czwartek, 7 czerwca 2012

zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną

Destiny Arielle Salvage
klasa II
profil muzyczny

Życie Destiny nigdy nie obfitowało w dramaty. Właściwie, można powiedzieć, że to szczęśliwa, normalna dziewczyna, wychowana w domu pełnym miłości, mająca przed sobą świetlaną przyszłość i wachlarz możliwości. Przyszła na świat dokładnie 8 marca 1994 roku w Calais, we Francji jako pierwsze i jedyne dziecko pary prawników, Matthieu i Arielle Salvage. Jako jedynaczka, została nieco rozpieszczona przez rodziców, którzy długo starali się o dziecko. To nie tak, że zawsze dostawała wszystko to, co chciała. Dorastała jednak w przeświadczeniu, że jest oczkiem w głowie. I lubi się tak czuć. Lubi być doceniania, zauważana i szanowana. Nie bez powodu, oczywiście, tylko ze względu na swoje umiejętności, wygląd, czy charakter. Jako dziecko, była też mistrzynią szantażu emocjonalnego. Nigdy nie krzyczała, gdy czegoś chciała, jednak potrafiła wzbudzić współczucie i wywołać drżenie serca biednej matki, a nawet ojca swoimi wielkimi jak grochy łzami, które, nawiasem mówiąc, potrafi produkować na zawołanie. Problemów wielkich jednak nigdy nie sprawiała. Zawsze dobrze się uczyła, nie wdawała się w żadne podejrzane towarzystwa, czy sytuacje. Od małego sumiennie ćwiczy grę na skrzypcach, chcąc opanować ją do perfekcji. Taki jej mały cel. 
Uwielbia wyzwania. Nietrudno ją do czegoś przekonać, wystarczy zagrać na jej ambicji, bądź po prostu obiecać coś, na czym jej zależy. Tak też rozpoczęła się jej 'drobna' przygoda z Nathanielem Williamsem, młodym Amerykaninem. Początkowo, sama zwróciła na niego uwagę. Musiała przyznać, że jest na czym oko zawiesić. Nie planowała jednak nic okrutnego i zapewne do niczego by nie doszło, gdyby nie jej 'przyjaciółki', Hailey, Cornelia i Brittany. Wszystkie trzy, porzucone przez amerykańskiego Casanovę, namówiły Destiny, by odpłaciła mu się tym samym. Dwa razy nie trzeba było jej powtarzać. Jaką mogła mieć lepszą okazję, by podbudować własne ego i udowodnić siłę swojej kobiecości? Nathaniel nie opierał się jej. Spędzili razem wspaniałe wakacje. Destiny naprawdę polubiła tego chłopaka, który w niczym nie przypominał zimnego drania z opowieści przyjaciółek. Miała jednak coś do udowodnienia. Chłopak został przez nią podle porzucony, przyjaciółki jej gratulowały, ale ona... pierwszy raz w życiu nie poczuła żadnej satysfakcji. Po wyjeździe chłopaka, zaczęła wręcz żałować swojej decyzji. Ta cała historia otworzyła jej oczy. Zrozumiała jak podłe osoby miały na nią ogromny wpływ. A ona ślepo szła za nimi. Zaczęła czuć do ciebie niemal obrzydzenie, więc postanowiła to zmienić. Zerwała jakiekolwiek kontakty z Hailey, Cornelią i Brittany. Od tej pory, jej życie w Calais stało się bardzo uciążliwe. Dlatego, gdy jej ojciec oznajmił, że zamierza podjąć pracę w Palm Springs, nie wahała się ani chwili. Postanowiła wyjechać razem z rodzicami, mimo że chcieli zostawić ją we Francji. Ale ona chciała zacząć wszystko od początku. Postarać się być lepszą i zapracować na opinię inną, niż słodkiej zołzy. Symbolicznie, po latach wewnętrznych rozterek, zdecydowała się też rozjaśnić swoje marchewkowe wręcz włosy.

Destiny to bez wątpienia osoba bardzo pozytywna. Ciężko dostrzec ją bez uśmiechu na twarzy i wesołych iskierek w kocich, zielonych oczach. Usposobienie ma pogodne i radosne, co przyciąga do niej ludzi. Ma dystans do samej siebie, potrafi żartować, choć nie toleruje chamskich, płytkich żartów. Dziewczę bystre i spostrzegawcze, nauka przychodzi jej z łatwością. Ciężko ją nabrać, czy ośmieszyć, bywa jednak uległa i czasami nieco zbyt dumna. Jest raczej bezkonfliktowa, nie chce się kłócić, choć nie ma zahamowań, gdy ktoś zajdzie za skórę jej, bądź komuś jej bliskiemu. Wtedy bywa okrutna. Z reguły otwarta i serdeczna, nie ma problemów z zawieraniem nowych znajomości, szybko zjednuje sobie sympatię i przychylność ludzi, nawet największych ponuraków. Subtelna i dziewczęca, pełna uroku, wdzięku, słodka. Trudno dziwić się Nathanielowi, że nie mógł oprzeć się tej słodyczy. Jest przeurocza, uwielbia się droczyć oraz obrażać. Lubi być przepraszana i adorowana. Niezdecydowana, potrafi zastanawiać się cały dzień, by potem i tak zrobić na opak. Można na niej polegać, jest godna zaufania, nie wyjawia tajemnic. Gdy kocha, jest wierna i oddana, poświęca się w całości. Słodka, czuła, uwielbia czułości, przytulanie, bliskość. Skora do pomocy, szczególnie ostatnio, po tym, jak postanowiła być lepszym człowiekiem. Kocha zwierzęta, najchętniej w domu miałaby mały zwierzyniec, przygarniając wszystkie bezpańskie zwierzątka. Wyjątkowo wrażliwa na piękno natury, sztuki, na niezawinione cierpienie, szczególnie zwierząt i dzieci. Zachwyca się drobnostkami, nietrudno też ją uszczęśliwić. Uwielbia marzyć, często chodzi z głową w chmurach, wymyślając niestworzone sytuacje, bądź planując przyszłość. W głębi duszy to niepoprawna romantyczka, która czeka na swojego księcia z bajki, który sprawi, że poczuje się wyjątkowa i kochana. Mimo stanowczego postanowienia poprawy, wciąż nie może powstrzymać swojego nieprzyjaznego nastawienia do ludzi, których uważa za złych. Takich, którzy wykorzystują innych, wyśmiewają etc. Choć sama Destiny święta pod tym względem nie jest. I czasami ciężko jej dotrzymać postanowienia, gdyż trudno z dnia na dzień wyzbyć się dumy, ambicji i chęci rywalizacji. Choć dziś dwa razy by się zastanowiła, zanim zrobiłaby to, co zrobiła Nate'owi. Ale nie powiedziałaby nie od razu.

Kocha czytać, książki najróżniejszego typu, najbardziej jednak fantastyką i kryminały. Jej pasją jest muzyka, jest świetną skrzypaczką, ma niesamowity słuch, szybko opanowała też podstawy fortepianu, gitary i fletu. Ma śliczny głos, ale sama go nie lubi, gdyż uważa go za zbyt piskliwy. Jest w nim jednak coś urokliwego, co sprawia, że słuchacz nie chce, by przerywała śpiewanie. Lecz Destiny rzadko śpiewa publicznie. Fanka kina, szczególnie tego starego, choć i nowym nie pogardzi. Ekspert w dziedzinie historii filmu i muzyki. Sporty nie są jej mocną stroną, poza gimnastyką artystyczną, którą kiedyś trenowała.

Destiny to śliczna, podobająca się dziewczyna. W jej przypadku powiedzenie, że najlepszym makijażem dziewczyny jest jej uśmiech, sprawdza się w stu procentach. Nie używając niemal w ogóle kosmetyków do makijażu, Destiny przyciąga spojrzenia przedstawiciele płci przeciwnej, jak magnes. Ma wyjątkowo ładny, przyjemny uśmiech. Mierzy sto sześćdziesiąt trzy centymetry wzrostu, nie jest więc zbyt wysoka, do tego bardzo filigranowa. Wszystko w niej jest drobniutkie i delikatne, sprawiające, że chłopcy mają ochotę chronić tą laleczkę przed brutalnym światem (choć sama świetnie radzi sobie sama). Naturalnie, ma grube, piękne włosy z kolorze marchewkowym, jednak przed wyjazdem zdecydowała się je rozjaśnić w kierunku blondu. Choć nie trzeba być spostrzegawczym, by dostrzec na nich wciąż rudawy połysk. Jej niewątpliwym atutem jest twarzyczka o regularnych, delikatnych rysach. Ma zgrabny nosek i pełne, malinowe, aż proszące o pocałunki, usta. Oczy wesołe, kocie w kolorze letniej trawy. Jako Francuzka, zwraca uwagę na swój wygląd, jest zadbana i zawsze dobrze ubrana. Interesuje się modą, nie boi się odważnych połączeń kolorów i wzorów. Najczęściej można spotkać ją w kolorowych, dziewczęcych sukienkach, które jednak w niewulgarny sposób podkreślają jej kobiece atuty.

*ma kota, burego dachowca - Liama oraz psa, wesołego kundelka - Ringo
*ma całkiem pokaźną kolekcję oryginalnych płyt, filmów oraz książek
*kocha kwiaty, szczególnie chabry, lilie, słoneczniki i róże
*kocha gotować i piec, wszyscy uwielbiają jej słodkie wypieki
*należy do kółka filmowego


[Witam! :) Jesteśmy z Destiny chętne na wszelkie wątki i powiązania, dlatego też proszę walić śmiało. Wizerunku użyczyła cudowna Barbara Palvin, bo czemu by nie. Karta będzie pewnie jeszcze x razy zmieniana, ale cóż. Kobieta zmienną jest ;D Destiny dopiero się sprowadziła, jest nowa, więc raczej się ze wszystkimi poznaje ;)]

90 komentarzy:

  1. [Hej, jakiś pomysł na wątek, ew. powiązanie z Shelley? ;3]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Okay, więc za jakieś dziesięć minut dostaniesz na szybko napisany wątek. :3]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Ach, jeszcze coś - jesteśmy chyba na Florydzie, przynajmniej tak wynika z zakładki "pogoda". :]
      Zawsze lodowate ręce dziewczyny ogrzewał teraz kubek gorącej karmelowej kawy. Jej dłonie łatwo można porównać do dłoni trupa - sine i tak zimne, jak po kilkugodzinnym trzymaniu ich w zamrażarce. Shelley pociągnęła łyk kawy parząc sobie przy tym język, ale nie zważała na to. Całkiem niedawno do szkoły przybyła nowa uczennica, a S nie wiedziała o niej zbyt wiele. Rozglądała się za nieco rudawą fryzurą wśród tłumów uczniów Palm Springs High School. Minęła szerokim łukiem tutejszą "elitę" - wiedziała zbyt wiele i wiedziała też, że oni o tym wiedzą, a chciała jeszcze pożyć. Skręciła w korytarz prowadzący jedynie do kilku sal. Tak, tu powinna być. W końcu według planu tu powinna za kilkanaście minut zacząć lekcje. Nie musiała długo szukać. Panna Salvage siedziała na ławce - o dziwo - sama. Nie obawiała się, że tamta jej nie zna, w końcu to ona miała coś od niej wyciągnąć, nieprawdaż? Szybkim krokiem, wręcz biegnąc, Shell przysiadła się do niej opierając kubek z kawą o prawe kolano.
      - Witaj, Destiny. Jak się miewają Twoje zwierzaki? Wiesz, sama mam królika. Lubisz króliki? Czy może nie za bardzo? Ale lubię koty. Psy zresztą też, ale bardziej odnalazłabym się w ciele kota...

      Usuń
  3. [ Ja okażę odrobinę kultury i zacznę bez pytania ; ) i…jednak Barbara? ;>xD ]

    Czerwiec był czasem, gdy wielu uczniów szkół profilowanych podejmowało staże. Nathaniel też zdecydował się wziąć do roboty. Teraz w szkole nie działo się nic interesującego, oceny powoli były wystawiane, a on postanowił zrobić coś by wyjść naprzeciw swojej własnej karierze. Wybrał się do dyrekcji z zapytaniem o ewentualny staż w jakiejś kancelarii prawniczej i jak się okazało po ewentualnej rozmowie kwalifikacyjnej mógł rozpocząć pracę na dniach. Wybrał się więc do wskazanej przez dyrektorkę kancelarii, gdzie powitał go całkiem sympatyczny mężczyzna, przedstawiający się jako Matthieu. Jak się okazało kancelarię otworzył wraz z żoną kilka dni wcześniej po przeprowadzce z Francji, nie mieli zbyt dużo pracy, ale liczyli na to, że umożliwiając edukację młodym ludziom z Palm Springs zyskają poparcie tutejszych mieszkańców. Nathaniel starał się zrobić dobre wrażenie i udało się. Już po chwili mężczyzna uścisnął mu dłoń i oświadczył iż ma stawić się w poniedziałek o ósmej rano. Wychodząc z kancelarii Nate dostrzegł jakąś blondwłosą dziewczynę krzątającą się po pomieszczeniu tuż obok gabinetu, miał wrażenie, że gdzieś już kiedyś ją widział, ale odrzucił od siebie tę myśl kierując się w stronę drzwi. W pewnym momencie usłyszał głos, który dobrze pamiętał, a może to tylko jego bujna wyobraźnia. Odwrócił się w momencie, gdy dziewczyna weszła do gabinetu by powiedzieć coś ojcu. Chwilę stał wpatrując się w jej sylwetkę, a gdy odwróciła się w jego kierunku był już w stu procentach pewien przed kim właśnie stoi.

    OdpowiedzUsuń
  4. To było jak grom z jasnego nieba. Nie spodziewany, zaskakujący, totalnie oszałamiający. Stał tam jak słup soli, patrząc na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Był poważny, a jego ciemnoniebieskie oczy świdrowały ją spojrzeniem. Chłonął każdy fragment tej urokliwej twarzyczki, jej zgrabną sylwetkę, ją całą. Jej uśmiech, radosne spojrzenie to wszystko co normalnie powinno go cieszyć tym razem tylko go rozzłościło. Zazgrzytał zębami, wciskając dłonie w kieszenie swoich spodni. Oczywiście, nie mógł wybuchnąć, nie mógł okazać, że nie ma najmniejszej ochoty na jej towarzystwo czy jakiekolwiek przypadkowe spotkanie z nią, mógłby stracić ten cholerny staż, chociaż skoro ona mogła tu bywać stosunkowo często, nie był przekonany czy chce tu pracować.
    - Witaj – rzucił okropnie oficjalnym tonem, a nie będąc przekonanym co jeszcze powinien powiedzieć by nie wyjść przy jej ojcu na niewychowanego, skinął jej lekko głową, życzył im miłego dnia i skierował się do drzwi, nadal starając się nie okazywać kompletnie żadnych emocji.
    W jego głowie panował istny chaos, a myśli biegały po głowie z zawrotną prędkością. Musiał jak najszybciej opuścić ten budynek, ten teren, ale z nerwów zapomniał kluczyków od samochodu gdzieś w gabinecie. Nie mniej nie wróciłby tam tak szybko. Oparł się plecami o białe drzwi terenowego audi Q7 i ukrył twarz w dłoniach, próbując ułożyć sobie w głowie jakiś plan działania.

    OdpowiedzUsuń
  5. [Czeeeeeeeść. Pomysł na wątek/powiązanie masz? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdy tylko zobaczyła, że dziewczyna otwiera usta, natychmiast włączyła w swojej głowie "notatnik". O tak, na pewno wszystko zapamięta. Jeśli chodzi o pamięć, to dziewczyna nie miała z nią żadnych problemów. Mogła nawet nie słuchać, odlecieć do innej krainy znajdującej się w niej samej, a jednak będzie to wszystko wiedziała. Jednak Destiny była zbyt interesującą osobą, by jej nie słuchać. S potrzebowała kilku informacji na jej temat. Gdy usłyszała o pająkach, jej ciało przeszedł niemiły dreszcz. Pająki były chyba jedynymi żyjącymi istotami, których nie cierpiała i panicznie się ich bała. Nie, żeby była aż tak wielką panikarą, przecież nie darła się o byle stworzenie. Jedynie uciekała najdalej jak się dało i piszczała jak mała dziewczynka, którą poniekąd się czuła.
    - Och, no tak - przyznała. - Shelley. Jestem Shelley Foster. Chodzę do pierwszej klasy, na pewno mnie nie kojarzysz. Miło mi Cię poznać, Destiny. Choć nie wiem, czy dla Ciebie będzie to równie wspaniałe. Wiesz, niektórzy mnie unikają i nie wiem, czy to dlatego, że się boją o siebie czy myślą, że jestem wariatką - przerwała i po chwili dodała ściszonym głosem. - Przeszkadzam Ci? Może za dużo mówię?

    OdpowiedzUsuń
  7. Nathaniel był zdecydowanie hipokrytą, choć sam nigdy by się do tego nie przyznał. Od zawsze wiedział, że ma przewagę, że jest górą, że ma władzę i lubił ją wykorzystywać. Z Destiny się nie udało, ale było o tyle gorzej, że ją akurat naprawdę lubił i nie miał zamiaru jej wykorzystać czy porzucić. Zapewne gdyby nie była to misterna intryga przyjaciółeczek dziewczyny, pewnie zaprosiłby ją do Palm Springs, może częściej wyjeżdżałby do Europy, a tak…po niezbyt udanych feriach nie miał zamiaru opuszczać Stanów. Tu czuł się bezpieczny, z dala od tego nieprzyjemnego uczucia. Nie chciał być zakochany, uważał że to tylko ogranicza człowieka. Brzęk kluczyków wyrwał go z zamyślenia. Zsunął dłonie z twarzy, a jego oczy spotkały się z zielonymi tęczówkami jego przeznaczenia.
    - Dzięki – wyciągnął rękę po klucze, siląc się na uprzejmy ton, ale nie wyszło mu to za bardzo. – Co Ty tutaj do cholery robisz? – zapytał w końcu, gdy nie potrafił już dłużej utrzymać języka za zębami. Ton jego głosu był trochę nieprzyjemny, ale nie podnosił głosu. Mówił stosunkowo cicho.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Dobra, w takim razie się biorę za wątek :]

    Słoneczna Barbie. Taki oto przydomek został niegdyś nadany Avery Evans przez jej wspaniałych przyjaciół i znajomych. A wszystko przez to, że na ogół była miła, sympatyczna, przyjacielska i otwarta. Podchodziła do wielu spraw z wrodzonym optymizmem i stąd wziął się jej nietypowy pseudonim. Operowano też nazwą Krwiożercza Barbie, zwłaszcza, gdy Ave zachowywała się podle bez powodu. No co? Każdy czasami miewał gorsze dni, prawda?
    Ten jednak był zaskakująco dobry.
    Na treningu świetnie się spisała i podbudowana pochwałami obu trenerek, zarówno tańca i cheerleadingu, posyłała uśmiechy w kierunku wszystkich spotykanych na korytarzu osób. Ot, taka była z niego pogodna dziewczyna. Czasami. Wiadomo, że od nadmiaru cukru bolą zęby.
    Nawet nie była zirytowana, że musiała zająć się nową uczennicą, nawet jeśli ta nie była z jej klasy i profilu. Powie jej kilka miłych słów, przekaże podstawowe informacje o szkole. Nie ma problemu.
    Koński ogon Avery lekko podskakiwał, gdy zmierzała ku dziewczynie stojącej przy szafkach.
    - Destiny, tak? - zapytała z subtelnym uśmiechem, roztaczając wokół siebie zapach przyjemnych perfum i aurę optymizmu. No, dzisiaj naprawdę była z niej Słoneczna Barbie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Widząc jej minę roześmiał się nerwowo. Chyba nie oczekiwała, że uradowany jej widokiem porwie ją w ramiona i uściska przyjaźnie? Chyba nie liczyła, że czekał tutaj na moment kiedy się odezwie, kiedy sam będzie mógł wrócić do Francji i zażądać by wróciła. To był dopiero szczyt idiotyzmu.
    - Zdążyłem zauważyć – mruknął, bawiąc się kluczami od swojego ukochanego audi, którego nie miał prawa prowadzić nikt prócz niego samego. – Chyba jednak moja, skoro najwyraźniej czegoś ode mnie oczekujesz stojąc tutaj przede mną, z resztą sam Twój wyraz twarzy na mój widok. Zmieniłaś zdanie? Znowu masz ochotę na mnie patrzeć, bo wydawało mi się że na feriach powiedziałaś, że masz mnie serdecznie dosyć i że powinienem już zniknąć z Twojego życia tymczasem to Ty z butami wchodzisz w moje – dodał niemal na wydechu. Nie miał pojęcia czy było to chociaż trochę logiczne, czy miało sens, ręce i nogi. Po prostu wyrzucił z siebie to, co leżało mu na sercu od lutego.

    [ Wybacz, ale on musi być trochę nieprzyjemny xD może później to jakoś się załagodzi xD ]

    OdpowiedzUsuń
  10. [ A tak baj de łej... KOCHAM TE GIFY <3 xD ]

    OdpowiedzUsuń
  11. - Tyle, że ja nigdy nie skrzywdziłem żadnej dziewczyny, której naprawdę na mnie zależało – zawołał za nią, całkowicie obnażając przed nią swoje uczucia. – I właśnie tym się różnimy, Destiny – dodał otwierając drzwi swojego samochodu. Usiadł za kółkiem, nie zamykając jednak drzwi, bo w aucie było okropnie gorąco, gdyż od dłuższego czasu stał na słońcu. To co powiedział było całkiem prawdziwe, dziewczyny z którymi sypiał nigdy nie były w nim naprawdę zakochane. Owszem, lubiły go i podobał się im, ale jakoś już po kilku dniach od rozstania potrafiły znaleźć sobie kogoś nowego. Takie były nie tylko Hailey, Cornelia i Brittany, ale też wszystkie dziewczyny, które spotykał tutaj. Lubiły to, że był popularny i przystojny, nie interesował ich jako on sam, liczyło się nazwisko. Więc w sumie korzyść miały obie strony, nieprawdaż? On miał to, co chciał, a one zyskiwały popularność. Destiny, jak i wiele innych osób najwyraźniej tego nie pojmowały. Nate nie był taki do końca zły, choć świętym też nikt by go nie mianował. Żyj jak żył, ale na świecie żyli i więksi zwyrodnialcy.

    [ Na pewno, w końcu ma do niej słabość, ale chyba nie tak od razu xD ]

    OdpowiedzUsuń
  12. Miał świadomość, że teraz może być naprawdę ciężko. Destiny zapewne miała chodzić do tej samej szkoły co on, mogła zaprzyjaźnić się z jego znajomymi, a on sam miał pracować u jej rodziców. Opcja by jej unikać w ogóle nie wchodziła w grę, bo nie było takiej fizycznej możliwości. Uderzył rękoma w kierownicę samochodu tak, że po okolicy rozszedł się dźwięk klaksonu. Zaraz jednak opanował się i po prostu zatrzasnął drzwi i odjechał z piskiem opon. Był naprawdę niesamowicie pechowym człowiekiem, gdyż gdy tylko wyjechał na ulicę główną zaczęło lać jak z cebra, a niebo przecinały błyskawice. Właśnie miała rozpętać się niezła burza. Najgorsze, że tuż za rogiem zobaczył znajomą postać, która próbowała schować się przed deszczem pod budką jakiegoś przystanku. Musiał naprawdę dużo wysiłku włożyć w to, by zatrzymać się przy przystanku.
    - Wchodź! – zawołał przez otwartą szybę. – Szybko!

    OdpowiedzUsuń
  13. Avery miała doświadczenie w kontaktach z nowymi uczniami. Często była proszona o pomaganie im w zaaklimatyzowaniu się i nie widziała w tym większego problemu. Nie wiedziała co to znaczy być świeżością w szkole średniej, ale potrafiła to sobie wyobrazić. Miała bardzo bogatą wyobraźnię.
    Szkoła amerykańska zapewne znacznie różniła się od europejskiej, to było jasne. Dlatego Ave poniekąd współczuła Destiny.
    Blondynka lekko ścisnęła dłoń dziewczyny, odwzajemniając promienny uśmiech.
    - Avery Evans - przedstawiła się, lekko kiwając głową - Mam Cię oprowadzić po szkole czy zabrać na kawę i powiedzieć od razu na których facetów powinnaś uważać? - Ave zabawnie zmarszczyła nos, przechylając głowę na bok. O, tak. W Palm Springs to była naprawdę ważna wiedza.

    OdpowiedzUsuń
  14. Pojechał bez słowa we wskazanym kierunku, ale niestety pech chciał, że przez tą całą niespodziewaną ulewę studzienki kanałowe zaczęły wybijać wodę i został zamknięty dojazd do kilku ulic w tym właśnie tej na której mieszkała dziewczyna. Nathaniel zacisnął ręce na kierownicy. To musiały być jakieś chore żarty. Bóg się na niego uwziął, teraz to wiedział. Przejechał jeszcze parę ulic próbując znaleźć jakiś objazd, ale takiego nie było. Westchnął więc głośno i zjechał na pobocze. Przechylił się do tyłu i sięgnął po ciepłą bluzę, która tam leżała. Podał ją dziewczynie by się ogrzała, po czym po prostu niechętnie skierował się w stronę własnego domu.
    Wjechał na dużą posesję, a zaraz po tym do garażu w którym stały jeszcze trzy inne samochody. Wyszedł z audi i poczekał na dziewczynę, po czym zaprowadził ją do salonu. Poprosił gosposię by rozpaliła ogień w kominku, przy którym zmoknięta Destiny mogła się ogrzać. Sam Nathaniel przyniósł jej jakąś swoją koszulkę, która śmiało mogła robić za sukienkę dla tak filigranowej osóbki jak ona.

    OdpowiedzUsuń
  15. [W związku z tym, że Nate i Lena są najlepszymi przyjaciółmi, dziewczyna zdążyła usłyszeć o Destiny i zobaczyć jej zdjęcie, więc proponuję wątek. A właściwie to nawet sama go zacznę :D]

    Wieczór. Lena ubrana w króciutką czarną sukienkę i cieliste buty na obcasach przemierza ulice Palm Springs by dotrzeć na kolejną w ciągu ostatnich paru dni imprezę. Miała ostatnio sporo rzeczy na głowie, stąd gdy tylko mogła odreagować, korzystała z okazji. Szczególnie, że ona raczej do kujonów nie należała. Wręcz przeciwnie, można ją było spotkać na prawie każdej dobrej domówce albo na ognisku przy plaży.
    Była około przecznicę od ulicy, na której odbywała się impreza, gdy niesamowicie zachciało jej się palić. Zatrzymała się więc obok baru i zapaliła papierosa, kiedy ze środka wyszła jakaś dziewczyna. Lena od razu miała wrażenie, że skądś ją zna, jednak nie mogła sobie przypomnieć skąd, toteż przez dłuższą chwilę jej się przyglądała.
    Nagle ją olśniło. Dziewczyna ze zdjęcia. Destiny. Nie słyszała o niej zbyt wiele, ale wiedziała, że nie była byle kim dla Nate'a. Co prawda, jej przyjaciel, który zwykle mówi jej wszystko, właśnie o niej starał się nie opowiadać za dużo. Wiedziała, że jest z Francji. Ale co do cholery robi tutaj?! I najgorsze: chłopak podoba się jej dwóm przyjaciółkom, Megan i Jasmine. Ten trójkąt był już zbyt skomplikowaną sprawą, a co dopiero to, co być może teraz się będzie działo, przez tą nową. Lena nie wiedziała, której z dziewcząt kibicowała bardziej. W zasadzie było jej wszystko jedno, która z nim ewentualnie będzie, bo obie lubiła po równo i tak czy siak, jedna będzie cierpiała. Ale to...jest najgorsza opcja z możliwych, bo jest ryzyko, że Nate oleje je obie. Zależało jej na tym, żeby przyjaciel był szczęśliwy, ale nie tak to miało wyglądać.
    Poczuła jak nogi się pod nią uginają. Jeszcze tej tu brakowało. Tak jej skoczyło ciśnienie, że miała ochotę ją uderzyć, ale się powstrzymała. Zamiast tego zaciągnęła się głęboko papierosem i przybrała obojętny wyraz twarzy. Ten, który miała zawsze, kiedy była spokojna, albo udawała, że jest spokojna, dzięki czemu doskonale ukrywała swój prawdziwy stan.
    Najchętniej by jej powiedziała, żeby natychmiast zostawiła go w spokoju, ale wtrącanie się było prawdopodobnie fatalnym pomysłem. Co miała zrobić?! Po raz kolejny była kompletnie bezradna, bo czego by nie zrobiła, ktoś by był poszkodowany.

    OdpowiedzUsuń
  16. Skinęła ze zrozumieniem głową i zmarszczyła brwi, przez chwilę zastanawiając się od czego mogłyby zacząć. Długo się nie namyślała, jak zwykle podjęła decyzję pod wpływem impulsu, co nie zawsze wychodziło jej na dobre.
    - Możemy zacząć od sali gimnastycznej - powiedziała. To było centrum szkoły, największe pomieszczenie na którym ona sama spędzała wiele czasu, wylewając siódme poty na treningach cheerleaderek. Spojrzała na dziewczynę z zainteresowaniem i uśmiechnęła się po raz kolejny, ogromną torbę przenosząc na lewe ramię.
    - Jak wyglądała Twoja poprzednia szkoła? - zapytała, ruszając w kierunku wcześniej wspomnianego miejsca. Zakładała, że dziewczyna jest Europejką. Miała francuski akcent, a do głowy jej nie przyszło, że mogła być na przykład z Kanady. Kto wie?

    OdpowiedzUsuń
  17. Z sali gimnastycznej płynnie przeszła do skrzydła szkoły, gdzie znajdowała się stołówka i szkolna biblioteka. Wszystko wyglądało nowocześnie, ale typowo dla amerykańskiej szkoły. Avery lubiła to miejsce, o dziwo. Spotkała tu wielu wspaniałych ludzi. Szkoła średnia nie była dla niej piekłem, ale zdawała sobie sprawę, że dla wielu ludzi tak bywa. Może punkt jej widzenia zmieniało to, że należała do osób popularnych i lubianych? Właściwie nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiała.
    - A jak Ci się podoba u nas? Chyba nie jest najgorzej? - zapytała, gdy weszły na wewnętrzny dziedziniec. Spojrzała na dziewczynę, oczekując odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  18. [Skoro Avery jest chętna na wątki, to może coś z moją Ori? :D Jakiś pomysł na wątek tudzież powiązanie? Oriane przez szesnaście lat mieszkała w Europie, więc mogły się kiedyś poznać podczas jakiś wakacji.
    A z takich banałów na wątek mogłabym zarzucić taką myśl: Destiny jako nowa w szkole, się zgubiła i zagadnęła o pomoc Ori.
    Oczywiście jak wymyślisz cokolwiek innego się podporządkuję :D Ja ugodowa dziewczyna jestem, szczególnie kiedy nie ogarniam, czyli prawie zawsze xD]

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy dziewczyna posłała jej przyjazny uśmiech, była trochę zbita z tropu. Niby niewinny gest, ale zdecydowanie mówił o niej, że nie zapatrzoną w siebie ignorantką czy kimś w tym rodzaju. Zaczęła się gorączkowo zastanawiać, czy powinna do niej zagadać. No bo w sumie z jakiej racji? Ona nic o niej nie wie i vice versa.
    Ale...nie ma nic do stracenia. Poza tym, jeśli dziewczyna spotka się z Nate'm na pewno dowie się o istnieniu krótkowłosej blondynki będącej jego przyjaciółką.
    -Jesteś Destiny, prawda? - spytała nagle na co tamta obdarzyła ją zaskoczonym spojrzeniem. - Jestem Lena, najlepsza przyjaciółka Nate'a. Słyszałam o tobie od niego. Nie za wiele co prawda, ale słyszałam.

    OdpowiedzUsuń
  20. - Tak to prawda - skinęła głową, a w jej błękitnozielonych oczach pojawiło się rozbawienie na słowa, których jeszcze nie wypowiedziała - Przyjazna atmosfera tylko dzięki tak wspaniałym osobom jak ja - powiedziała, a na jej wargach zadrgał ironiczny uśmiech. Miała do siebie dystans czym często zaskakiwała ludzi. Zazwyczaj ludzie brali ją za płytką i próżną dziewczynę, typową cheerleaderkę. A tu proszę, zaskakiwała ich.
    - Masz teraz jakieś plany? - zainteresowała się Avery, zakładając blond fale za uszy. Cholerne, niesforne włosy.

    OdpowiedzUsuń
  21. Avery przyklasnęła z zadowoleniem w dłonie, wyglądając przy tym jak mała, urocza dziewczynka. Skoro dziewczyna nie miała żadnych planów na popołudnie, Ave mogła wprowadzić w życie plan, który dosłownie chwilę temu zakiełkował w jej blond głowie.
    - W takim razie zabieram Cię na dalszą wycieczkę po Palm Springs - oznajmiła, jak gdyby dziewczyna po prostu nie mogła zaprotestować, unosząc przy tym jasne brwi. Destiny wydawała się być miłą osobą, którą Ave z łatwością mogła polubić. Dlaczego by więc od razu nie spróbować się zakolegować? Evans była naprawdę wielce otwartą i bezpośrednią osobą. Uwaga, jedynie wtedy kiedy miała na to ochotę.
    - Co Ty na to?

    OdpowiedzUsuń
  22. Kobieta, która rozpaliła ogień w kominku przyszła po chwili do salonu z dużym kubkiem gorącej herbaty i podała go zmarzniętemu gościowi, po czym zajęła się zrywaniem suchych liści jakiegoś kwiatka stojącego tuż obok. Była to starsza kobieta, która mieszkała z Williamsami niemalże od zawsze i doskonale znała obu synów swoich pracodawców. Jako jedna z nielicznych osób nie spisała żadnego z nich na stratę, uważała że są naprawdę wartościowymi ludźmi, tylko ktoś musi pomóc im wydobyć to dobro z dna ich dusz. Najwyraźniej uznała, że taką osobą mogłaby być Destiny, bo nie mogła się powstrzymać by co jakiś czas zerkać w jej stronę aż w końcu przysiadła tuż obok niej.
    - Co stało się z Nathanielem? – zapytała serdecznie, aczkolwiek w jej głosie można wyczuć było troskę. – Nigdy nie zostawia gości samym sobie – wyjaśniła widząc spojrzenie dziewczyny. – Pokłóciliście się? – zgadywała nadal kobieta, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy, że Nate siedzi na schodkach tuż za uchylonymi drzwiami.

    OdpowiedzUsuń
  23. - Skarbie, na pewno tak nie jest – kobieta uśmiechnęła się do niej promiennie. Broniła go, bo był dla niej jak wnuczek, którego nigdy nie miała. Właściwie to całe życie poświęciła tej rodzinie tak, że nie miała czasu założyć własnej, chociaż w sumie nie przeszkadzało jej to. Kochała ich. – Nathaniel czasami bywa…złośliwy i ale nigdy nie wścieka się na nikogo na długo, po prostu udaje – zapewniła ją. – Gdy był mały zawsze udawał obrażonego i złego na cały świat, gdy nie mógł zjeść deseru dopóki nie zjadł obiadu – wspominała kobieta. – Ale po chwili przechodziło mu i wszystko wracało do normy – położyła dłoń na jej ramieniu. – Wbrew pozorom ten chłopiec prawie w ogóle się nie zmienił, może tylko troszkę podrósł – mrugnęła do niej i podniosła się z miejsca, wychodząc z salonu.
    - Nate – powiedziała, widząc go, a zrobiła to na tyle głośno by Destiny usłyszała. – Nie ładnie tak pozostawiać gości bez towarzystwa – skarciła go, a ten bez słowa wszedł do salonu.

    OdpowiedzUsuń
  24. Poprawiła torebkę na ramieniu, która ciągle opadała i skinieniem głowy zaprosiła dziewczynę by skierowały się ku wyjściu ze szkoły. Gdy tylko to uczyniły parne powietrze uderzyło w nie, a Avery niemalże natychmiast zatęskniła za klimatyzacją. I czymś miłym do picia.
    - Możemy zacząć od jakiegoś świeżo wyciskanego soku, prawda? - zapytała, składając dłonie w proszącym geście i uśmiechając się lekko. To raczej dziewczyna powinna zadecydować co chciała zwiedzać i gdzie pójść, ale zaraz Ave uświadomiła sobie, że przecież kompletnie nie zna tego miejsca. Mogły się zdać więc na nią. Okazywała się już wcześniej być świetną przewodniczką.
    - Przepraszam, ale mam zachcianki jak kobieta w ciąży - mruknęła. To było tylko porównanie, w ciąży nie zamierzała być. Jeszcze przez jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń
  25. W takim więc razie Ave skręciła w ulicę na której znajdowała się jedna z najlepszych kawiarni w mieście; klimatyczna, urządzona nowocześnie, z pysznymi rzeczami. Avery ją uwielbiała.
    - Mogę się czegoś o Tobie dowiedzieć? - zapytała, gdy dochodziły do celu. Spojrzała na dziewczynę - Co Cię sprowadziło do Stanów? - czasami bezpośredniość Avery miała niezbyt dobre przejawy. Skąd mogła wiedzieć czy nie pyta o coś osobistego, zbyt intymnego? Zwykle wychodziła z założenia, że przecież ludzie nie muszą odpowiadać na zadawane pytania. Sama często tego nie robiła, gdy nie miała ochoty. Proste.

    OdpowiedzUsuń
  26. - Suki, co? - mruknęła pod nosem Avery, ciągnąc szklane drzwi prowadzące do wnętrza kawiarni. Poczuła jak klimatyzowane powietrze lekko muska jej skórę. Ona naprawdę była wdzięczna komuś za ten genialny wynalazek.
    W ich szkole takich dziewczyn nie brakowało. Ba, ją nawet często do nich zaliczano, oceniając oczywiście po pozorach i wbrew prawdzie. Owszem, zdarzało jej się zachowywać nie w porządku, ale wtedy kiedy miała zły dzień. Nigdy bez powodu, dla własnej satysfakcji. No bo czyż nie była Słoneczną Barbie?
    Ave skierowała się w kierunku przyjemnego stolika znajdującego się pod oknem. Cóż, dobrze, że dziewczyna udzieliła jedynie ogólnikowych informacji. Tak się składało, że Ave znała Nate'a. I to całkiem dobrze, jak się jej wydawało.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ave zajęła miejsce przy stoliku, a jej zielononiebieskie oczy rozszerzyły się nieco. Następnie gorąco zaprotestowała, kręcąc przecząco głową i tym samym wprawiając blond fale w ruch.
    - Nie, moja droga - zaprzeczyła dobitnie - To ja stawiam. Jesteś moim gościem. I nie dyskutujemy - uniosła w żartobliwym geście palec wskazujący, który zwieńczony był neonowym błękitem, który pokrywał paznokcie dziewczyny. Avery bardzo chciała pokazać dziewczynie amerykańską gościnność. Następnie mogły udać się gdzieś na coś mocniejszego... Tak, w jej głowie pojawiło się już kilka różnych wizji. Wszystko przez to, że uwielbiała poznawać nowych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  28. Zaszedł jej drogę. Stanął w przejściu skutecznie wszystko utrudniając. Nie miał pojęcia po co to robi, dlaczego się tak zachowuje, ani jaki ma w tym cel. Wszystko było takie skomplikowane, takie nienormalne, dziwne i nietypowe. Czuł się tak, jakby nagle znalazł się w zupełnie innym, nie znanym mu dotąd świecie, gdzie wszystko jest na opak i nie tak jak trzeba. To było jak jego Kraina Czarów tyle, że teraz nie znalazła się w niej Alicja, a Nathaniel. Komiczne, bardzo.
    Pochylił się w jej stronę i ujął jej drobną twarzyczkę w obie dłonie. Dłuższą chwilę wpatrywał się w te zielone oczka, które tak bardzo lubił, palcami smagnął nawet jej włosy, choć teraz podobały mu się zdecydowanie mniej niż gdy były w kolorze marchwiowej czerwieni.
    Lekko musnął wargami jej usta, ale zaraz się oddalił. Widział zaskoczenie na jej twarzy, ale sam uśmiechnął się smutno.
    - I wszystko byłoby dobrze, gdyby można było Ci zaufać – puścił ją i wycofał się, dając jej wybór. Mogła wejść do łazienki i zabrać swoje rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  29. A więc wybrała. Uśmiechnął się gorzko i bez namysłu skierował swoje kroki z powrotem w stronę schodów prowadzących na piętro budynku. Właśnie tam znajdował się jego pokój, jednak nie tam się udał. Skierował się na balkon, usiadł na kamiennej posadzce i oparł się o ścianę, po czym wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił jednego, chcąc się odstresować. Jego spojrzenie przesuwało się po domu naprzeciwko, gdzie mieszkała jedna z jego przyjaciółek. Zastanawiał się, czy aby jest teraz w domu i czy miałaby ochotę upić się z nim do nieprzytomności i wysłuchać jego zwierzeń. Nie ruszył się jednak z miejsca. Zimne i mokre kafelki dawały się we znaki, wiatr z deszczem smagał go po twarzy co chwila gasząc papierosa aż sfrustrowany chłopak wyrzucił go za barierki. Nie mniej nie podniósł się, nadal tkwił w tym deszczu i słuchał grzmotów. Nie spodziewał się, że ktoś może tu przyjść. Destiny wyszła, Jamesa nie było, rodziców także. Jego przyjaciele najpierw zadzwoniliby do niego. Nikt nie mógł tam wejść, albo raczej nie powinien, więc fotografia którą zwykle chował przed światłem dziennym stała na szafce nocnej, a uśmiechnięta para obserwowała drzwi. Tak to była rudowłosa Destiny obejmowana przez Nate'a.

    OdpowiedzUsuń
  30. Wrócił do pokoju dopiero, gdy deszcz przestał padać a zza chmur wyłaniało się słońce, co prawda chylące się już ku zachodowi. Był przemoczony, zmarznięty, zły, śpiący i głodny, ale gdy dostrzegł Destiny leżącą w jego łóżku i trzymającą tą fotografię, której nikt nie miał prawda oglądać wszystko z niego uleciało i pozostała jedynie wszechogarniająca pustka. Nawet jeżeli chciał, nie potrafiłby jej zaufać, miałby obawę, że ona znowu robi to dla kogoś, dlatego że ktoś tego od niej chce. Była uległa i on wiedział to doskonale. Wszedł cicho do pokoju starając się, nie zwracać na siebie uwagi i zbliżył się do szafy wyjmując z niej suche ubrania. Jednak zdradziło go skrzypnięcie towarzyszące otwieranym szafkom.

    OdpowiedzUsuń
  31. -Możesz mi wierzyć lub nie, ale faktycznie mówił dość pozytywne rzeczy - uśmiechnęła się. Zauważyła, że Destiny zrobiła się dziwnie spięta, gdy usłyszała imię jej przyjaciela. Nie wiedziała, czy to dlatego, że jej się podobał, czy była na niego z jakiegoś powodu wściekła. Nie chciała jednak drążyć tematu, szczególnie, że nawet jej nie znała i zapewne dziewczyna nie zamierzała jej się od razu zwierzać. - Ty jesteś z Francji, prawda? Byłam w Paryżu, kocham to miasto. Świetne jedzenie i atmosfera, czyli wszystko czego trzeba, żebym polubiła jakieś miejsce. Chciałabym tam wrócić, ale póki co się na to nie zapowiada...-przerwała swój słowotok, bo miała wrażenie, że był co najmniej nie na miejscu. - Dlaczego przyjechałaś do Palm Springs? - o tak, to było jeszcze mniej odpowiednie pytanie, ale nie mogła się powstrzymać.

    OdpowiedzUsuń
  32. Akurat zrzucał przemoczoną koszulkę, gdy usłyszał jej głos i zobaczył jak niepewnie podnosi się z łóżka. Chyba coś było z nią nie tak. Nate zdążył zbliżyć się na tyle by złapać ją, gdy straciła równowagę. Położył ją do łóżka i przykrył ciepłą, miękką kołdrą. Sam usiadł na brzegu łóżka, nie spuszczając z niej wzroku. Ostrożnie pochylił się nad nią by wargami musnąć jej czoło w celu sprawdzenia temperatury i nie pomylił się. Była rozpalona i to nie tak, jak zwykle rozpalona była przy nim, najwyraźniej deszcz i wiatr zrobił swoje. Pewnie będzie miała paskudne przeziębienie.
    - Powinnaś odpocząć, najwyraźniej złapało Cię przeziębienie – oświadczył całkiem poważnie. – Połóż się i śpij, a ja…pójdę do salonu.

    OdpowiedzUsuń
  33. [Szczerze mówiąc to konkretnego pomysłu nie mam, ale skoro Destiny lubi sporty, to może mogą się na przykład znać trochę z siłowni i teraz na przykład mogą się spotkać kiedy Dylan będzie na spacerze z psem, albo na joggingu, albo mogą razem wracać z siłowni. ]

    OdpowiedzUsuń
  34. - Ledwo trzymasz się na nogach – mruknął usiłując zatrzymać ją w łóżku, ale jakoś słabo mu to szło, prawdopodobnie dlatego, że nie czuł się jeszcze gotowy na to by spędzić z nią więcej czasu. Mimo to, troska i może jakieś tam uczucia względem niej dały o sobie znać. Toteż gdy ta zapłakana zaczęła się do niego tulić i ciągle powtarzać słowo „przepraszam” ani drgnął. Nie miał pojęcia czy powinien ją przytulić czy może odepchnąć, a może zrobić jeszcze coś innego. Więc tkwił tam pozwalając jej się wypłakać. – Przestań mnie w końcu przepraszać – wymamrotał niepewnie. – To, że będziesz powtarzała to milion razy nic nie zmieni – wywrócił oczyma, starając się panować nad sobą. Serce mówi jedno, a rozum drugie. Jak do tej pory ta walka skutecznie powstrzymywała go przez zrobieniem jednej z dwóch niewłaściwych rzeczy – przed przebaczeniem czy też odepchnięciem jej. – Po prostu połóż się i śpij, a ja…zadzwonię do Twoich rodziców i powiem im gdzie jesteś, gdyby się martwili – przełknął głośno ślinę zastanawiając się co im powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  35. W tej sytuacji nie mógł już nic zrobić. Nie potrafił zmusić się do wyjścia za nią, nie potrafił zmusić się do wybaczenia jej, choć naprawdę chciał. Po prostu czasami za bardzo kierował się rozumiem, czasami za bardzo kalkulował to, co mu się opłaca, a co nie i z jego obliczeń wyszło na to, że nie powinien tego robić. Że przecież jeśli jej zależy to wróci. A co jeśli nie wróci? Odsunął od siebie tę myśl. Nie chciał tego drążyć. Wiedział że Destiny była inteligentna i bardzo różniła się od większości dziewczyn, które mu ulegały. Ostatecznie przygotował się też na to, że więcej się do niego nie odezwie. Z jednej strony pokrętnie wytłumaczył sobie, że to też dla jej dobra, bo przecież on się nie zmieni, a jej tak bardzo przeszkadzał jego charakter. Zrzucił mokre spodnie i włożył suche dresy. Po czym podniósł swoją koszulkę, którą rzuciła. Nadal nią pachniała.

    OdpowiedzUsuń
  36. [ Nie wiem co dalej :P Chyba nie będziemy ciągnąć tego wątku, hę? ;> ]

    OdpowiedzUsuń
  37. [ Ja tam się na takich imprezach nie odnajduję, a komentarz napisałam, żeby nie było, że ignoruje, wolę takie cuś na czacie xD ale cicho... xD to ja coś zacznę, tylko muszę pomyśleć w jakich okolicznościach, albo z racji iż ja zacznę to pomóż i wymyśl okoliczności xD ]

    OdpowiedzUsuń
  38. Z imprezy wyszedł szybciej niż się pojawił, a powodem tej ucieczki była obecność Destiny. I może wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie fakt iż dziewczyna ta, kleiła się do jakiegoś gościa, którego Nate znał z widzenia. Zazgrzytał tylko zębami i całą siłę woli włożył w to by nie przyłożyć temu chłopakowi, po czym po prostu odwrócił się na pięcie i skierował w stronę parkingu, przy okazji popychając jakiegoś chłopaka. Oczywiście gdyby nie jeden z kolegów Nathaniela pewnie wywiązałaby się z tego niezła bójka, ale na szczęście sytuacja została opanowana, a brunet znalazł się na praktycznie pustym parkingu, między kilkudziesięcioma samochodami i obok jakieś pary całującej się na masce jednego z nich. Nathaniel usiadł na masce swojego samochodu i obracał w dłoniach swój telefon. W końcu wysłał sms’a pod numer, który podpisany był imieniem „Destiny”.
    „Dobrze się bawisz?”

    OdpowiedzUsuń
  39. Nie oczekiwał tego, że odpisze, właściwie to miał nadzieję, że tego nie zrobi, ale tępo wpatrywał się w ekran swojej komórki, nerwowo zaciskając dłonie w pięści. Też był zły, bo przecież najpierw próbuje go przekonać, że się zmieniła a tu nagle obściskuje się z innym. I ona twierdzi, że to on jest zły. Kto tu teraz jest hipokrytą? Słysząc stukot obcasów uniósł głowę, skory uznać iż zbliżała się do niego jedna z jego przyjaciółek, ale jakie było jego zaskoczenie, gdy zauważył Destiny. Przełknął głośno ślinę widząc z bliska jak wygląda i zrozumiał nagle dlaczego tak wpadła mu w oko. Zagryzł lekko dolną wargę i zsunął się z maski samochodu obserwując ją uważnie. Chyba miała ochotę mu przyłożyć.
    - Dobrze się bawisz? – powtórzył pytanie, które wysłał w smsie do niej. Jakim cudem mógł czuć się zdradzony, skoro tak naprawdę wcale nie była jego własnością? Jak mógł czuć się zazdrosny, skoro sam właściwie ją od siebie odsuwał. A jednak tak właśnie było i nie zamierzał tego ukrywać. Lustrował ją uważnym spojrzeniem chłonąc jej idealne ciało, a jego granatowe tęczówki błyskały tajemniczo w świetle księżyca.

    OdpowiedzUsuń
  40. Była niesamowicie ponętna. Te ruchy jej ciała, których pewnie nawet nie kontrolowała, te nieznaczne gesty, które jedynie pobudzały jego wyobraźnię…sama doprowadzała do tego, że bardziej skupiony był na jej ciele niż na słowach, które do niego kierowała. Właściwie to usłyszał może piąte przez dziesiąte z tego co do niego mówiła, a przecież jeszcze nic nie wypił. Zafascynowany obserwował jak pierś rudowłosej faluje pod wpływem płytkiego i szybkiego oddechu, a włosy w półmroku i mdłym świetle przybierają ten kolor, który tak lubił. A jednak nadal była tą samą dziewczyną, którą wtedy znał. Porywcza i z słabą głową. Uwielbiał gdy się złościła, wyglądała wtedy jeszcze piękniej niż zazwyczaj o ile to było w ogóle możliwe. Też zrobił krok w jej stronę przesuwając wzrokiem po jej dekolcie. On sam miał na sobie zwykłe jeansy i bokserkę, pod którą prężyły się wyraźnie zarysowane mięśnie.
    - A mówią, że złość piękności szkodzi – wymotał bardziej do siebie niż do niej, czując przyjemne mrowienie w dole brzucha. – Uwielbiałem gdy się złościłaś…- dodał szeptem stojąc bardzo blisko niej, tak że niemal dzielili się oddechem. Przesunął te swoje ciemnoniebieskie oczy na jej zielone tęczówki i uśmiechnął się nikle.

    OdpowiedzUsuń
  41. Przygryzł lekko dolną wargę, a jedna z jego dłoni bezwiednie ulokowała się na jej biodrze, przyciągając ją blisko niego tak, że dotykali się ciałami, a odległość między nimi była znikoma. Czuł przyspieszające tętno, a w jego żyłach zdawała się płynąć nie krew, a czysta adrenalina. To było lepsze niż skok na bungie. Sam oparł się o maskę audi, przygarniając ją jeszcze bliżej siebie. Nie odrywał jednak spojrzenia od jej oczu. Druga dłoń również znalazła się na jej biodrze. To nie była długa chwila, właściwie trwało to może z minutę, ale dla niego ciągnęło się w wieczność. Niemal nie mrugał. Miał wrażenie, że gdyby to zrobił ona zniknęłaby jak jakaś fatamorgana na pustyni pozostawiając go spragnionego.
    - Wiem – odrzekł cicho. – Ale i tak tu jesteś – szepnął pochylając się nad jej uchem. Przesunął nosem po jej szyi wdychając przyjemny zapach jej skóry. Tak, brakowało mu jej bliskości, tych chwil gdy nie potrafili utrzymać rąk z dala od siebie, tych chwil, które spędzili razem.

    OdpowiedzUsuń
  42. Napięcie rosło, powietrze gęstniało, robiło się duszno. Nie miał pojęcia jak to się stało, że jego dłonie zsunęły się z bioder na jej jędrne pośladki ukryte jedynie pod zwiewnym materiałem sukienki i dolną częścią jej bielizny. Westchnął cicho, czując że nie wytrzyma już tak zbyt długo i naprawdę nie wesoło się to skończy. Mimo wszystko nadal brnął w to wszystko. Nastrój przesiąknięty erotyzmem, pożądanie. Zacisnął dłonie na jej ciele i gwałtownie przyciągnął ja blisko siebie, wpijając się zachłannie w jej wargi. Chciał jej tu, teraz, natychmiast. Rozpaliła jego wszystkie zmysły. Wszystko działało na najwyższych obrotach, serce uderzało raz za razem wybijając szybki rytm, a umysł całkowicie się wyłączył. Powoli wycofywał się, ciągnąc ją za sobą. Nie miał zamiaru stać na środku ulicy pozwalając na to by ktoś się na nich gapił. Oderwał rękę od jej ciała i otworzył tylne drzwi samochodu po czym powoli wszedł do środka, prowadząc ją za sobą. W tym momencie dziękował Bogu za to, że wybrał model z przyciemnianymi szybami.

    OdpowiedzUsuń
  43. Nathaniel wiedział, że teraz nie było już na ziemi takiej siły, która byłaby w stanie oderwać ich od siebie. Teraz żaden z żywiołów nie mógłby ich od siebie odsunąć. Nie było barier, do pokonania, bo jedyną która im zagrażała było ich własne zachowanie. Jedną rękę wplótł w jej włosy, a drugą zaczął rozpinać zamek jej sukienki znajdujący się na plecach dziewczyny. Zachłannie skradał kolejne pocałunki z jej miękkich ust, od czasu do czasu próbując chwycić zębami jej dolną wargę. Nie potrzebował zbyt wiele czasu by rozpiąć jej sukienkę do końca. Wtedy też wysunął dłoń z jej włosów i obiema rękami zaczął zsuwać z jej ciała sukienkę, która teraz przecież była już całkowicie zbędna i po chwili wisiała niedbale na kierownicy z przodu samochodu, gdzie ją rzucił. Brakowało mu jej i to tak cholernie. Uwielbiał jej ponętne ciało i jej bezpruderyjność. Oderwał się od jej warg i uniósł się lekko przywierając ustami do jej rozgrzanej szyi, podczas gdy jego ręce błądziły po jej półnagim ciele.

    OdpowiedzUsuń
  44. - Jasne, jasne - mruknęła Avery pod nosem, ale w tonie jej głosu nie było nic wrogiego czy też nieuprzejmego. To prawda, nienawidziła ustępować ludziom i oddalać się tym samym od wcześniej zajmowanego stanowiska, ale teraz przecież chodziło o błahostkę. A Destiny wyzwalała w niej pozytywne emocje swoją przesympatyczną postawą. Co mogła zrobić?
    - Uwaga, ponieważ to się dzieje po raz pierwszy i ostatni - uśmiechnęła się szeroko, unosząc dłonie w geście wycofania, poddania się - Pozwalam Ci za siebie zapłacić. Szaleję.

    OdpowiedzUsuń
  45. [Może jakieś spotkanie w księgarni? Destiny mogłaby doradzić Vincentowi jakąś ciekawą lekturę, widząc jak męczy się z wyborem. Takie proste, lekkie. Potem zobaczymy. (:]

    OdpowiedzUsuń
  46. -Ja też nie jestem stąd. Przyjechałam tu półtora roku temu. Jestem z Manchesteru w Anglii. Ale...wkurzała mnie tamtejsza pogoda - zażartowała. Tak naprawdę jej rodzice również mieli tutaj lepsze oferty pracy i..płacy. - Myślę, że szybko się przyzwyczaisz do Palm Springs, tu jest naprawdę bardzo przyjemnie, jest mnóstwo ludzi mniej więcej w naszym wieku no i słońce. Caaały czas. To jest piękne - uśmiechnęła się szeroko. - Jak ci się tu podoba póki co?
    O tak, pogawędka o niczym. Lena sprawiała wrażenie, jakby w ogóle zapomniała o tym kim jest Destiny i jak może niechcący lub chcący namieszać w ich paczce.

    OdpowiedzUsuń
  47. Nie odrywał ust od jej rozgrzanej szyi, od czasu do czasu kąsając ją delikatnie, co pozostawiało malutkie czerwone ślady. Tak, będzie pamiątka na kilka dni. Natomiast jego dłonie sprawnie wsunęły się pod jej filigranowe ciałko rozpinając haftki jej stanika, który po chwili wylądował tam gdzie i reszta ich ubrań. Na moment oderwał się od jej szyi i zerknął na nią. W jego oczach płonął żywy ogień, co wyglądało dość interesująco zważywszy na fakt iż kolor oczu chłopaka zazwyczaj przypominał burzowe chmury. Nie trwało to jednak zbyt długo zsunął się nieco niżej całując i rysując językiem jakieś wzory na jej dekolcie i piersiach. Przesunął ręce na jej biodra, ściągając z niej ostatnią część jej garderoby. Teraz jego dłonie mogły swobodnie błądzić po nagim ciele dziewczyny, drażnić się z nią sunąc opuszkami palców po jej podbrzuszu czy wewnętrznej stronie ud i zatrzymując się nim dotarł do tego kluczowego punktu, podczas gdy usta pieściły jej piersi.

    OdpowiedzUsuń
  48. Właściwie to jego głowa była kompletnie pozbawiona jakichkolwiek racjonalnych myśli. Gdzieś tam pojawiło się kilka mglistych wspomnień, które teraz tak słabo pamiętał, gdyż całą jego zdolność koncentracji skutecznie uniemożliwiła właśnie Destiny. Założył więc, że na pewno brała jakieś tabletki antykoncepcyjne, przecież pamiętałby gdyby tak nie było. Podniecenie, pożądanie, namiętność, chęć posiadania jej jak najbliżej siebie, wszystkie emocje i uczucia skumulowały się w nim i wrzały w jego krwi, czego skutkiem było gwałtowne wejście w nią niemal do końca. Znów byli jednością, już nic nie stanowiło bariery między nimi. Pocałunkiem próbował wynagrodzić jej to, że nie był zbyt delikatny. Zachłannie skradał z jej miękkich warg kolejne pocałunki, opuszkami palców sunąc gdzieś po jej idealnym ciele. Uwielbiał jej dotykać, uwielbiał ją całować, uwielbiał się z nią kochać. I to go najbardziej zaskakiwało od samego początku, on jej nie wykorzystywał, nie pieprzył jej…po prostu się z nią kochał. Nie ważne że to były tylko słowa, ale te słowa odzwierciedlały rzeczywistość.

    OdpowiedzUsuń
  49. -Cóż, tutaj ludzie są w większości bardzo sympatyczni. Więc myślę, że spokojnie się do wszystkiego przyzwyczaisz i kto wie, może nawet spodoba ci się tu bardziej niż w Calais. Palisz? - spytała, unosząc paczkę fajek, jednocześnie proponując jej, by wzięła jednego papierosa.

    OdpowiedzUsuń
  50. Avery zamieszała w soku słomką, a następnie pociągnęła spory łyk. Taaak, zdecydowanie tego potrzebowała. Uśmiechnęła się z zadowoleniem. Należała do ludzi, którzy potrafią się cieszyć małymi rzeczami.
    - W trzeciej - skinęła głową - Profil taneczny. A Ty?
    Przyjrzała się dziewczynie. Coś w jej wyglądzie, zachowaniu, a może sposobie w jaki się poruszała, mówiło Ave, że jest artystką. Zaraz się okaże czy rzeczywiście ma takiego nosa do ludzi z jakiego słynie.

    OdpowiedzUsuń
  51. [ A tam ;) Wiadomo o co chodzi i w ogóle, więc może coś z później? ;> ]

    OdpowiedzUsuń
  52. Nie mógł zrozumieć jak można tak szybko przejść z etapu idealnego połączenia do etapu kompletnego braku kontaktu ze sobą. Seks seksem, ale co dalej. Tkwili w ciszy, siedząc na skórzanych fotelach, patrząc na siebie tylko w momencie, gdy ta druga osoba nie patrzyła. Nie mogli znaleźć tematu, który mogliby poruszyć, a może i by znaleźli, gdyby chcieli o tym rozmawiać. Wbrew pozorom właśnie dlatego wolał czyny od słów. Łatwiej było mu coś zrobić niż mówić o tym. Wyciągnął rękę i włączył cicho radio. Lekko przygryzł dolną wargę słysząc jakąś irytującą melodię, toteż zaraz wyłączył odtwarzacz.
    Wziął głęboki oddech nerwowo pocierając dłońmi o swoje kolana. Niepewnie spojrzał w jej kierunku.
    - I co teraz? – zapytał. W jego głosie nie było już tego chłodu, którym raczył ją odkąd się pojawiła w Stanach.

    OdpowiedzUsuń
  53. - Myślę, że… - przesunął końcem języka po swoich spierzchniętych wargach, unikając jej spojrzenia. - …że muszę mieć trochę czasu – dodał szybko i spojrzał na nią przelotnie. – Zrozum mnie – szepnął w jej kierunku i spojrzał na nią. – Gdybym ja zrobił coś takiego Tobie, posłałabyś mnie do wszystkich diabłów bez względu na moje uczucia – zagryzł dolną wargę i znów popatrzył gdzieś przed siebie. – Chcę Cię mieć blisko, ale daj mi czas przemyśleć to wszystko, przyzwyczaić się do myśli, że wróciłaś – westchnął głośno i po prostu ją przytulił. Nie miało to żadnych podtekstów, po prostu przyjacielski gest, nic więcej.

    OdpowiedzUsuń
  54. - Destiny – złapał jej dłoń, żeby ją zatrzymać. Nie miał zamiaru powiedzieć nic, co miałoby ją urazić czy w jakikolwiek sposób zranić. Potrzebował czasu by wszystko sobie jakoś ułożyć i przyzwyczaić się do myśli, że ona tu jest, że jest tu dla niego i nie ma zamiaru powtórzyć swojego błędu. Musiał zastanowić się jak ma to wszystko wyglądać, z czego będzie musiał zrezygnować i jak będzie musiał się zmienić. To nie było proste, nie dla kogoś takiego jak on. Związek? W jej mniemaniu pewnie miał się opierać na szczerości, wierności i miłości. On nigdy nie był wierny jednej dziewczynie, nigdy. – Poczekaj – ścisnął delikatnie jej dłoń. – Chcę spędzać z Tobą czas, chcę Cię lepiej poznać, bo mam wrażenie że tamta dziewczyna, którą miałem okazję poznać to nie byłaś prawdziwa Ty – zagryzł dolną wargę. – Może to żałosne, ale co powiesz na szampana, truskawki w czekoladzie i zwykłą rozmowę? – zaproponował, przebiegając wolną ręką po swojej twarzy. Wyczuł kilkudniowy zarost na swojej twarzy, najwyraźniej ostatnio nie miał głowy do takich szczegółów, jego myśli zaprzątała ona.

    OdpowiedzUsuń
  55. Rozbawiła go swoimi słowami. Wiedział, że ona nigdy nie miała problemu z mówieniem co lubi, czego nie, co czuje i tak dalej, była jego przeciwieństwem w tych kwestiach. Pochylił się w jej kierunku i pocałował czubek jej nosa, po czym zręcznie przeskoczył na siedzenie z przodu i zajął miejsce za kierownicą. Odwrócił się też do tyłu i gestem zaprosił ją na fotel po swojej prawej stronie. Jego celem miał być supermarket znajdujący się nieopodal. Wiedział, że mimo później pory jest jeszcze otwarty i będą mogli kupić to, co jest im niezbędne. Odpalił silnik i włączył się do ruchu, by po chwili zatrzymać się przed wyżej wspomnianym sklepem.
    - Chodź, zrobimy małe zakupy – wysiadł z auta wyjmując jedynie portfel i zabierając kluczyki.

    OdpowiedzUsuń
  56. W supermarkecie nie było prawie nikogo. No może ze czworo klientów łącznie z nimi, ochroniarz i kasjerka, która tak nawiasem mówiąc była sąsiadką Nathaniela. Chłopak sięgnął po koszyk i przesuwał się powoli między regałami zabierając to, co uznał za konieczne. Paluszki z sezamem, butelkę pepsi, truskawki, czekoladę, bitą śmietanę i szampana, po czym z takowym asortymentem stanął przed kasą, bacznie obserwowany przez młodą kobietę, która podliczyła ich zakup. Najwyraźniej nie bardzo podobał jej się fakt iż Nathaniel pojawił się tam o tej porze w towarzystwie ślicznej Francuzki. Brunet jednak nie zauważył tego, zapłacił, podziękował i opuścił sklep.
    - Dokąd jedziemy? – zapytał. W sumie miał parę pomysłów, ale postanowił dać szansę dziewczynie, a nuż w ciągu tych paru dni odkąd tu jest znalazła jakieś ciekawe miejsce którego on przez całe swoje życie nie dostrzegł. W sumie sam w to nie wierzył, ale warto było zapytać.

    OdpowiedzUsuń
  57. - Zabrzmiało podejrzanie – zażartował otwierając obszerny bagażnik, gdzie też miał w zwyczaju wrzucać wszystkie zakupy, nawet drobiazgi. Po chwili z cichym stuknięciem zamknął klapę i ruszył do drzwi. Wsiadł za kierownicę i poczekał aż Destiny zapnie pasy, sam zrobił to samo i odpalił silnik. – Właściwie to znam tutaj każde miejsce, ale nie wiem które nadawałoby się na dzisiejszy wieczór – zamyślił się wyjeżdżając na główną ulicę. Chciał spędzić z nią trochę czasu, mimo że nadal nie był pewny co do jej intencji. Najwyraźniej zaufanie łatwo można stracić a ciężej zyskać. – Kiedyś w dzieciństwie miałem z Jamesem takie miejsce, w którym spędzaliśmy całe dnie. To był domek na drzewie zbudowany przez naszego dziadka na działkach za miastem. Jest naprawdę solidny także bez obaw możemy tam spędzić trochę czasu – zaproponował. Dawno tak mnie był, a to była dobra okazja do tego by odwiedzić miejsca, z których miał naprawdę dużo wspaniałych wspomnień.

    OdpowiedzUsuń
  58. Na miejscu znaleźli się po upływie zaledwie kwadransa. Chłopak zaparkował swój samochód przy bramie, po czym wysiadł i zabrał zakupy z bagażnika, czekając na to aż Destiny do niego dołączy. Właściwie od jakiegoś czasu praktycznie cały czas milczał, najwyraźniej miał wiele spraw do przemyślenia. Wszedł na teren działek, które należały do jego rodziny kierował się w stronę dość dużego budynku, który bez obaw mógłby służyć za dom dla normalnej co najmniej czteroosobowej rodziny – im służył za schowek czy magazyn. Za owym budynkiem znajdowało się rozłożyste drzewo w którego gałęziach krył się drewniany domek. Nate zbliżył się do konaru i pociągnął za zwisający z góry sznurek by po chwili z góry spadła misternie pleciona, sznurowana drabina.
    - Panie przodem – zaśmiał się, wskazując jej ręką by ruszyła przodem.

    OdpowiedzUsuń
  59. Domek to było chyba złe określenie, gdyż było to jedno niewielkie pomieszczenie, ale na spędzenie przyjemnego wieczoru było idealne. Nathaniel rozłożył koc, który zabrał z samochodu na drewnianej podłodze i usiadł po turecku poklepując lekko miejsce obok siebie. Ze swojego plecaka, do którego spakował zakupy wyjął szampana, truskawki, czekoladę i paluszki.
    - Obawiam się, że nie roztopimy tutaj czekolady i musimy zadowolić się samymi truskawkami, które ewentualnie można zagryzać kostkami czekolady – zaśmiał się pogodnie, sięgając po szampana, którego otworzył z charakterystycznym wystrzałem, po czym podał jej butelkę by pierwsza się napiła, gdyż niestety nie miał również szampanówek by rozlać napój. – Więc… - zaczął opierając się rękoma za swoimi plecami. – To będzie głupie, ale zagrajmy w sto pytań – był świadom, że nie będzie na tyle kreatywny by wymyślić sto pytań, ale zawsze można było spróbować. – Raz ja, raz Ty, co myślisz? I nie, to nie jest moje pierwsze pytanie – wytknął jej język nim ta zdołała cokolwiek powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  60. Nim rozpoczął tą całą zabawę zerknął na nią przelotnie i włączył muzykę ze swojej komórki. Losowe wybieranie wytypowało utwór Robbiego Williamsa – Road to Mandalay, a on uśmiechnął się lekko. Ostatnio ta piosenka ciągle chodziła mu po głowie, toteż nucąc ją pod nosem zastanawiał się nad swoim pierwszym pytaniem. Pociągnął łyka z butelki, gdy Destiny mu ją oddała, wziął do ust kostkę czekolady i wywracając zabawnie tymi swoimi ciemnoniebieskimi oczyma wybrał jedno z wielu standardowych pytań.
    - Ulubiona piosenka? – tego można było się po nim spodziewać. Odnalazł na podłodze jej dłoń i bez namysłu uścisnął ją delikatnie.

    OdpowiedzUsuń
  61. Jej odpowiedź była najwyraźniej bardzo satysfakcjonująca, bo na twarzy chłopaka wykwitł zadowolony uśmiech. Widać aprobował gust muzyczny swojej towarzyszki. Słysząc jej pytanie roześmiał się. To było banalne pytanie, aczkolwiek po dłuższym zastanowieniu doszedł do wniosku, że istnieje jednak więcej niż jeden film, który wyjątkowo mu się podobał.
    - Zdecydowanie „Lot nad kukułczym gniazdem”, „Zielona mila” i chyba „Dwóch gniewnych ludzi” – odpowiedział powoli. – Ale zapewniam Cię, że jest mnóstwo świetnych filmów, które mógłbym Ci polecić, ale o tym może innym razem – mrugnął do niej przesuwając kciukiem po wewnętrznej stronie jej dłoni. – Największe marzenie?

    OdpowiedzUsuń
  62. - Proszę Cię, nie mów że masz zamiar mieć duży dom z ogrodem, psa i gromadkę krzyczących dzieciaków? – zażartował sięgając po truskawkę. I w tej kwestii zasadniczo się różnili. On nie marzył o rodzinie, bo ją miał. Nie chciał mieć dzieci, bo ich nie lubił, no i miał alergię na sierść zarówno psów jak i kotów oraz innych zwierzątek futerkowych. Oczywiście wiedział doskonale, że pewnie i tak właśnie będzie, że kiedyś się ożeni, co prawda pewnie również rozwiedzie i będzie miał dziecko, może dwoje, w co szczerze wątpił. Ale tak właśnie widział i przeczuwał swoją przyszłość. Nie powiedział jej jednak tego, najwyraźniej obawiał się jej reakcji.

    OdpowiedzUsuń
  63. Obserwował ją i widział to spojrzenie, to uczucie. Nagle ta cała miłość zaczynała go przytłaczać. Nie chciał aż takiego jej ogromu. Nerwowo poruszył się w miejscu i sięgnął po jedną z truskawek, chcąc zaprzątnąć myśli słodyczą jej smaku. Chyba jednak nie był przygotowany do tego co zgotował mu los i tym bardziej zadowolony był ze swojej decyzji o tym by uzbroić się w cierpliwość i uporządkować to, co miedzy nimi było.
    - To łatwe – oświadczył rozbawiony, posyłając jej rozczulony uśmiech. – Moje szesnaste urodziny i prezent, który sprawili mi rodzice. Nie wiedziałem, że znają mnie tak dobrze – wyjął z kieszeni kluczyki do swojego audi Q7. – Nawet chyba nie jesteś sobie w stanie wyobrazić jak się cieszyłem – roześmiał się wspominając ten moment. – Pierwszy pocałunek? – nie było to pytanie dostatecznie sprecyzowane, ale wiedział, że Destiny zrozumie.

    OdpowiedzUsuń
  64. Materialistą? Nie, to chyba nie do końca o to mu chodziło. On zbyt niezdarnie dobierał słowa, ale nie zauważył, że w ten sposób ją zraził, z resztą nie ważne. Obserwował zmianę w jej zachowaniu i skarcił się w myślach za to, że chyba niezbyt dyskretnie próbował utrzymać ten cały dystans między nimi. Słysząc jej opowieść zaśmiał się pod nosem. On chyba nie do końca pamiętał swój pierwszy pocałunek. Chociaż…nie no, w sumie pamiętał. Kolejne pytanie nieco zbiło go z tropu. Zastanawiał się czy Destiny chce usłyszeć prawdę czy może coś co sprawi jej przyjemność, bo prawda nie koniecznie mogła mieć taką zdolność.
    - Nie mam pojęcia – przyznał zgodnie z prawdą. – Nagle coś jakby przełączyło się w moim umyśle. Nagle nie mogłem myśleć o niczym innym, o nikim innym, chciałem…nie, to złe określenie, ja musiałem Cię mieć. To było prawie jak fizyczny ból, który ukoiłaś. Nie mogłem skupić się na niczym oprócz tego jak delikatną masz skórę, cudownie lśniące włosy, łagodny uśmiech kuszących ust i to spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  65. Dobra, powinni skończyć z tymi gierkami. Najwyraźniej oboje źle się z tym czuli. Westchnął głośno i znowu napił się szampana. Nie potrafił chodzić wokół czyichś uczuć na paluszkach, po prostu nie potrafił. Przed zadaniem jej kolejnego pytanie głęboko się zastanowił, po czym sięgnął po truskawkę i uniósł głowę by na nią spojrzeć.
    - Dlaczego właśnie ja? – zapytał niezbyt przekonany, czy to nie rozpęta wojny. – Jest tylu innych facetów i w Calais i tutaj, więc co takiego widzisz we mnie? – zagryzł mocno dolną wargę tak, że przez chwilę miał wrażenie, że czuje metaliczny smak własnej krwi.
    Po tym jak to pytanie rozbrzmiało, nie był już taki pewny czy chce znać odpowiedź. Po prostu obawiał się tego, co może usłyszeć.

    OdpowiedzUsuń
  66. [To jest dobre pytanie, nie wiem. Jeśli przez przypadek cię olałam, to przepraszam bardzo, nie chciałam i nie mam pojęcia jak to się stało. Ale nie wiem już za bardzo na jakim momencie skończyłyśmy, więc może zaczniemy coś nowego?]

    OdpowiedzUsuń
  67. [Ja zaczynałam poprzednim razem, więc teraz liczę na Ciebie :D]

    OdpowiedzUsuń
  68. - Dlaczego nie? – uniósł brew ku górze jakby nie do końca wierzył w to, że ona nie widzi jego prawdziwego „ja”. Dobra, może zależało mu na niej, chciał by była blisko, by była jego, ale zapewne nie mógłby zrezygnować z innych dziewczyn, które bez skrupułów pakowały mu się do łóżka. Otrząsnął się z dziwnego letargu i odepchnął od siebie złośliwe myśli, które zebrały się w jego głowie. – Dlatego, że mnie znasz, wiesz jaki jestem i wiesz, że się nie zmienię. Czasami miewam przebłyski dobroci, czasami zdarza mi się być miłym, czasami jestem szarmancki i uroczy, ale tak nie jest zawsze. Uwielbiam seks, uwielbiam przelotne romanse, uwielbiam się bawić, nie jestem stały w uczuciach, nie chcę zakładać rodziny, raczej nie będę miał stałej pracy, jestem niecierpliwy, złośliwy, hałaśliwy, leniwy i uzależniony od papierosów – wyrzucił z siebie. – Nie sądzę byś mogła zaakceptować mnie licząc wyłącznie na moje zalety, starając się nie dostrzegać wad – wypuścił ze świstem powietrze z ust. – Wiem, że mieszam Ci w głowie i za to przepraszam, zauroczyłaś mnie już w Calais i naprawdę mi na Tobie zależy, może między innymi dlatego, że potrafiłaś powiedzieć mi nie – uśmiechnął się niepewnie i sięgnął po butelkę. – Stawiam na szczerość i jeszcze raz przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  69. [Czemu by nie :D Tylko powiedz czy sugerujemy się tym, że Destiny i Russ poznali się na tamtej francuskiej imprezie czy rozpoczynamy zupełnie nowe powiązanie?]

    OdpowiedzUsuń
  70. [Dobra, ja tu widzę, że pani jest aktywna (jako jedna z nielicznych) to przyjdę i spytam o ewentualną chęć na wątek/powiązanie. Niby pisze, że zawsze jest, ale nigdy nic nie wiadomo xD.]

    OdpowiedzUsuń
  71. [oh, w imieniu swoim i Mike bardzo dziękujemy ;> a chęć na wspólny wątek jest, oczywiście, że tak. Ty wymyślasz pomysł na wątek, ja piszę, ok ? ;)) ]

    OdpowiedzUsuń
  72. [i zapomniałam dodać, że masz baardzo ładną kartę postaci, a Twoja Destiny jest równie śliczna ;) jeszcze raz dziękuje za komplement]

    OdpowiedzUsuń
  73. [Myślę, myślę nad wątkiem i wymyśliłam, żeby Destiny próbowała trochę wyleczyć Russella z uzależnienia do swojego brata, kiedy to podejrzała ich kłótnie w parku. Nie wiem... Jakoś tak przez nieobecność straciła wprawę, muszę ją znowu nabrać. Powiedz czy się zgadzasz, albo czy masz jakiś lepszy pomysł, wtedy zacznę :) ]

    OdpowiedzUsuń
  74. [A czy macie jakieś pomysły? Bo mi ich ostatnio brakuje, plus nie wczułam się jeszcze w tego bloga ;)]

    OdpowiedzUsuń
  75. [Na tamtej imprezie się raczej polubili, więc mogą ciągle być dobrymi znajomymi, ale Destiny nie będzie jeszcze nic wiedzieć o tajemnicy Russella. Zacznę nawet :D ]

    Ścisnął telefon w dłoni, oczekując że znowu poczuje znajome wibracje. Siedział na plaży, nieobecnym wzrokiem wpatrując się w ocean. Był taki spokojny, taki piękny... A jednak ten widok nie mógł uspokoić Russella, po którego policzkach spływało kilka ogromnych łez. Tak, dokładnie taki był Russell Collins, bez tej swojej sztucznej maski, nonszalancji i wyższości.
    W końcu nie wytrzymał i choć obiecał sobie, że tego nie zrobi, to wybrał numer do swojego brata. Niech to szlag! Dlaczego on ostatnio miał takie chore akcje?
    - Josh, halo? Gdzie jesteś?
    W odpowiedzi usłyszał, że w drodze. Mimo pytania nie dowiedział się konkretnie gdzie, tyle że Holden wiezie go w jakieś specjalne miejsce. Cholera jasna, cholerny Holden, przez którego wszystko się zaczęło.
    - Kochanie, wracaj do domu, proszę. Źle się czuję, boję się, chcę żebyś był przy mnie. - Kłamał. Wielokrotnie brał swojego brata na takie gierki, a ten przerażony nawrotami choroby Russella, zawsze wracał. Jednak nie tym razem.
    Usłyszał kilka niemiłych słów, które wypływały przeważnie z ust Holdena. Sam Josh nie powiedział zbyt wiele, powiedział jedynie, że powinien zadzwonić do swoich licznych przyjaciół, skoro tak mu źle. Chyba o to się pokłócili, Russell przez wiele niemiłych słów ze swojej strony, jak i ze strony Josha, już zupełnie stracił rachubę.
    - Cholera jasna, rób jak chcesz - wysyczał w końcu do słuchawki. - Tylko nie oczekuj, że będziesz miał do czego wracać. To nasz koniec, rozumiesz? KONIEC! Koniec czegoś, co nigdy nie miało prawa istnieć.
    Zanim Russell zdał sobie sprawę, że zagalopował się i powiedział o kilka słów za dużo, Josh już zdążył się rozłączyć. Nie wierzył, że on wypowiedział te słowa.
    Rzucił telefonem gdzieś przed siebie, chyba pod czyjeś nogi, a sam położył się, chowając twarz w piasku. Nie bał się płakać przy tych wszystkich, teraz dopiero ból ostatnich lat z niego wyszedł...

    [Wyszło tak... dziwnie. Ale co tam xD]

    OdpowiedzUsuń
  76. Pociągnął nosem. Miał już wstać, pójść gdzieś, gdziekolwiek, ale kończyny odmówiły mu posłuszeństwa. Serce łomotało mu w piersi, dziwne myśli nie mogły opuścić jego głowy. Aż w końcu poczuł ten zapach... Dojść znajoma woń kwiatowych perfum uderzyła do jego nozdrzy. Uspokoiło go to trochę, przynajmniej na tyle, by na kilka chwil powstrzymać łzy. Obrócił głowę i zauważył blond włosy należące do jakiejś dziewczyny. To ona głaskała go po głowie, sama będąc pogrążona we własnych myślach. Przyglądał jej się przez chwilę, aż doszło do niego kim jest.
    - Destiny... - mruknął przyciszonym głosem. Otarł resztki łez dłonią, choć nie dało to zbyt wiele, bo i tak wyglądał żałośnie. - To dziwne, że musisz oglądać mnie w takiej sytuacji.
    Nie próbował nawet udawać, że wszystko jest okej, bo nie było i dziewczyna dobrze to wiedziała. No cóż... Widok szkolnego casanovy, który wije się na piasku z rozpaczy, raczej był widokiem dość komicznym. W sumie... Cieszył się, że spotkał akurat Destiny. Ona raczej nie wykorzystałaby tej kompromitującej sytuacji przeciw niemu, między innymi dlatego, że nie miałaby z tego zbyt wielu korzyści.
    - Zostaniesz tu ze mną? - poprosił szeptem. Zjawisko, że Russell Collins o coś kogoś prosił, było też raczej niezbyt częstym widokiem. I kolejne szczęście, że to była właśnie Destiny, kto inny wykorzystał by przeciwko niemu GRĘ, o której dziewczyna nie mogła wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  77. Jej dotyk go uspokajał, więc przysunął się bliżej i pozwolił by delikatnie gładziła go po włosach. Prawdopodobnie gdyby jej teraz nie spotkał, leżałby tutaj do późnej nocy, a gdy zaczęłoby padać, wróciłby do domu, spakował wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i pojechałby do domu, do Nashville. Gdy już nie było Josha, nie miał po co siedzieć w tym zadupiu Palm Springs.
    - Pieprzyć miłość... - szepnął zmęczonym głosem. - Chociaż mówi się, że nie nie powinniśmy pieprzyć miłości, tylko osobę, przez którą tak uważamy. A, do cholery, prawda jest taka, że nie marzę w tym momencie o niczym innym, żeby znowu móc się z nim pieprzyć, żeby było między nami tak dobrze. Cholerny Josh... Dlaczego on musi być takim idiotą?
    Dobrze wiedział, że Destiny mu nie odpowie, bo nawet nie znała Josha, ale pytał chyba sam siebie. Dlaczego aż tak bardzo wykraczał za granice, które już dawno sobie wyznaczyli, a te i tak były dalekie od normy.
    - A Ty... Co się u Ciebie takiego stało?
    Odsunął się od Destiny. Jeszcze wróci do jej uścisku, który niewątpliwie był lekiem na zranione serce, ale teraz musiał zapalić. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów, wyjął jednego i zapalił, wyciągając resztę ku dziewczynie.

    OdpowiedzUsuń
  78. - Wiem co czujesz... - szepnął i wyciągnął rękę, odgarniając z czoła Destiny kilka niesfornych kosmyków włosów, które wpadały jej do oka. - Ja i mój chłopak... W sumie to nie wiem czy nie już były chłopak... Zawsze byliśmy w otwartym związku. Od, cholera jasna, czterech lat - włożył papierosa do ust, z całych sił starając się, żeby znowu nie zacząć płakać. Ale nie potrafił, Josh był dla niego tak ważną osobą, że myśl o utracie, bolała strasznie. - Zawsze żyliśmy ze sobą w otwartym związku. Ja spałem z kim chciałem, on też, ze względu na naszą dość znaczącą różnicę wieku. Zasada była jedna, nikomu innemu nie mogliśmy powiedzieć, że go kochamy. Ale on złamał tą zasadę... Cholera jasna, cholerny Josh - przeklął znowu i zacisnął palce tak mocno na papierosie, że ten złamał się w pół. - To się nie mogło udać, po prostu nie mogło. Dziewiętnaście lat i dwadzieścia pięć. Nawet wolę nie myśleć jak ja mu teraz w domu spojrzę w oczy...
    Westchnął, wzrok spuszczając na piasek. Nie miał siły na nic, ani żeby strzepnąć ze stóp parzącego go papierosa, ani żeby wyciągnąć kolejnego.
    - Tobie się jeszcze ułoży Destiny. Nie z tym, to z następnym, jeszcze wiele chłopaków przed Tobą - uśmiechnął się delikatnie. - Ale ja jestem pewien, że to ten jedyny. Ze względu na okoliczności w jakich zaczęliśmy być razem, wiem że taka miłość nie zdarza się dwa razy. Pieprzona miłość. I najgorsze jest to, że mimo takiego narzekania na nią i na tego przeklętego Josha, strasznie ich pragnę.

    OdpowiedzUsuń
  79. [Właśnie sobie przypomniałam, że nie rzuciłam pomysłem u pani! I'm sorry. Zrobię to do jutra, obiecuję. Przynajmniej teraz już na pewno nie zapomnę]

    OdpowiedzUsuń
  80. [Jak coś nie będzie pasować to to zmień ;)]

    Każdy posiada jakieś ulubione zajęcie, dzięki któremu odpływa gdzieś i może zapomnieć o wszystkim co go trapi. Cóż takiego robił Jacques? Wędrował na plażę ze swoją gitarą. Siadał gdzieś w wyludnionym miejscu, patrzył chwilę w stronę wody, potem na niebo. Po jakimś czasie brał do rąk gitarę i zaczynał grać. Czasami do tego dołączał wokal. Jego ciepły i wyrazisty głos sprawiał, że chciało się go cały czas słuchać. Jednak tylko nieliczni usłyszeli jak on śpiewa. Dlaczego? Nie lubił pokazywać innym osobom, że potrafi coś robić bardzo dobrze. Wolał, żeby została przy nim opinia ta, którą ma lub właściwie nie ma.
    Tego dnia Jacques także wybrał się na plaże z gitarą. Najpierw jego rytuały, a potem dopiero zaczął grać. Na początku jakieś mało znane utwory, a potem te znane i lubiane. Nie chciał śpiewać, ale to wszystko wyszło samo od siebie, gdy zaczął grać piosenkę zespołu The Frey - Look after you. Przy niej zapominał o wszystkim, nie interesowało go nic, nie zauważał czy ktoś go słucha lub obserwuje. W takich momentach kochał swoje życie bardzo mocno.

    OdpowiedzUsuń
  81. - Nie bądźmy głupi, nie płaczmy... - szepnął, stykając swoje czoło z czołem Destiny. Pogłaskał ją delikatnie po policzku, ścierając z jego łzy. - Nawet jeżeli utknęliśmy w ślepej dupie.
    Sam sobie poniekąd nie wierzył, nawet jeżeli próbował. To wszystko było bezsensu. Cała ta sytuacja powinna się nigdy nie wydarzyć, jego miejsce było przecież na domowym ganku, z notatnikiem i ołówkiem w ręku, szkicując Josha, który czyta kolejną książkę weterynaryjną.
    - Nathaniel Williams do dupek, jeżeli o niego ci chodzi - wyszeptał cicho, głaszcząc ją po włosach.
    Nie bardzo wiedział czy zamierzone było, że wyjawiła mu kim jest jej obiekt westchnień. W sumie, też powinien jej powiedzieć o Joshu, ale... Jeszcze nie czas na to.
    - Zawsze nim był, odkąd tylko pamiętam. Nie wiem co takiego wyjątkowego w nim zobaczyłaś - wyszeptał, a potem ugryzł się w język. Nie powinien tego mówić, za bardzo zagalopował się ze swoimi przemyśleniami. Ale było już za późno... - Przepraszam, po prostu... Po prostu naprawdę tak myślę. Jesteś za słodka, za miła, żeby... Dać się tak wykorzystywać. Niby nic o was nie wiem, ale mam takie dziwne przeczucie. Bo kiedy wyobrażam sobie Ciebie z nim... Nic nie widzę, nic o co warto walczyć.
    Zranił ją tymi słowami, był tego pewien, ale nawet jeżeli by teraz próbowała uciec, nie pozwoliłby na to. Jeżeli czuł, że to bez sensu, nie mógł popuścić tego bez komentarza.
    - Przepraszam, za prawdę - wyszeptał po chwili milczenia. - Ale gdybyś zobaczyła kiedyś mnie i Josha, zrozumiałabyś o co chodzi. Pieprzyć to, że jesteśmy cholernymi braćmi. Bo to jest w sumie chyba jedyny problem między nami. Do niego czasami dochodzi, że to złe, a ja nie odpuszczę tak łatwo. Kogo obchodzi co sobie ludzie o nas pomyślą?

    OdpowiedzUsuń
  82. Ostatnie dźwięki utworu, ostatnie słowa. Chłopak otworzył oczy i spojrzał przed siebie. Wszystko wyglądało tak, jak przed chwilą. Może prawie wszystko, bo czuł na sobie czyjś wzrok. Powoli się odwrócił i zauważył prześliczną dziewczynę. Uśmiechnął się do niej nieśmiało i odwrócił wzrok.
    Sam nie wiedział co o tym wszystkim sądzić. Mogła wziąć go za jakiegoś idiotę, który nie ma co robić i przyszedł na plażę popisywać się tym, że potrafi grać na gitarze i śpiewać. On sam wiedział, że to byłoby kłamstwo. Kochał plażę, kochał grę na gitarze, kochał śpiew i uwielbiał łączyć to wszystko w jedność. Nie zależało mu na tym, aby ktoś zwracał na niego uwagę. Robił to tylko dla siebie, bo sprawiało mu to dużo przyjemności.
    - Podobało Ci się? - ponownie spojrzał w stronę tamtej dziewczyny, ale tym razem na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech.
    Raczej nie należał do mistrzów w dziedzinie zagadywania do nieznanych mu osób, ale od czegoś przecież trzeba zacząć, prawda?

    [Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia :D]

    OdpowiedzUsuń
  83. [szczerze nie bardzo mam pomysł, ostatnio nie wiem czemu jakiś mam zanik weny twórczej ;/ ]

    OdpowiedzUsuń
  84. [Nie wiem czemu byłam pewna, że odpisałam na ten wątek xD Ale już naprawiam swój błąd, wybacz że tyle to trwało, ale ostatnio miałam strasznego lenia.]

    - Wiesz... - wyszeptał cicho, zaczynając bawić się jej włosami. - Zupełnie nie czuję tego, żebyśmy byli braćmi. Znam go całe życie, wiem o nim wszystko, a jednak każda wspólna minuta jest wyjątkowa. Ludzie nas znienawidzą, ale kogo to obchodzi? Na pewno nie nas, skoro jesteśmy razem szczęśliwi, ale co z naszą matką? Nie wyparłaby się nas, nie jest taka, choć z ojczymem zastanawialiby się, gdzie popełnili błąd.
    Oparł policzek o ramię Destiny. Burczało mu w brzuchu, zawsze kiedy czuł żal, jadł za pięciu, a potem jeździł konno albo chodził na uliczne bijatyki, żeby to wszystko spalić.
    - Naprawdę go kochasz... - wyszeptał cicho, wiedząc że nic nie zrobi, by Destiny nagle przestała cokolwiek czuć do Natea. To tak jakby ktoś nagle mu powiedział, że nie może być z Joshem. Nie zniósłby tego, tak samo jak teraz nie znosił, że cholerny Josh wolał jakiegoś cholernego Holdena, zamiast kogoś, komu wmawiał, że go kocha. - Więc zastąp mu wszystkie dziewczyny. Pokaż mu, że lepiej mieć jedną wspaniałą niż kilka do niczego. Bądź silna kochanie - powiedział tym swoim dopingującym głosem, albo przynajmniej próbował przybrać taką tonację głosu, ale trochę mu nie wyszło. - Miłość to bitwa i możemy ją wygrać, albo przegrać. A to od Ciebie zależy, jaką bronią będziesz walczyć. A teraz chodź. - Podniósł się, a potem usiłował pomóc Destiny wstać. - Jestem głodny. Cholernie źle płacze mi się na pusty żołądek. Co wolisz? Pizzę czy lody?

    OdpowiedzUsuń
  85. Uśmiechał się, słuchając jej wypowiedzi. Najwidoczniej poprawił jej humor co ewidentnie wiązało się z tym, że i jego się polepszył. Kochał te momenty, w których słyszał, że to właśnie za jego sprawą, ktoś zapominał o problemach, kłopotach i całym złu, które napotykał na swojej życiowej drodze.
    - Bardzo mnie to cieszy - uśmiechał się do niej przyjaźnie. - Dlaczego ją kochasz? - spojrzał jej prosto w oczy. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale czuł się przez nią zahipnotyzowany. Sam, jakby przeciwko sobie, zaczął grać kolejny utwór. Kilka pierwszych dźwięków i ponownie zaczął śpiewać. Tak jak zawsze miał zamknięte oczy, ponieważ wtedy jeszcze bardziej oddawał się temu co kochał robić.

    OdpowiedzUsuń
  86. - To najpierw pizza, a potem kupimy sobie dwa litrowe pudełka najlepszych lodów i pooglądamy zachód słońca. Trzeba uczcić koniec dnia z nadzieją, że kolejny będzie lepszy - powiedział ze szczerym uśmiechem i wziął Destiny za rękę. Nie wiedział czy spodoba jej się ten gest, ale chciał... Co właściwie chciał? Chciał przez to poczuć się jak dziecko, beztrosko bawić się i nie myśleć, że coś takiego jak miłość istnieje. - Tam - wyciągnął palec, pokazując budynek znajdujący się jakiś kilometr od nich - jest świetna pizzeria. Lepszą pizzę robią chyba tylko we Włoszech - zachichotał. Nie wspomniał ani słowem, że to miejsce cholernie kojarzyło mu się z Joshem. Często siadali przy jednym ze stolików na tarasie i obserwowali fale rozbijając się o brzeg. Bardziej zastanawiał się... Jak ludzi widzieli ich związek? Teraz, kiedy byli młodzi, jeszcze to przejdzie, ale co będzie, kiedy będą mieli już czterdzieści lat? - Powiedz mi, Destiny... - powiedział niemalże szeptem. - Jak to wygląda z boku? Ja i Josh. I powiedz wszystko co myślisz, nie ważne jak bardzo mogłabyś mnie zranić, bo i tak tego nie zrobisz. Jestem za głupi i za bardzo zakochany, żeby coś takiego wbiło mi się w serce.

    OdpowiedzUsuń
  87. Wystawił twarz ku ciepłym promieniom słonecznym i szedł chwilę w milczeniu z lekko przymrużonymi oczami. Nie myślał o niczym, starał się całą swoją uwagę skupić na szumiących falach i swojej ręce obejmującej dłoń Destiny. Po chwili zatrzymał się nagle i zdjął z nóg buty, pozwalając by między palce zatopił mu się ciepły piasek.
    - Użycie stwierdzenia, że jest moją heroiną, jest jak najbardziej właściwe - powiedział. - Jak każdy narkotyk, niszczy mnie, uzależnia od siebie, sprawia że tylko on się liczy. Jakie to śmieszne - parsknął. - Że najbardziej można pragnąć bliskości kogoś, kogo znam całe życie i wydawałoby się, że nie już nic przede mną nie ukryje. Co prawda... Tutaj, w Palm Springs, kompletnie nie kryjemy się z tym. Kto jest mądry to skojarzy, innym po prostu powiedziałem, ale w Nashville nie było tak łatwo. Może też dlatego, że trudno było mi opanować emocje, jako jeszcze niedoświadczonego geja, ale tam ludzie, którzy znali nas dość dobrze, wiedzieli że po wyjściu ze szpitala mogę być trochę spanikowany dlatego potrzebuję bliskości brata. Z resztą... - urwał nagle, wzruszając ramionami.
    Weszli na taras i odsunął Destiny krzesło, a gdy ta usiadła, oddalił się na swoje miejsce. Kelnerka jeszcze nie przyszła, więc postanowił sam pociągnąć rozmowę, na już mniej bolesne tematy.
    - Lubisz konie, Destiny? - zapytał z dziecinnym uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  88. [ bardzo chętnie ;)) nie długo odezwę się z pomysłem na wątek. chyba, że już masz jakieś propozycje i wolisz żebym to ja zaczynała ;)
    pozdrawiam ;> ]

    OdpowiedzUsuń

Archiwum