niedziela, 3 czerwca 2012

Słodka jak pieprzony miód.

  

                                               Rosemarie Adrienne Chambers
Data urodzenia:  1stycznia 1993
Pochodzenie: Paryż |Francja
Klasa III : profil taneczny
Zajęcia dodatkowe: kółko taneczne grupa I
 Burza brąz włosów, duże orzechowe oczy otoczone wachlarzem rzęs, pełne usta uwydatniane czerwoną pomadką, lekki rumieniec i nieśmiały uśmiech a do tego 170cm wzrostu i figura modelki. Niby nic nadzwyczajnego, typowa dziewczyna, a jednak budzi swą osobą powszechne zainteresowanie. Co w niej takiego jest?
 Jako jedna z mniejszości na świat patrzy przez różowe okulary. Wydawać się może, że to tylko dla tego, że ma wszystko. Mianowicie: przyjaciół, pieniądze i popularność ( tylko, że dla niej dwie z tych trzech rzeczy mogłyby nie istnieć). Na co dzień stara się być roześmianą i pogodną osóbką. Stwierdziła bowiem, że życie ma się tylko jedno więc po co utrudniać je innym. Ludzie cenią w niej szczerość i otwartość.  Można uznać, że jest pomocna, bo choć nie odczuwa wewnętrznego pragnienia pomagania innym wie, że gdy pomoże się w potrzebie komuś ten ktoś pomoże kiedyś tobie. Nigdy by się do tego nie przyznała ale jest romantyczką. Wieczorami, przy zachodach słońca przesiaduje na plaży i zatapia się w czytaniu romansów lub po prostu siada na piasku i rozmarzona spogląda na zachód. Możliwe, że jest to skutek dorastania w Paryżu- mieście zakochanych.

 Nie należy do osób nieśmiałych wręcz przeciwnie jest osobą pewną siebie. Choć jest osobą bogatą nie chwali się tym. Z pewnością dzięki temu trafiła do "śmietanki towarzyskiej" i niemal automatycznie otoczona została gronem fałszywych przyjaciół. Z natury jest osobą miłą więc każdego takiego "przyjaciela" traktuje jak zwykłą osobę. Nie jest jednak idealna i lubi zaszaleć. Uwielbia imprezy i często można ją na nich spotkać. Czasami gdy ma dość tego, że jest słodka jak pieprzony miód i robi różne dziwne rzeczy. Na niektóre z nich nie porwałby się nawet szaleniec.
Jak ta francuska trafiła do Palm Springs? Jej matka była amerykanką, a ojciec francuzem chorym na raka. Od urodzenia mieszkała w Paryżu mieście, w którym stawiała pierwsze kroki, zapisała się do szkoły baletowej i przeżyła swoje najlepsze i najgorsze chwile. Po śmierci taty wyprowadziła się do rodzinnego miasta mamy by zacząć wszystko od początku. Zapisała się do szkoły, postanowiła dalej tańczyć i poznać nowych ludzi.
Co warto wiedzieć:
-jest wolna i nie szuka krótkoterminowego związku,
-ma psa rasy Husky o imieniu Midnight,
-nie posiada nałogów,
-codziennie o wschodzie słońca biega po parku,
-nie stroni od imprez i niemal w każdą sobotę można ją znaleźć na imprezie,
-twierdzi, że cola zabija smak whisky a lód jej w tym pomaga,
-jej ulubionym miejscem jest plaża,
-w wolnym czasie lubi robić zdjęcia,
-od małego gra na gitarze.

[Witam, witam mam nadzieję, że karta wyszła w miarę dobrze. Wprowadzać będę jeszcze poprawki ale mam nadzieję, że ktoś skusi się na wątek lub powiązanie. Na takowe zawsze chętna więc nie trzeba nawet pytać. ] 

   

3 komentarze:

  1. [I oto przybywam ja z ochotą na wątek. Zacząłbym ale mi to nie idzie więc może ty mogłabyś to zrobić :D A tak w sumie to witam xD]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dzień dobry :) Po przeczytaniu karty proponuję powiązanie, a mianowicie przyjacielskie relacje, bo jak sama napisałaś Rosemarie posiada bliskich sobie ludzi. Co Ty na to, żeby kimś takim został Adam? Mam też nawet pomysł na wątek - wspólny spacer po plaży o zachodzie słońca, które tak bardzo uwielbia Twoja postać. Jak Ci się podoba? :)]

    OdpowiedzUsuń
  3. Korzystając z tego, że dzisiejszego dnia nie musiał iść do pracy, bo jego kolega przejął jego zmianę, postanowił wykorzystać ładną pogodę. Od razu po lekcji gitary, włożył instrument do auta i zostawiwszy je na parkingu przed centrum muzycznym, spokojnym krokiem szedł w kierunku domu swojej bliskiej koleżanki. Pamiętał, że Rosemarie lubi spacery na plaży, a jako że nie widzieli się od dłuższego czasu, postanowił to dzisiaj nadrobić. Leniwie przemierzał kolejne to ulice, nucąc pod nosem piosenkę, jaką ćwiczył na dzisiejszych zajęciach. Nie miał jej jeszcze opanowanej do perfekcji, ale to była kwestia kilkudziesięciu minut, spędzonych w domu razem z gitarą. Jeśli chodziło o muzykę chłopak ewidentnie miał talent i choć nie miał w zwyczaju się nim obnosić, ktoś kto choć raz usłyszał jak gra, z miejsca się nim zachwycał.
    Będąc już pod odpowiednim domem, nacisnął na dzwonek i już po chwili przed jego oczami stanęła Rosemarie w swojej osobie.
    - Cześć, Rose - przywitał się, uśmiechając się ciepło. - Mam nadzieję, że nie planowałaś nic na ten wczesny wieczór, bo inaczej musisz wszytko odwołać - oznajmił, opierając się o framugę drzwi wejściowych. - Otóż, wyobraź sobie, że zabieram cię na plażę, moja droga - wyjaśnił.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum