poniedziałek, 11 czerwca 2012

Impreza!


Tumblr_ltwcprxumf1qfe8teo1_500_largeDobra informacja dla wszystkich fanów dobrej zabawy, szczególnie na gorących francuskich plażach! Urząd miasta postarał się ściągnąć firmę organizującą najlepsze imprezy na całym świecie i w ten sposób przez dwa dni możecie bawić się nad oceanem w rytmach najnowszych tanecznych kawałków, popijać wysoko- i niskoprocentowe kolorowe drinki oraz po prostu cieszyć się niesamowitą atmosferą wraz z przyjaciółmi lub nowymi znajomymi! Nazwa wydarzenia to Welcome to St.Tropez bo  to właśnie tam, na południu Francji, odbywają się słynne imprezy w typowo wakacyjnym stylu. A przecież tego wszyscy chcemy, prawda? Dla nas wakacje już się zaczęły!
______________________________
Wyjaśniać chyba nie trzeba. Mamy kolejny wątek grupowy, liczymy na waszą aktywność i liczną grupę osób zaangażowanych. W związku z tym, że w świecie District Party ma to trwać dwa dni, w rzeczywistym czasie trwać będzie trzy. Nie za dużo, nie za mało. A teraz śmiało zaczynajcie wątki i...bawcie się!

134 komentarze:

  1. [No to zaczynamy! :D]
    Nikogo to nie dziwi, że Lena Carter zjawiła się pierwszego wieczoru na tej imprezie, o której wszyscy mówili od paru dni. Ubrana w prostą, krótką, białą sukienkę bez ramiączek weszła na piasek i ruszyła w stronę baru. Nie wypadało nie spróbować takich drinków jak Sex on the beach czy Cosmopolitan w wykonaniu barmanów z tej "słynnej firmy", prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scarlett też nie miała zamiaru odpuścić, być może była to jedyna szansa na taką zabawę. Ostatecznie zdecydowała się pojawić już pierwszego wieczoru, ubrana w luźną koronkową koszulkę w kolorze mięty i białe dopasowane szorty. Uśmiechnęła się szeroko na widok Leny i dosiadła do niej.
      - Martini dla mnie - poprosiła barmana przeczesując włosy palcami - Lena, cześć - przywitała się.

      Usuń
    2. Prawie zakrztusiła się drinkiem, kiedy zobaczyła obok siebie Scar, bo miała ochotę natychmiast się z nią przywitać. Zamiast tego powitała ją kaszlnięciem. Kiedy doprowadziła się do porządku, przywołała na twarz szeroki uśmiech.
      -Prawie się tu udusiłam, tak się ucieszyłam na twój widok - zaśmiała się głośno. - Cześć - dodała. - Jak żyjesz?

      Usuń
    3. Roześmiała się tylko widząc reakcję Leny, gdyby sama piła drinka teraz też zakrztusiłaby się nim. Na szczęście dostała go dopiero nieco później.
      - Oj, nie chciałam - powiedziała biorąc pełne szkło w dłoń - U mnie wszystko dobrze, kręci się - dodała rozglądając się dookoła. Ludzi było jeszcze niewiele, przynajmniej tych ze szkoły.

      Usuń
    4. -Byłoby dobrze, gdyby pojawiło się więcej osób - powiedziała, widząc jak przyjaciółka się rozgląda. - I podejrzewam, że przyjdą. A tymczasem...nasze zdrowie! - oznajmiła uroczyście, po czym uniosła kieliszek z drinkiem w górę, w geście toastu.

      Usuń
    5. - Na pewno przyjdą. W końcu to nie byle jakaś tam impreza - stwierdziła spoglądając na drinka z dozą niepewności. Tylko przez chwilę, bo zaraz przybiła szkłem o kieliszek Leny.
      - Nasze zdrowie - powtórzyła wesoło i wypiła sporą ilość swojego martini.

      Usuń
    6. Ona natomiast siedziała tu nieco dłużej niż Scar, więc miała mniej trunku w kieliszku, dlatego po toaście nie było w nim już nic. Chwilę później zamówiła sobie mojito. Martini, które piła jej towarzyszka jakoś jej specjalnie nie pociągało, szczególnie, że dla niej smakowało obrzydliwie.

      Usuń
    7. Odstawiła drinka na bar, jeszcze raz rozejrzała się dookoła. Pogoda była idealna, dość ciepło żeby nie zamarzać, ale w nikt się nie rozpływał.
      - Lepiej mów co u Ciebie, tak dawno się nie widziałyśmy - westchnęła. Lubiła spędzać czas z Leną, szkoda że tak rzadko miała ku temu okazję. Teraz trzeba było się trochę napić i dobra zabawa była gotowa.
      - Można się poczuć jak na Lazurowym Wybrzeżu.

      Usuń
    8. -No wiesz, w porządku i tak dalej - powiedziała od niechcenia. W sumie nie miała czego opowiadać. Albo nie chciała. Było kilka zawirowań w jej życiu ostatnio, ale na szczęście wszystko się ułożyło, więc...nie ma co wspominać takich rzeczy. Pozostaje cieszyć się względną normalnością.
      Dopiła swojego drinka i spojrzała z szerokim uśmiechem na Scarlett.
      -Nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę potańczyć! - podniosła się z palmowego stołka i ruszyła w stronę drewnianego parkietu.

      Usuń
  2. Anwen również się zjawiła. Z własnej woli prawdopodobnie nie przybyłaby do tej turystycznej mieściny, jednakże zachęcona możliwością wyskoczenia do Bordeaux od rana, stwierdziła, ze to całkiem dobra propozycja, udać się na jakąś imprezę i odpocząć.
    Nigdy nie przywiązywała uwagi do strojów, dlatego też, teraz siedziała przy barze w prostej, granatowej sukience bez ramiączek, popijając przy tym lampkę wina, którą męczyła od kilku minut. Ach te francuskie trunki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Mam Cię, mały potworze - zawołał Russ, gdy krążąc między ludźmi, zauważył przy barze znajomą sylwetkę.
      Kiedy tylko rozeszła się informacja o imprezie roku, nie było opcji, żeby Ever'a tam nie było. Jako że była to impreza na plaży, a na takich imprezach szybko pozbywa się ubranie i potem odzyskuje niekoniecznie swoje, nie przykładał uwagi do swojego stroju. Ot tak, zwykła czarna podkoszulka i czerwone spodnie do surfowania.
      Widząc zadowolony, co też An trzyma w dłoni, zabrał jej z dłoni kieliszek i bez problemu wypił do końca. Ach, te jego nienaganne dżentelmeńskie maniery!

      Usuń
    2. Skrzywiła się, widząc to, co właśnie zrobił. Przywitała go ciepłym uśmiechem i zeskoczyła ze stołka.
      -Nie jestem mała, mogę być co najwyżej niska- stwierdziła udając powagę, po czym roześmiała się cichutko- Przynajmniej wypiłeś je do końca. Francuskie wina nie przypadły mi jednak do gustu. Mołdawskie, Bułgarskie... One są wspaniałe, ale te nie- zmarszczyła nos, po czym zapaliła papierosa- To co? Wypalę i idziemy tańczyć, czy właśnie przyszedłeś odpocząć?

      Usuń
    3. - Gdybym powiedział duży potworze, to obraziłabyś się, że coś zarzucam Twojej nienagannej figurze - powiedział bez grama skruchy w głosie.
      Wyjął z kieszeni spodni papierosa, odpalił go i zaciągnął się dymem.
      - Odpocząć? - parsknął, widocznie rozbawiony. - Chyba jeszcze za mało mnie znasz, Anwen. Ja nigdy nie odpoczywam, na pewno nie na imprezach. Przecież to czas na... - przy tych słowach zatrzymał się na chwilę, gdy przeszedł koło nich bardzo przystojny chłopak - ...zakłady i jeszcze trochę więcej zakładów. I alkoholowe szaleństwo, koniecznie. Masz już tutaj kogoś na oku?

      Usuń
    4. Roześmiała się cicho i pokręciła przecząco głową.
      -Francuzi mnie odstraszają, tak samo jak Włosi z południa ich uroczego kraju. Błyszczące kolczyki, tak samo błyszczące buty i włosy mnie nie podniecają, ani w żaden sposób nie kręcą, więc chyba będę dzisiaj pościć. Chociaż... Tamten chłopak w loczkach wygląda interesująco, ale obawiam się, że ma dziewczynę, więc odpada- stwierdziła, zaciągnęła się papierosem i chwilę przetrzymała w płucach cudowny, drażniący dym, który zaraz potem wypuściła spomiędzy pąsowych warg.

      Usuń
    5. - Ja, jakbym mógł, to bym zamówił sobie tamtego pana - mruknął zadowolony, brodą pokazując w kierunku tego chłopaka, który przeszedł przed chwilą koło baru. - Może to czas, żeby podszlifować trochę mój francuski? Jak to szło? Voulez-vous avoir des relations sexuelles avec moi? - powiedział rozbawiony. - Trzeba było się bardziej przykładać do tego pięknego języka miłości, byłbym wtedy pewien. A Ty, idziesz tam An! - rozkazał, papierosem wskazując na tamtego chłopaka z loczkami, o którym wspominała. - Jakby miał dziewczynę, w życiu nie pojawiłby się tutaj sam. Idź, albo... - po tych słowach włożył sobie papierosa do ust i zaczął ją łaskotać. A, niech ma za swoje!

      Usuń
    6. Jej papieros upadł na drewniany parkiet i został przez nią nawet przypadkowo przydepnięty, dołączając do zacnego grona walających się po podłodze petów. Zachichotała, czując jak ją łaskocze, wykorzystując moment w którym to chłopak w loczkach całuje inną dziewczynę na to, by wskazać tę sytuację Russellowi.
      -Widzisz! Mówiłam!- powiedziała, próbując się uwolnić od jego palców, muskających raz po raz jej brzuch i żebra- Poza tym, wiesz, że ja z językiem miłości nigdy nie miałam nic wspólnego. No i wybacz Russell, ale to, co powiedziałeś, zabrzmiało jakbyś miał żabę w gardle- zaśmiała się, wytykając mu język.
      -No i Twój pan... Całkiem niezły ma tyłek i ogólnie fajną, umięśnioną sylwetkę, więc bierz się za niego szybko z nadzieją, że lubi nie tylko dziewczyny.

      Usuń
    7. - I naprawdę uważasz, że to, że on całuje się z jakąś dziewczyną, od razu skreśla Cię z listy dziewczyn, z którymi mógłby się dzisiaj bawić? - powiedział z uśmiechem, także pokazując jej język, kiedy zaśmiała się z jego umiejętności językowych. - Hej, Anwen! Jest impreza! Patrz i ucz się od mistrza.
      Po tych słowach odszedł od przyjaciółki i ruszył w kierunku chłopaka z loczkami. Co prawda ciągle przyssany był do jakiejś tam dziewczyny, ale czy to była przeszkoda? Och nie, takie słowo po prostu nie istniało w Russell'owym słowniku.
      Kiedy zauważył, że dziewczyna oderwała się na chwilę od chłopaka w loczkach, odsunął ją delikatnie, swoje ręce zarzucając na jego szyję. I pocałował go mocno i namiętnie, językiem wykonując bardzo nieprzyzwoite rzeczy. No cóż, Francja elegancja.
      I wszystko byłoby ciekawie, gdyby tamta dziewczyna nie zaczęła skakać dookoła Russ'a i wyzywać od najgorszych.
      Oderwał się od chłopaka w loczkach i zadowolony wrócił do Anwen.
      - Powiem tyle, nie żałuj - powiedział ze śmiechem. - Jest tak najebany, że nawet nie zauważył, że jego dziewczyna nagle zamieniła się w bardzo przystojnego chłopaka. A co do mojego pana, zaraz pójdziemy się zabawić i trochę go poobserwujemy. A w razie czego jest Twój!

      Usuń
    8. -Żabojady nie potrafią całować? Zawiodłam się. Szwedzi całują przyzwoicie i mają fantastyczne pomysły jeśli idzie o umilanie sobie czasu- powiedziała z rozmarzonym uśmiechem, przypominając sobie swój pierwszy, poważniejszy związek, który obecnie nazywany był przez nią letnią miłością. Bo jakie poważniejsze związki mogła mieć za sobą siedemnastolatka? Wzięła Collinsa za rękę, w końcu rezygnując z czterech palców, pociągnęła go za mały palec w kierunku baru, niedaleko mężczyzny, którym to Russell był zainteresowany.
      -To co? Mam sprawdzić, czy jest tak bardzo najebany, że nie będzie w stanie się dobrze bawić?- spytała, wysoko unosząc jedną z brwi. Co tej An się stało?! Ona była... Miała na sobie delikatny makijaż! Rzęsy, troszeczkę różu i dziewczyna wyglądała zupełnie inaczej.

      Usuń
    9. - Mówisz, że Szwedzi dobrze całują? - zapytał zainteresowany, wpijając się w wargi Anwen. Pocałował ją raz, drugi, trzeci, za każdym razem coraz bardziej namiętnie i odważniej. - Jeżeli szwedka półkrwi jest taka świetna w tych sprawach, to przy rodowitym szwedzie umarłbym chyba z rozkoszy.
      Zlustrował wzrokiem tamtego kolesia. Powiedzenie, że podobał mu się, to było mało powiedziane. Zajebiście mu się podobał.
      - Idź do niego, zobacz nie nie będzie wybrzydzać taką śliczną dziewczyną jak Ty! Albo czy nie jest tak schlany, że całując się zastanawiasz się, czy zaraz nie bełtnie Ci na buty. Albo gorzej...

      Usuń
    10. Odwzajemniła każdy z jego pocałunków, a kiedy przestał pokiwała powoli głową.
      -Przysługa za przysługę, Collins- powiedziała cicho, wyminęła go i podeszła do głównego tematu ich dzisiejszych rozmów. Chwilę w nim porozmawiała, nawet pozwoliła sobie skraść mu pocałunek jednak wróciła nieco zniesmaczona, wycierając usta serwetką.
      -Paskudny. Cudownie wygląda, ale pachnie fajkami, potem i tanią wodą kolońską. Do tego wszystkiego jedyne co zrobił, to ułożył ręce na moich biodrach, zachowując się jak... Jak taka firmowa ciota- westchnęła głośno, marszcząc nieznacznie nos. Lubiła zapach papierosów. Lubiła męską wodę kolońską. Lubiła nawet pot, gdyż kojarzył się jej on z czymś przyjemnym, z pewnym rodzajem wysiłku fizycznego. Ale to wszystko naraz? Było dla niej niesmaczne.

      Usuń
    11. Uniósł wysoko brwi, analizując wszystko o czym ona opowiada. Aż niemożliwe było, żeby ktoś tak przystojny, zupełnie nie dbał o siebie.
      - Chodź, spadamy jak najdalej od niego - powiedział marszcząc nos i objął Anwen ramieniem.
      Poprowadził ją przez tłum, szukając miejsca gdzie mogliby się osadzić. Oczywiście, tam gdzie są najlepsi chłopcy z całej imprezy, oczywiście tacy, którzy z łazienką mieli więcej wspólnego niż tamten jegomość, przez którego An nie była teraz zbyt zadowolona.
      - Chcesz drinka? Wiem, że chcesz - powiedział, idąc z nią w kierunku baru. - Smak czegoś tak obrzydliwego może zabić tylko dobry, mocny drink. A ja koniecznie czegoś potrzebuję, bo bez tego w ogóle nie czuję tej la magie française.

      Usuń
    12. -Daj mi czegoś mocnego. Może być whisky, ale nie pogardzę czymś przesłodzonym. Nie chciałbyś mnie teraz całować Collins, uwierz mi- westchnęła, serwetkę wrzucając do kosza. Usiadła na stołku barowym i odchyliła głowę delikatnie do tyłu, uważnie patrząc na zawieszone u sufitu kieliszki. Założyła kosmyk włosów za ucho i spojrzała uważnie na Russella, po czym uśmiechnęła się do niego lekko, kiedy podał jej trunek.
      -Noc jeszcze młoda, znajdziemy dla Ciebie kogoś odpowiedniego. Ja też pewnie nie będę miała problemów, najwyżej zadowolę się kimś od nas ze szkoły, albo innym turystą- stwierdziła, po czym zapaliła papierosa.

      Usuń
    13. - Zawsze możemy zadowolić się sami sobą, co też jest bardzo przyjemne - powiedział z tym swoim pewnym siebie uśmieszkiem.
      Oczywiście, że gdy Russell Collins pojawiał się na imprezie, nie było opcji, by wyszedł z niej samotnie. Nawet gdyby to miał być jakiś frajer, którego uwiódł dla żartów, aby potem rozebrać, przykuć kajdankami do ramy łóżka motelowego i...zostawić w mało przyjemnej sytuacji.
      - Co myślisz, żeby wbić się na stół DJ'a? - zapytał, pijąc kolejnego z rzędu drinka. Którego? Może trzeciego? Zawsze po drugim przestawał liczyć, żeby nie myśleć o swojej biednej wątrobie, która już od dawna nie ma się najlepiej.

      Usuń
    14. -Wątpię, by miał coś lepszego. Jesteśmy we francuskim beach-clubie, nie oczekuj zbyt wiele- zaśmiała się, jednak już po chwili była gotowa wstać ze stołka, zaraz po tym, jak dopiła drinka do końca. An często wracała z imprez samotnie, ale to raczej ze względu na wygodę, albo przez to, że jednak czasami obawiała się, że jeszcze złapie jakąś chorobę od kogoś nieznajomego. Frajerzy? Nie, u niej nie wchodzili w grę, od tak, z zasady.
      -Zawsze możemy teraz pójść na szybki numerek, wrócić i znaleźć kogoś i dla Ciebie i dla mnie- powiedziała, wygładzając materiał sukienki na brzuchu- Jakby nie patrzeć, ludzie dopiero się schodzą na imprezę.

      Usuń
    15. - Albo wychodzą, kiedy widzą taką hołotę jak ta - przy tych słowach wskazał na kilka znajomych ze szkoły kujonów, którzy zachęceni najlepszą imprezą w mieście, próbowali wkręcić się w towarzystwo. Jak widać, nie skutecznie, bo kręcili się z miejsca na miejsce, szukając kogoś, kto chciałby się nimi zainteresować. - Amatorzy - parsknął rozbawiony Russell.
      - W takim razie chodź - wstał ze stołka i chwytając Anwen za rękę, pociągnął ją do siebie. - Masz jakieś wymarzone miejsce?

      Usuń
    16. -Toaleta campingowa jest obleśna, więc odpada... Chodźmy tam, gdzie nas nogi zawiodą. Na razie przed siebie, później się zobaczy. Co ty na to?- wyszeptała mu do ucha, opuszkami jednej dłoni gładząc jego kark, zaś drugą delikatnie wsuwając pod jego koszulkę.
      Amatorzy. Ona nie chciała ich tak oceniać, gdyż sama przez pierwsze miesiące szkoły była niewidzialna, dopiero później, gdy zaczęła zadawać się z sąsiadką, później Collinsem, rozkręciła się i z cienia zamieniła się w mysz.

      Usuń
    17. - Dla mnie równie dobrze, moglibyśmy to zrobić przy tych wszystkich ludziach, ale wątpię czy byliby z tego zadowoleni - wyszeptał, wargami muskając jej szyję.
      Przesunął dłońmi wzdłuż linii jej kręgosłupa, od łopatek, aż po dolne partie pleców. W sumie nie miał ochoty ruszać się stąd, nie teraz gdy było tak przyjemnie. Musnął jej wargi, które uroczo smakowały drinkiem, którego przed chwilą piła. Nie mógł zaprzeczyć, że do alkoholów miała gust.

      Usuń
    18. -To zaprowadź mnie tam, gdzie ich nie ma. Nie muszą nawet patrzeć by palić się z zazdrości- wyszeptała mu do ucha, po czym przygryzła jego płatek, aby następnie ucałować je delikatnie, niemalże z matczyną czułością. Ujęła Russella za dłoń i pocałowała do krótko, ale mocno i namiętnie, wolną ręką drażniąc jego podbrzusze. Lubiła jego ciało. Niezbyt duże, umięśnione i odpowiednie. Był dobry do cielesnej miłości, ale również do przyjacielskiego uścisku i zaśnięcia przy filmie, w zimny, zimowy wieczór.

      Usuń
    19. - Przy tak pięknej dziewczynie, nie wątpię - wymruczał jej do ucha. Jakoś tak przy Anwen bywał mniej nonszalancki, bynajmniej gdyby był z kimś inny, szybciej pochwaliłby swoją urodę niż czyjąś. - To chodźmy, ale okrężną drogą. Niech wszyscy na nas patrzą! - Po tych słowach pocałował ją jeszcze w żuchwę, objął ramieniem i ruszyli gdzieś przed siebie.
      Gdzie mógł ją zabrać? Plaża, kilka budek, zero prywatności. W samochodzie za mało wygodnie, a Anwen była przecież kobietą zbyt wspaniałą, by potraktować ją jak pierwszą lepszą.
      - Co powiesz na mały włam na zaplecze? Powinno być tam przyjemnie, a kłódka nie wygląda na ani trochę solidną.

      Usuń
    20. -Masz zamiar ją rozwalić?- spytała, śmiejąc się pod nosem. Bez słowa wyjęła z kieszeni wsuwkę i zaczęła nią gmerać w zamku, wyginając ją pod odpowiednim kątem, aż w końcu kłódka puściła. Wsunęła się do środka bezszelestnie, ciągnąc za rękę Russella, zaś drzwi zamykając nogą. Zniecierpliwiona wpiła się w jego wargi, króciutkie paznokcie wbijając w jego kark, aby w końcu zdjąć z niego, wcześniej podwiniętą koszulkę.

      Usuń
    21. Czy An naprawdę zawsze musiała to robić? Odpowiedź zawsze brzmiała tak samo: oczywiście. Anwen zawsze musiała zabierać mu te ciekawsze momenty rozrywki, bo była najnormalniej wredna i chyba jako jedna z niewielu wiedziała, jak go podejść.
      Zamruczał zadowolony, gdy tak pewna siebie wpiła się w jego wargi. Może jednak nie musiał aż tak bardzo żałować, że przejęła za niego inicjatywę. Nawet czasami ktoś taki jak Russell musiał ustąpić.
      Przesunął dłońmi po jej ciele, odwzajemniając coraz to odważniejsze pocałunki. Jak zawsze, ich języki zawsze współpracowały ze sobą idealnie, jakby byli wieloletnimi partnerami. Z każdym ruchem, gdy jej ciało było coraz bliżej jego, napawał się pięknym zapachem jej perfum. Czy on je jej kiedyś kupił? Nie pamiętał. Jego męski, odurzony podnieceniem mózg, nie miał czasu przejmować się takimi błahostkami.

      Usuń
    22. Znali się. Znali się dobrze, od tej lepszej i gorszej strony. Russell nie raz został przez nią wywalony z mieszkania, nieraz też dostał od niej w policzek i nieraz można było usłyszeć między nimi ostrą wymianę zdań. An była trudna, często brutalnie szczera, przez co niekiedy dziwiła się, że Ever z nią jeszcze wytrzymuje.
      Ale łączyło ich też wiele szczęśliwych chwil. Faktycznie, gdyby przyjrzeć się ich znajomości z boku mogłoby się wydawać, że są ze sobą od dłuższego czasu. A oni ani ze sobą nie byli, ani nie znali się na tyle długo, by mogli powiedzieć, że wiedzą o sobie niemalże wszystko.
      Zazwyczaj to on się nią zajmował, przejmował inicjatywę... Jednakże dzisiaj, przynajmniej na chwilę obecną miało być inaczej.
      Ujęła jego dłonie, kierując je sobie na plecy, na miejsce, gdzie powinno być zapięcie sukienki. Kiedy już delikatnie zasugerowała mu, co powinien zrobić, przejechała krótkimi paznokciami po jego plecach, brzuchem napierając na jego podbrzusze, które wcześniej drażniła.

      Usuń
    23. Uśmiechnął się łobuzersko i objął ją w pasie. Obrócił ich ciała tak, że teraz to ona ciasno przylegała do ściany. Nie da jej tej satysfakcji, że zrobi, jak sobie zażyczyła. Jeszcze trochę ją pomęczy.
      Zaczął całować ją po szyi, drażnić swoimi ostrymi zębami, co jakiś czas przygryzając delikatną skórę. Dłońmi wodził po jej ciele, które jeszcze przykryte były materiałem sukienki, aż zjechał dłonią trochę niżej, pieszcząc teraz wewnętrzną część jej uda.
      - Poprosisz mnie o to, czego chcesz? - wyszeptał jej do ucha, po czym zaczął wargami pieścić jej delikatny płatek.
      Anwen powinna doskonale wiedzieć, że Russell uwielbiał, gdy o coś się go prosiło. Wtedy odwdzięczał się tak pięknie i spełniał każdą prośbę. Coś za coś, główna zasada którą kierował się Collins. Ale oczywiście, on nigdy nie zaczynał pierwszy.
      - Chcę słyszeć Twój słodki głosik, An. Postarasz się dla mnie?

      Usuń
    24. Czując na ciele jego pieszczoty westchnęła cicho, głowę odchylając do tyłu, udostępniając tym samym całą swoją szyję i odsłonięty dekolt. Każdy jego pocałunek, każde delikatne ugryzienie było przez nią dobierane z przyjemnością. Troszkę bólu nigdy za wiele.
      -O nic Cie nie proszę, Ever. Jeszcze będziesz czegoś ode mnie chciał- wyszeptała, dłonie kurczowo zaciskając na jego włosach. Znała go na tyle, że zdawała sobie sprawę z jego gry i uparcie nie chciała się w nią wciągnąć.
      -Zobaczymy, czy będzie za co chwalić- powiedziała cicho, odnośnie jego drugiej wypowiedzi, aby następnie mocno, niemalże brutalnie wpić się w jego wargi.

      Usuń
    25. - Dzisiaj...masz ode mnie...Dzień...Dziecka - westchnął, między kolejnymi pocałunkami. Delikatnie palcami drażnił jej kark, co jakiś czas wplatając palce w jej długie włosy. - Nie chcę absolutnie nic w zamian.
      Zamruczał przy jej kolejnym dotyku, przygryzając jej dolną wargę. Językiem przesunął po jej zębach, a potem znów powrócił swoimi ustami do pięknego tańca ich warg.
      Dłonią znowu wszedł na jej udo, głaskał je i pieścił delikatnie. Chciał doprowadzić ją do takiego stanu, aż a końcu go poprosi.

      Usuń
    26. Odruchem bezwarunkowym An było zaciśnięcie ud, w momencie, kiedy jego dłoń znajdowała się z przodu, jednakże tego nie zrobiła, tylko przybliżyła usta do jego ucha.
      -Miał być szybki numerek, a ty chyba chcesz to rozciągnąć na co najmniej całą noc- zaśmiała się cichutko, po czym zadziornie przygryzła jego płatek. Uśmiechnęła się subtelnie między pocałunkami, które składała raz po raz na jego słodkich ustach, szyi, niekiedy nawet torsie, do którego musiała się tylko niewiele schylać.

      Usuń
    27. - To Ty to przeciągasz, An - wyszeptał, kiedy tak subtelnie obdarowywała go pocałunkami. - Wiesz czego chcę, a kilka słów nie urazi Twojej dumy.
      Russell wplótł palce w jej włosy i delikatnie przesunął jej głową tak, że mógł teraz całować ją po szyi. Ssał i przygryzał jej delikatną skórę, tak że niewątpliwie następnego dnia pojawi się tam malinka.
      - Ewentualnie sama możesz przejąć inicjatywę - powiedział, kiedy jego palce zaczęły muskać materiał sukienki, zaraz przy suwaku. Chwilę jeszcze drażnił się z Anwen, aż w końcu spełnił jej oczekiwania i zsunął z niej granatową sukienkę.

      Usuń
    28. -Dziękuję za pozwolenie- wyszeptała, po czym szybko uporała się z jego rozporkiem i paskiem. Pomogła mu je zsunąć, niby to przypadkiem zaczepiając palcem o gumkę od bokserek. Pewnie zrobiłoby się goręcej, pewnie za godzinę znaleźliby sobie nowy obiekt miłosnych igraszek, gdyby nie ktoś, kto właśnie uchylił drzwi od zaplecza. Widząc kochanków zamknął je niemal natychmiast, jednakże dla wszystkich wiadomym było, że muszą się ubrać i jak najszybciej wyjść. Tak przynajmniej podskórnie czuła An.
      Z trudem powstrzymując się od śmiechu założyła sukienkę i spojrzała z rozbawieniem na Russella.
      -Chyba dzisiaj nie jest nam pisane z kimkolwiek się kochać- westchnęła cicho, odwracając się do niego, by pomógł jej z zamkiem sukienki- Aż z tego wszystkiego mam ochotę zapalić... Tak przyjemnie się zapowiadało.

      Usuń
    29. Gdyby wiedział kto przerwał im tę zabawę, to na pewno by mu wpierdolił. Mocno i porządnie. Nienawidził, gdy ktoś przerywał mu w takim momencie, potem przez resztę dnia chodził rozdrażniony, no chyba że ktoś rozładował kumulujące się w nim napięcie seksualne.
      Zapiął sukienkę An, a potem sam zaczął się ubierać. Najchętniej poszedłby w samych bokserkach, ale wizja pozostawienia jego nowych ubrań nie należała do najprzyjemniejszych, więc po prostu się ubrał. Gdyby Josh dowiedziałby się jak traktuje kupione przez niego rzeczy, pewnie zbyt zadowolony by nie był.
      - Cudownie - skomentował jedynie obrażonym głosem i wyciągnął z kieszeni spodni pudełko papierosów. Wyciągnął je w kierunku Anwen, a sam także poczęstował się papierosem. Na odstresowanie, chociaż w sumie, gdyby na serio miało go to odstresować, to musiałby wypalić co najmniej paczkę. - Tak więc An... Masz jakieś pomysły, jak spędzić tą coraz to denniejszą imprezę? - zapytał, odpalając jej papierosa.

      Usuń
    30. -Z pewnością nie pier*dolić takich głupot, jak nazywanie tej imprezy denną. Russ, jesteś tu ze mną. Nudziłeś się kiedyś w moim towarzystwie?- spytała cicho i pociągnęła go w stronę wyjścia. Ona w takich sytuacjach wydawała się być jedynie zawstydzona, jednakże to mijało tak szybko jak przychodziło, dlatego też teraz znów była pełna energii. Faktycznie zapaliła papierosa i wypaliła go do połowy w ciągu kilku minut, cały czas uważnie obserwując Evera, zaciekawiona, jak dalej będzie się objawiało jego rozdrażnienie.
      Kiedy zaciągnęła się po raz ostatni, ucałowała go delikatnie, dym ze swoich ust przesyłając do jego. W momencie kiedy się oderwała od jego warg uśmiechnęła się wesoło, jakby sytuacja mająca miejsce kilka chwil wcześniej nigdy się nie wydarzyła.
      -Położymy siedzenia w samochodzie? Będzie całkiem dużo miejsca, nawet więcej niż w tym całym składziku...- powiedziała cicho, po czym ujęła jego dłoń- Uśmiechnij się, Russ. To ma być impreza roku! Może... Może uda nam się kogoś zaprosić do zabawy z nami- zasugerowała, zabawnie poruszając przy tym brwiami.

      Usuń
    31. Widocznie się rozweselił, gdy wyobraził sobie to, co An prawdopodobnie miała na myśli. Przyłożył sobie do ust już trzeciego z kolei papierosa i zaciągnął się dymem, podążając za dziewczyną.
      - Gdyby nie to, że już mam kandydata na męża, to chyba bym się z Tobą ożenił, An - powiedział zupełnie szczerze. Jak ona to robiła, że zawsze jak miał te swoje dziwne humorki, ona potrafiła rozweselić go w mgnieniu oka. Nawet Josh czasem z nim nie wytrzymywał i mówił to swoje "A rób sobie co chcesz".
      - Masowa orgia, mówisz? - Widocznie było słuchać rozochocenie w jego głosie. Już w sumie nawet zdążył zapomnieć, że o cokolwiek się złościł. - Jak jestem jak najbardziej za. Tylko chodź najpierw - pociągnął ją w kierunku baru. - Napijemy się czegoś. Może tam upatrzymy kogoś, kto chciałby się do nas przyłączyć. Im więcej, tym weselej!

      Usuń
    32. -Ale bez większych szaleństw, Ever. Chce mój samochód jutro mieć w miarę dobrym stanie, a jak będzie tam jakaś orgia zbiorowa, to nie powiem, ale nie będę uradowana sprzątaniem po niej- zaśmiała się cicho i ucałowała go w skroń, stojąc przy tym oczywiście na palcach. Usiadła na jednym ze stołków barowych i zamówiła Wściekłego Psa, do którego miała słabość po obejrzeniu filmu o tej samej nazwie (tyle tylko, że odmienionej przez liczbę mnogą).
      -Zagramy w coś, Russ? Pamiętasz, na pierwszej imprezie, kiedy się poznaliśmy graliśmy w coś pt. dziesięć pytań. Ty zadajesz pięć pytań a ja muszę odpowiedzieć szczerze, to samo musisz ty zrobić. Całość zostaje ściśle między nami. Co ty na to?- spytała, uśmiechając się nieco wyzywająco, co było podkreślone przez jej wysoko niesioną brew. Ach, te niesforne nawyki!

      Usuń
    33. Sączył swojego drinka o nazwie Long Island, obserwując tańczący tłum. Pewnie na jednym drinku nie poprzestanie, jak zawsze, ale chciał żeby znowu tak przyjemnie szumiało mu w głowie.
      Kiedy usłyszał propozycję Anwere, trochę go to zdziwiło. Zawsze wydawało mu się, że wie o niej wszystko co powinien wiedzieć, reszta mniej ważnych informacji wychodziła jakoś tak w trakcie wiadomości, ale skoro chciała się w to bawić, to nie było problemu. Przecież nie miał przed nią nic do ukrycia.
      - Proszę bardzo, An. Panie pierwsze. A tak nawiasem, ja póki co nie mam głowy do tego, o co mógłbym Cię zapytać. Może za dwa, trzy drinki zacznę normalnie myśleć - powiedział z uśmiechem, po czym upił spory łyk ze swojego kieliszka.

      Usuń
    34. Przymknęła na chwilę oczy, głowę odchylając do tyłu i gorączkowo się nad czymś zastanawiając przygryzła dolną wargę. W końcu spojrzała na niego z uwagą, brodę opierając na smukłej dłoni.
      -Gdzie wyobrażasz sobie siebie za dwadzieścia lat?- spytała, po czym przełknęła ślinę, której nagle, przez ostry posmak drinka, zrobiło się w jej jamie ustnej więcej. Zamówiła więc mojito, mając nadzieję, że zawarte w nim mleko odrobinę załagodzi działanie jej ulubionej mieszanki.

      Usuń
    35. Uśmiechnął się delikatnie, spodziewał się jakiś gorszych pytań, a akurat opowiadanie o nim i o jego przyszłości nie było niczym, co zostawiał tylko dla siebie.
      - Może w Brazylii - powiedział zupełnie obojętnym tonem i upił łyk ze swojego kieliszka. - Miałbym z Josh'em mały domek na plaży, a zaraz obok klinikę weterynaryjną, gdzie przynosiliby nam ciężko chore zwierzęta. Chociaż... Jeżeli jestem z nim, to nie robi mi różnicy gdzie bym mieszkał. Nawet na jakimś zadupiu, ważne tylko żeby był on. To w sumie tłumaczyłoby, co robię w takim miejscu jak Palm Springs.
      Spojrzał na brązowy drink i zakręcił kilka razy kieliszkiem, obserwując jak napój się porusza.
      - Teraz moja kolej czy najpierw lecimy z Twoją piątką, a potem z moją?

      Usuń
    36. -Twoja kolej, Collins- stwierdziła. Musiała się zastanowić nad następnym pytaniem a do tego potrzebowała czasu, chociaż chwilki. Co ona robiła w Palm Springs? Sama chciała wiedzieć, jednakże nie mogła dopuścić do siebie odpowiedzi, albowiem wszystkie stawiały ją w nieco mrocznym, czyt. samolubnym, świetle.
      Zamoczyła wargi w białym drinku, założyła kosmyk włosów za ucho i westchnęła cicho. Collins, Russ, Ever. To była jedna z tych osób z którą nie bała się rozmawiać na tematy intymne, takie, których niekiedy nawet sama się wstydziła. An miała w sobie dużo wstydu i zakompleksienia- wbrew pozorom. Może to wszystko przez muzykę?

      Usuń
    37. Zacisnął wargi i odkładając pusty kieliszek na ladę, zaczął zastanawiać się nad swoim pytaniem. Czego mógł dowiedzieć się od niej nowego?
      Oblizał w zamyśleniu usta i wyjął z kieszeni papierosy, pudełko kładąc na ladzie, w razie jakby i Anwen chciała zapalić. Zaciągnął się dymem i oparł łokcie o ladę.
      - Gdybyś znalazła się na bezludnej wyspie, z kim chciałabyś się tam znaleźć? Nie mowa tu o gwiazdach telewizji, o tych sztucznych perełkach bez blasku. Mowa o realnych ludziach, których znasz i wiesz czy mogłabyś na tej osobie polegać w każdej sytuacji, bez względu na cokolwiek. I uzasadnij dlaczego.

      Usuń
    38. -Z nikim, Collins. Nie mogłabym nikogo wziąć, bo najbliższe mi osoby kogoś mają, kogoś ważniejszego ode mnie, więc jakbym mogła ich rozdzielać? Gregor spotyka się z Helen i jest w niej straszliwie zakochany, Chiara ma Gabriela, ty Josha. Byłabym najbardziej perfidną, złośliwą osobą na świecie, gdybym chciała kogoś z was wziąć ze mną za bezludną wyspę- powiedziała poważnie, uśmiechając się lekko. Spojrzała na niego uważnie i zadała swoje pytanie- Plan "b" na przyszłość?

      Usuń
    39. Słysząc jej odpowiedź, trochę pożałował, że zadał to pytanie. Miała zdecydowanie rację, nie miała nikogo, kto byłby tylko dla niej. Uwielbiał Anwere, kochał ją tą silną, przyjacielską miłością, ale to Josh był jedyną osobą, którą kochał jak partnera, jak kochanka i osobę z którą spędzi resztę życia i nawet to dziwne poczucie winy, które nim szargało, jakoś nie mogło tego zmienić. Mógłby jej coś na to odpowiedzieć, ale jaki sens miałoby kłamstwo?
      - Nie ma planu "b" - odpowiedział, przykładając papierosa do ust. - Plan "a" jest taki, że spędzę z Josh'em całe swoje życie, nie ważne gdzie i na jakich warunkach. To jedyna osoba, dzięki której odzyskałem chęć egzystencji, więc bez niego już by jej nie było - westchnął. - Plan "b" to popełnić samobójstwo. Bardzo spektakularnie i w zabawny sposób, żeby nie bolało to aż tak bardzo ludzi, którzy by po mnie płakali.
      Wymyślając pytanie dla Anwen, bawił się swoim papierosem. Nie istniało chyba zbyt dużo rzeczy, o których chciał wiedzieć.
      - Idealny dzień? Dokładnie opisz, jak miałby wyglądać.

      Usuń
    40. -Byłby to samolubny dzień. Obudziłabym się obok kogoś, kto mnie kocha na dużym łóżku, bo lubię się wygodnie położyć. Na śniadanie zjadłabym omlet z jajek i popiła go sokiem pomarańczowym. Później wzięłabym chłodny prysznic, umalowała się i zrobiła inne rzeczy. Następnie, poszłabym na spacer, kupiłabym świeże pieczywo i wraz z moim kochankiem zjadła je na drugie śniadanie maczając w oliwie i popijając je winem rozmawialibyśmy o filmach. Następnie, odwiedzilibyśmy wesołe miasteczko, zaś po nim uprawialibyśmy niesamowity, może nieco perwersyjny seks, po którym byśmy odpoczywali do wieczora. Elegancko ubrani udalibyśmy się do opery lub filharmonii na jakiś dobry koncert, najlepiej Roela Diltensa grającego Suity Bacha. Później, szybko byśmy się przebrali, jakiś szybki numerek i poszlibyśmy do klubu. Po powrocie byłaby wspólna kąpiel i spać w ciepłych, flanelowych piżamach- powiedziała z rozmarzeniem- Wymarzona godzina?

      Usuń
    41. - Nie sądziłem, że masz aż takie duże wymagania, An - powiedział i wskazał dłonią barmanowi, żeby podał mu jakiegoś drinka. Jakiegokolwiek. - Ale to nie znaczy, że nie są do spełnienia. Może jest tu ktoś taki, kto byłby spełnieniem Twoich marzeń, a nawet o tym nie wiesz. Za chwilę go poszukamy - powiedział z uśmiechem i puścił oczko dziewczynie. Nawet parsknął śmiechem, kiedy usłyszał kolejne pytanie.
      - Wymarzona godzina? Mówisz o czasie, sekundy i minuty? Może nie wymarzona, ale ulubiona godzina. Osiemnasta cztery, albo coś około, nie pamiętam dobrze.
      Cmoknął, biorąc do ręki drink. Upił łyk i niemalże wypluł napój na siebie. Nie spodziewał się, że będzie aż tak mocny. Zakaszlał kilka razy.
      - Trzecie pytanie, tak? Hmm...Gdybyś mogła coś zmienić w swoim życiu, co to by było?

      Usuń
    42. -Nigdy nie pozwoliłabym Gregorowi na przeprowadzkę do Ameryki i bardziej bym go wspierała w tym, co robił, robi i będzie robić- powiedziała bez zastanowienia. Mimo względnej dojrzałości, An próbowała pojmować świat na swój dziecinny. Może gdyby żyli dawnym życiem, w Szwecji on nadal byłby sam, ale miałby wsparcie dziadków An, rodziców jego zmarłej żony. Rodzina Lens była może troszeczkę dziwaczna, ale bardzo zżyta ze sobą- Byłeś kiedyś z innym mężczyzną niż Twój brat?

      [Nie miałaś już może kiedyś postaci o podobnych, kazirodczych relacjach? ]

      Usuń
    43. Westchnął, zastanawiając się na tym pytaniem. Co znaczyło "być z kimś"? Nigdy nie chodził na typowe randki, nie potrzebował tego, bo zawsze ludzi w okół siebie miał na pęczki.
      - Zleży co masz przez to na myśli. Jest kilka osób z którymi mam tak bliskie kontakty jak z Tobą, z mężczyznami też, przecież dobrze o tym wiesz. Ale jeżeli chodzi o prawdziwe bycie z kimś, to nie. Zawsze mówię, że szczerze kocham tylko Josh'a. O ile my jesteśmy razem, bo czy prawdziwy związek nie powinien opierać się na wierności, poświęceniu tylko jednemu partnerowi? - Przeczesał palcami włosy, zastanawiając się nad odpowiedzią. Nigdy nie zastanawiał się nad tym tematem dokładnie, po prostu byli i to im wystarczało, nigdy nie nazywali tego po imieniu. - Sam nie wiem co jest między nami, An. Nawet boję się czasami, że on znajdzie sobie kogoś na stałe, bo zabawianie swojego młodszego braciszka już mu się znudzi. Jesteś w tym wszystkim osobą trzecią, powinnaś dobrze to widzieć, że chora jest ta cała sytuacja i póki jesteśmy młodzi to ujdzie. Ale za dziesięć lat i więcej? Ktoś zapyta go czy ma żonę, a on co miałby odpowiedzieć? Nie, mój brat zdecydowanie mi wystarczy?
      Wzruszył ramionami, kręcąc przy tym głową. Niedorzeczne. Powiedział zdecydowanie więcej niż wymagało tego pytanie Anwere, ale tak się w tym poplątał, że jakoś tak wyszło. To już samo w sobie dowodziło, że relacja między nim, a Joshem nie była normalna.
      - No więc... - westchnął, zastanawiając się nad kolejnym pytaniem. - Kochałaś kiedyś szczerze, An?

      [Nie, Russ to moja pierwsza postać ever. A kojarzy Ci się z kimś? xD]

      Usuń
    44. Kiedy wyczuła, że język zaczyna mu się plątać, składając zdania mające sens lecz niedotyczące jej pytanie ujęła jego dłonie i pogłaskała je kciukami. Wysłuchała jego wypowiedzi, dopasowując słowa do relacji między nim a jego bratem o których wiedziała i które usilnie próbowała zrozumieć, mimo, iż kłóciły się one z tym, co było jej przez lata wpajane.
      Zabrała mu drinka i upiła łyk, krzywiąc się przy tym nieznacznie.
      -Nie powinieneś tego pić, ogólnie, powinieneś ograniczać picie- westchnęła, zbierając sie powoli w sobie aby odpowiedzieć na zadane pytanie. Była artystką. Powinna znać wszelkie ludzkie uczucia, rozumieć, je a ona nie znała tego podstawowego.
      -Nie, Russ. Nigdy nie miałam okazji zakochać się w kimś szczerze, bezgranicznie, mocno. Zawsze to były jakieś przelotne, przyjazne romanse które kończyły się tym, że chłopak z którym byłam odchodził, bo nie czuł miłości i znajdywał ją zaraz po mnie. Jeden z moich byłych jest teraz żonaty, a swoją żonę poznał ledwie tydzień po rozstaniu ze mną... Jestem jak taka przepowiednia. Nie mogę się szczerze zakochać, bo będę z kimś dłużej, a kto wtedy będzie zapowiadał zakochania?- zaśmiała się cichutko, po czym zadała swoje pytanie- A ty? Nie boisz się, że za trzydzieści lat będziesz chciał mieć żonę, dzieci?

      [Tak, kiedyś spotkałam całkiem podobną postać, lecz nie była aż tak pewna siebie, no i autorka pisała bardzo specyficznie, jednakże sama "główna" myśl- b. podobna. ]

      Usuń
    45. Chwycił szklankę i jej zawartość wylał na piasek. Może miała rację, za dużo pił i palił, nie tylko dzisiaj, ale ogólnie. Chyba był lekkim alkoholikiem, co szczególnie potwierdzał fakt, że praktycznie zawsze upierał się, że wypił jeszcze za mało. Oczywiście, będzie kiedyś tego żałował, bo po wyjściu ze szpitala tłumaczyli mu jakie konsekwencje mogą wynikać z niewłaściwego stylu życia, po czym wytłumaczyli mu jak powinien się zachowywać, co pić, jakie sporty uprawiać. Ani razu nie przystosował się do tych zaleceń.
      - Jeszcze się zakochasz, Anwen. Jeżeli teraz jeszcze nie wpadłaś w to całe miłosne gówno, to znaczy że Bóg trzyma Cię dla kogoś specjalnego. Jesteśmy młodzi, jeszcze wiele szczęśliwych dni przed nami, a także błędów. A nie sztuką jest żyć bez żadnego grzechu, tylko trzeba umieć pozbierać się nawet z największego gówna. Jeszcze będziesz miała swój czas, An, nawet gdybym miał urządzać castingi na Twojego chłopaka - powiedział, uśmiechają się do niej szeroko. Wyciągnął nawet rękę i pogłaskał ją po policzku.
      - Myślałem nad tym parę razy. Może przyjdzie taki czas, że chciałbym się ustatkować, mieć cały ten ślub, szczęście z tego, że będziemy mieć dziecko i tak dalej, ale... - westchnął. - Na pewno będzie to potrzeba większa od posiadanie Jego przy sobie. A dziecko zawsze możemy adoptować, albo przynajmniej spróbować to zrobić. I żyć nie jak bracia, tylko jak zwykła, gejowska para.
      Rozejrzał się po parkiecie, impreza zaczęła rozkręcać się na całego. Już trochę podpici ludzie tańcowali w swoich dziwnych układach, wiele osób flirtowało, inni już pewnie doszli do takiego momentu, dzięki któremu za dziewięć miesięcy na świecie pojawi się kilka nowych istotek. A oni? Siedzieli przy barze i rozmawiali na całkiem poważne tematy.
      - Ostatnie pytanie, Anwere. Gdzie najbardziej na świecie chciałabyś pojechać?

      [Raczej temat popularny wśród fanek incestów, więc pewnie jest kilka takich przypadków. Co prawda jeszcze się nie spotkałam, ale że siedzę tutaj krótko i to mój jedyny blog grupowy, to nie miałam okazji przyuważyć ;) Co prawda szukam czegoś jeszcze, ale nic mi nie odpowiada, znajduję jakieś "ale", czasami nawet durne.]

      Usuń
    46. -Do Szwajcarii, na studia- odpowiedziała prędko. Ten mały, górzysty kraj był jej spełnieniem marzeń. Pogoda była równie przyjemna co w Szwecji, chłodna i deszczowa, jednakże stolica tego małego państwa pozwalała jej na wiele innych, lepszych możliwości. Chociażby na rozwój swej gry na wiolonczeli.
      -Upolowałeś kogoś?- spytała, uśmiechając się wesoło. Ale może właśnie na tym polegała ich przyjaźń? Nie ograniczała się jedynie do robienia głupot, przyjemności i rzeczy wprawiających ich w głęboką euforię. Rozmawiali dużo i często, nie zawsze o tematach erotycznych.
      -Widzę kogoś dla Ciebie. Obróć się, Russ.


      Anwen

      Usuń
    47. - Tęskniłbym, więc mam nadzieję, że przyślesz czasami kartkę, albo zadzwonisz - powiedział z uśmiechem i obrócił się rozochocony, kiedy Anwen kazała mu się obrócić. W sumie, po tej rozmowie jakoś nie miał większej ochoty na wielkie flirty z kimś obcym, wolałby wieczór spędzić przy znanym, kochanym ciele może An, a na pewno Jego. No, ale jak to w russellowym stylu bywa, on nigdy nie dałby tego po sobie poznać. - Daj mi jakieś wskazówki, Kochanie, bo jakbyś nie zauważyła,kręci się tu ponad tysiąc osób i spośród nich trudno jest mi wybrać właśnie tą jedyną, o której właśnie mówisz. Więc, opisz mi go. Albo ją. - Wyszczerzył szeroko zęby. - Ale zanim pójdę na łowy, dla Ciebie też będziemy musieli coś znaleźć. Żebyś nie siedziała tutaj sama i oglądała jak ja się zabawiam!

      Usuń
    48. -Twoje cyrkowe figle sprawiają mi niemalże tyle samo przyjemności co moje własne, więc nie ma problemu. Wysoki, włosy po jednej stronie wygolone, kolczyk w brwi. Styl w stronę punkowca, ale nieco delikatniejszy i bardziej interesujący. Tatuaż na klatce piersiowej nachodzący na obojczyk- powiedziała cicho, uśmiechając się lekko, po czym pogłaskała Russella- Zastanawiam się, czy nie zbierać się powoli do domu. To wcale nie jest impreza roku, jest taka jak wszystkie inne... Gregora nie ma, więc pooglądam jakieś płaczliwe filmy i zjem pudełko lodów czekoladowych. Mam jeszcze truskawkowe, przy których opowiesz mi, jak było dzisiejszej nocy, dobra?- zapytała, unosząc wysoko kąciki ust.

      Usuń
    49. - Aż tak strasznie Cię zanudziłem? - zapytał, unosząc wysoko brwi. - Dałbym głowę, że znajdzie się tutaj jakiś przystojniak dla Ciebie, ale jeżeli wolisz bawić się w swojej obecności, to proszę bardzo - przy tych słowach nachylił się nad Anwere i pocałował ją delikatnie w usta. - Jakby nie wypaliło, to spodziewaj się mnie u siebie. Zostaw otwarte okno, przybędę jak Edward do swojej Belli - zachichotał i wbił wzrok w opisanego przez nią chłopaka. - Masz gust dziewczyno, nie zaprzeczę. Mam nadzieję, że umył się przed przyjściem tutaj, bo całkiem miło spijałoby się drinki z jego ciała. Ja tu posiedzę i poczekam aż mnie zauważy. Jak chcesz to zostań, kochanie, albo idź, jeżeli uważasz, że tak należy zakończyć najdenniejszą imprezę roku.

      Usuń
    50. -Jeśli zostanę, to zmniejszę Twoje szanse, bo jeszcze pomyśli, że jesteśmy parą, a to byłoby mocno niefortunne- zaśmiała się cicho, po czym wstała powoli ze stołka. Dopiero teraz poczuła, że trunki których dzisiaj skosztowała może nie działają mocno na głowę, ale na nogi owszem. Zachwiała się stając na podłożu, jednakże równowagę odzyskała równie szybko co ją straciła. Szykowała się długa droga do domu, albo przejazd taksówką.
      -Pewnie do zobaczenia, Collins- uśmiechnęła się, po czym ucałowała jego policzek, tuż przy ustach. Miała cichą nadzieję, że przyjdzie, jednakże to oznaczałoby dla niego nieudany wieczór, a tego by nie chciała.

      Usuń
    51. - Trzymaj się, An! - zawołał jeszcze za nią. - I zadzwoń, gdybyś nie mogła dotrzeć do domu! Rzucę wszystko i przyjadę do Ciebie!
      Po tych słowach uśmiechnął się delikatnie, a gdy jej sylwetka zniknęła już zupełnie w tłumie, ruszył powolnie ku swojemu przystojniakowi. W sumie, jakkolwiek by między nimi wyszło, i tak by nie żałował.

      Usuń
    52. [Czyli wracamy do poprzedniego wątku? :) ]

      Usuń
    53. [Tak :3 Chyba, że chcesz kontynuować to, co było po imprezie. Mi to wszystko jedno. Albo to i to, tylko będziemy sobie oznaczać, która odpowiedź jest do którego wątku xD ]

      Usuń
    54. [To może ten, co? Do tamtego można zawsze wrócić, a ten z czasem będzie zapomniany. Co ty na to? ]

      Usuń
    55. [Okej ^^ Mam zacząć czy chcesz opisać najpierw przemiły wieczór An?]

      Usuń
    56. [Jak masz pomysł to zaczynaj ;D ]

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Leniwym krokiem stanęła na plaży, gdzie impreza trwała w najlepsze. -Chryste, muszę się napić- mruknęła do siebie, chwytając w dłoń jakiegoś tam kolorowego drinka. Co za ciemna siła ja podkusiła, żeby się tutaj pojawić ? Tego i sama Chiara nie wiedziała. Upiła łyk swojego napoju. Za słodki, ale już wybrzydzać nie będzie. Po chwili w drugiej dłoni pojawił się tlący papieros. Novoselic zaciągnęła się dymem, po chwili wypuszczając go z płuc, po czym powiodła wzrokiem po osobach, poszukując kogoś znajomego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widząc Chiarę pomachała w jej stronę z szerokim uśmiechem na ustach, po czym wskazała na jej papierosa i pogroziła jej palcem, aby zaraz potem roześmiać się wesoło.

      Usuń
    2. -Lens ! Ty wyjadasz toksyczną bitą śmietanę, to ja truję swe płuca tym gównem- powiedziała z rozbawienie, po raz kolejny zaciągając się papierosowym dymem. po chwili pojawiła się obok koleżanki. -Bardziej to pasowałaby tutaj trawka, ale narzekać nie będę, bo na marudę wyjdę- powiedziała

      Usuń
    3. -I wszyscy są przeciwko mnie! Śmietana jest toksyczna, a i ty dodatkowo mnie trujesz- westchnęła głośno, udając kompletnie załamaną tym faktem, po czym wyciągnęła spomiędzy jej palców papierosa i sama się nim zaciągnęła- Co tam u Ciebie, Rybko? Jak się bawisz?

      [ http://www.youtube.com/watch?v=HcXNPI-IPPM Ręka, noga, mózg na ścianie]

      Usuń
    4. -Ja Cię truję ?! W sposób niby jaki, moja droga Anwen ? -zapytała, unosząc przy tym w górę jedną brew w górę, po czym jednym haustem opróżniła alkohol. -Chryste, co to za muzyka ?- skrzywiła się, kręcąc głową na boki.

      Usuń
    5. -To się nazywa muzyka klubowa, Rybko. Ludzie przy niej śmiesznie podskakują, ocierają się o swoje ciała i próbują naśladować pogo, jednakże mogą sobie w tyłek wsadzić to coś, co robią- powiedziała, marszcząc nos, widząc jakiegoś tęższego mężczyznę i tęższą panią ocierających się o siebie. Nie przeszkadzali jej ludzie otyli, ale widok odkrytego, tłuściutkiego brzuszka nie był dla niej specjalnie smakowity.

      Usuń
    6. Mlasnęła, obserwując tańczącą parkę. -Za jakie grzechy- jęknęła po chwili, wznosząc oczy do góry. - Anwen, ja na prawdę zrobiłam w swoim marnym życiu coś cholernie złego że Bóg pokarał mnie... tym widokiem?-zapytała, odwracając głowę w stronę dziewczyny. -Nie mogli zrobić imprezy bardziej... no, rock'owej ?

      Usuń
    7. -Nie, Chiara, bo ta impreza miała być dla wszystkich. A ta para, może jest obleśna, ale czy to nie urocze, że się tak dobrze dobrali?- uśmiechnęła się do niej, mimowolnie marszcząc nos, po czym dodała- Nie wszyscy muszą być chudzi jak szkapy. Zobacz jakie ona ma fajne cycki!- zaśmiała się wesoło.

      Usuń
    8. -Cycki ?! Kobieto to jest... ohydne- skrzywiła się niechętnie. -Boże, Lens, idziemy pić. Już, w tej chwili. Inaczej zwrócę obiad, a tego nie chcę, bo Dylan an serio się postarał i go nie spieprzył, jak to ma w swoim zwyczaju- dodała, ciągnąc ją za rękę w stronę baru.

      Usuń
    9. -Dobra, ale dzisiaj mogę pić już tylko jakieś drinki, bo jutro nie chcę się leczyć z kaca- zaśmiała się cicho, dając się zaciągnąć do baru. Gregor i obiad. Zazwyczaj był to stek i ziemniaki, ewentualnie ryż z warzywami, ale mężczyzna stanowczo nie nadawał się na kucharza.

      Usuń
    10. -Pieprzenie, i tak wypijesz ze mną jeszcze coś, oprócz tych drinków. A potem pewnie zaszyjemy się w moim pokoju i będziemy upijać się do momentu, aż urwą nam się filmy- stwierdziła z wesołym uśmiechem, siadajac przy barze.

      Usuń
    11. -Gabriel mnie zabije za upijanie Ciebie i pewnie nawet nie będzie chciał słuchać, że to ty za tym stoisz- zaśmiała się cichutko, po czym związała włosy w wysoką kitkę- Nie mogę dzisiaj tak dużo wypić. Jutro jadę do Bordeaux, mam tam lekcję z pewnym profesorkiem i chciałabym być na niej w miarę żywa.

      Usuń
    12. prychnęła z rozbawieniem, spoglądając na nią. - Daj spokój, Gabe nie będzie miał tu nic do gadania. Sam ostatnio przyszedł ledwo żywy, w eskorcie dwóch kolegów- zaśmiała się, przypominając sobie ostatnią mocno zakrapianą imprezę jej chłopaka. - Francja ? To aż do Europy Cię niesie ?- zapytała

      Usuń
    13. -Jesteście uroczą parą- zaśmiała się cichutko, opierając głowę na dłoni. Westchnęła cicho, po czym uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny- Chciałabym posmakować, jak grają Żabojady. Jakby nie patrzeć, to najlepsi muzycy wychodzą ze wschodu Europy, ale tutejsi też nie są tacy źli.

      [Kochanie, cała impreza jest we Francji ^^ ]

      Usuń
    14. [ A ja cholera, myślałam że w Palm Springs... XD ]

      -Jasne, jesteśmy wyrwani żywcem niczym z rodzinki Adamsów- zaśmiała się, odgarniając włosy za ucho. - Źli może i nie są, ale nie grają mojej muzyki. No i tacy jacyś... nieruchawi są- powiedziała po chwili, lustrując muzyków uważnym spojrzeniem.

      Usuń
    15. -DJ nie musi być ruchawy- zaśmiała się cicho, ale w końcu wybuchła głośnym śmiechem, przypominając sobie Skrillexa (chyba tak się pisze)- Zaraz zasnę na tym barze- westchnęła głośno.

      [A ja, że we Francji. Nie ważne ;P ]

      Usuń
    16. - Ja tam jednak wolę jak muzycy po scenie jak małpy skaczą- stwierdziła, wzruszając przy tym ramionami. następnie podsunęła Lens drinka. -Brałaś coś ?- zapytała po chwili, patrząc z rozbawieniem na dziewczynę.

      Usuń
    17. -Nie, chyba, że jakiś kutas dosypał mi czegoś do drinka- westchnęła, po czym uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny- Widzisz, Chiara, między salonem a moim pokojem jest cienka ściana, natomiast Gregor i Helen zapragnęli się kochać na kanapie, więc nie mogłam zasnąć pół nocy. Do tego jeszcze musiałam dzisiaj wyjść i zrobić zakupy, takie duże, w markecie. Jesteś ze mnie dumna, że się nie wykręciłam?

      Usuń
    18. - Uuu, jeszcze wujcio Greg sprawi sobie kolejnego dzieciaczka. Wtedy to już na prawdę będziemy mieć obie przechlapane, Lens- zaśmiała się, szturchając ją łokciem delikatnie w bok. Następnie kiwnęła głową. Owszem, była z niej dumna, tylko dlatego, że wyszła do marketu, choć miała na uwadze ten strach Anwen przed ludźmi. - Czyli już nie muszę Ci towarzyszyć w zakupach- powiedziała po chwili

      Usuń
    19. -Chiara, chcesz mnie zdołować? Mój ojciec zachowuje się jak małe dziecko, jego dziewczyna też ma podobne tendencje. Boję się ich zostawić w domu, bo ostatnio wylali płyn do baniek do rosołu, który robiłam kilka godzin. Dylan Ci pewnie wszystko opowie, ale ja sama nie mam d nich siły... Chociaż, może następne dziecko zmobilizowałoby go do dorośnięcia?

      Usuń
    20. Uśmiechnęła się w jej stronę z rozbawieniem. Jakby nie patrzeć, od kiedy w jej domu pojawiła sie Joy, Dylan starał się zachowywać prawie tak, jak na jego wiek przystało. Choć jeszcze nie do końca mu to tak wychodziło, ponieważ nadal lubił upijać się z chłopakiem Chiary, mówić sprośne żarty itp. Jednak Little Joy to nie przeszkadzało. - Zaraz tam zdołować. Rodzeństwo nie jest takie złe. O ile nie zachowuje się jak moja siostra- powiedziała

      Usuń
    21. -Ale gdybym miała rodzeństwo, to równie dobrze, mogłoby to być moje dziecko i nie byłoby to takie bardzo dziwne- westchnęła, patrząc na Chiarę z uwagą, po czym oparła głowę na dłoni- Chociaż, może by to mu dobrze zrobiło? Może... Udałoby mu się jakoś uciec przed zmorą przeszłości, przed tym strachem, który go paraliżuje ilekroć zaczyna się wiązać. Helen jest silniejsza niż myślałam-stwierdziła, jakby na potwierdzenie swych słów kiwając przy tym głową.

      Usuń
    22. -A Ty myślisz że jak na mnie te wszystkie babcie patrzą, gdy idę z Joy ? Nieraz słyszę te "ciche" szepty że to moja córka niby- wywróciła z rozbawieniem oczami, odgarniając równocześnie włosy za ucho. -Zobaczysz, jeszcze będziemy bawić się na ich ślubie. No a potem zesfatamy mojego ojczulka- dodała wesoło

      Usuń
    23. -Gregor pewnie wymyśli coś strasznie tandetnego. Ślub na plaży, albo wielka, kościelna ceremonia- zaśmiała się cicho, po czym dodała, robiąc przy tym wielkie oczy, jakby sobie nagle o czymś przypomniała- Helen jest żydówką! Ciekawi mnie, na jaki ślub by się zdecydowali. Dobrze, że dziewczyna ojca nie jest jakaś nawiedzona, bo inaczej by... Pewnie nawet na niego nie spojrzała, bo tato w kościele była rzadko, częściej chadza do kapliczek. Mówi, że księża go przytłaczają.

      Usuń
    24. Rozejrzała się na boki, po czym roześmiała wesoło, odchylając przy tym głowę w tył, jak to miała w zwyczaju. -Boże, An, o czym my gadamy ? Ludzie w okół nas świetnie się bawią, tańczą, nie stronią od alkoholu, a my pieprzymy o ślubach naszych ojców. Kobieto, my na prawdę zachowujemy się jak jakieś stare baby- powiedziała po chwili, kręcąc z niedowierzaniem głową. -Myślisz że ksiądz się nie przerazi, jeśli wpadnę na ceremonię w mojej bluzce z pentagramem ?- zapytała.

      Usuń
  5. [No po prostu tłumy tu widzę. Ludzie, przyłączajcie się!]
    Lena wyszła na parkiet i zaczęła szukać wzrokiem większej ilości znajomych, z którymi mogła by się trochę zabawić. Jednocześnie oczywiście tańczyła do rytmu piosenki, poruszając się w odpowiednim tempie. Ciekawa była, kogo tu jeszcze spotka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jako jedna z niewielu osób siedziała przy barze i po po prostu zastanawiała się, co ona tu do cholery robi. Upiła łyk drinka, zgasiła papierosa, po czym spojrzała nieco znudzonym wzrokiem na parkiet

      Usuń
  6. Destiny Salvage11 czerwca 2012 21:42

    Destiny chciała poznać jakichś nowych ludzi. Ubrana w nieco zwiewną, podkreślającą niesamowity kolor jej oczu, zieloną sukienkę oraz wysokie, plecione koturny, pojawiła się pod wieczór na owej imprezie. Zamówiła jakiegoś drinka, usiadła przy barze i rozglądała się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Êtes-vous seul? - zapytał nieznajomą, która siedziała koło niego przy barze. Francuska impreza, francuscy chłopcy i do tego konieczny był francuski język, nawet jeżeli Russell najlepszy w nim nie był. Ale próbował, tak jak na przykład tym pytaniem, czy siedząca koło niego dziewczyna jest sama. Nie znał jej, kojarzył jedynie ze szkoły, ale takie imprezy jak ta przecież miały na głównym celu integrować ludzi, czyż nie?

      Usuń
    2. [Przepraszam, ale po co francuski język w środku Palm Springs? xD]

      Usuń
    3. [Czyli się wyjaśniło. Kto jest nieprzytomny łapka do góry! ;D ]

      Usuń
    4. [ jednak kurde na moje wyszło ! :D ]

      Usuń
    5. [Francuska impreza, więc Russell chciał poszpanować, że trzy zdania umie sklecić xD Ktoś na pewno musi go zrozumieć.
      Ale właśnie też mi się wydawało, że to w Palm Springs!]

      Usuń
    6. [Oj, no przepraszam! :( Nieprzytomna dzisiaj jestem, a spać nie mogę, więc wszystko dociera do mnie w tempie niemalże żółwim. Wybaczcie]

      Usuń
  7. Destiny Salvage11 czerwca 2012 22:09

    - Oui, toute seul - Spojrzała na niego swoimi wesołymi, zielonymi oczami. Jakoś cieplej zrobiło jej się na sercu, gdy usłyszała swój ojczysty język. Przez ostatnie wydarzenia nieco tęskniła za domem. Mimo że tam nic dobrego też na nią nie czekało. Patrzyła na chłopaka, ciekawa, czy to był jego jedyny znany zwrot w tym języku. Uśmiechnęła się uroczo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Destiny Salvage11 czerwca 2012 22:10

      [Przepraszam, że zamiast odpowiedz, zrobiłam nowy, przepraszam! Mam dziś gorszy dzień, jestem roztargniona :c już się będę pilnować]

      Usuń
    2. Uśmiechnął się szeroko, a potem przyłożył szklankę do ust i upił z niej kilka dużych łyków. Gdyby wiedział jakiś tydzień wcześniej, że szykuje się taka impreza, nauczyłby się trochę więcej zwrotów. No i tutaj wychodzi, że nauka popłaca, Collins.
      - Je suis heureux - powiedział, nie dając po sobie poznać, że ten język zaraz stanie się dla niego czarną magią. Chociaż, proste zdania, które tworzył, szybko go zdradzą. - Aimez-vous danser?
      Zlustrował wzrokiem sylwetki bawiących się ludzi. Spodziewał się, że zajdą tłumy, ale towarzystwo nowo poznanej dziewczyny w sumie mu odpowiadało.

      [Nie szkodzi ;)]

      Usuń
    3. Destiny Salvage11 czerwca 2012 22:40

      - Oui, bien sur, avec délice - Uśmiechnęła się uroczo, po czym jednym haustem dopiła resztkę swojego drinka. Szybko trafił jej do głowy, jednak zupełnie się tym nie przejęła. Wstała z krzesła przy barze i spojrzała wyczekująco na chłopaka, wciąż się uśmiechając. Podała mu swoją drobną rękę, a gdy ją złapał, pociągnęła go na parkiet, zarzucając mu ręce na szyję.

      Usuń
    4. - I tu kończy się moja znajomość francuskiego - powiedział z uśmiechem, obejmując ją trochę powyżej talii. Jeżeli ktoś znał Russella, to wiedział, że ten pan traktował kobiety z szacunkiem. Mężczyzn mógł wykorzystywać w ten czy w inny sposób.
      - A tak w ogóle, jestem Russell. Z kim mam zaszczyt? - zapytał z tym swoim znanym, łobuzerskim uśmiechem.
      Akurat grali jakąś wolniejszą piosenkę, może nie typowego 'przytulańca", lecz taką nadającą się na spokojną rozmowę w tańcu. Poszaleć na parkiecie będą mogli za chwilę.

      Usuń
    5. Destiny Salvage11 czerwca 2012 22:50

      - Destiny. I jestem Francuzką - powiedziała, szczerząc się od ucha do ucha, ukazując mu komplet białych, równych zębów. No tak, francuskimi słówkami i zwrotami mógłby wymieniać się z nią w nieskończoność. W końcu to był język, z którym się wychowała i w którym myślała.
      Objęła go za szyję, zbliżając się nieco i patrzyła mu w oczy wesołym wzrokiem. Uśmiechała się uroczo.

      Usuń
    6. - A ja jestem Amerykaninem, który myślał, że francuski w życiu nie przyda mu się do spełnienia marzeń. A jednak, pomyliłem się - powiedział i przyciągnął ją, niby przez przypadek, mocno do siebie, tak że zetknęli się czołami. Jego ciepły oddech owiał jej delikatną skórę, kiedy zbliżył się do jej ucha: - A tak w ogóle, jestem Russell.

      Usuń
    7. Destiny zachichotała uroczo, patrząc chłopakowi w oczy nieco zalotnym wzrokiem. W rzeczywistości, nie kontrolowała tego, nieco alkoholu robiło swoje, a ona po prostu lubiła męskie towarzystwo. Jeździła palcem delikatnie po jego szyi, kołysząc się w rytm muzyki. - Więc, Russell... Co mi o sobie powiesz? - zapytała cichym, zmysłowym głosem, zaglądając mu głęboko w oczy.

      Usuń
    8. Uśmiechnął się zadowolony, a gdy niesforny kosmyk włosów spadł jej na oczy, poprawił go zupełnie tak jak w tych wszystkich filmach młodzieżowych.
      - Kocham hazard, zawsze wygrywam. - No tak, zawsze musiał zacząć od tego tematu, ale po prostu inaczej nie potrafił. Zawsze po prostu szukał kolejnej osoby, która mogłaby poprosić go o coś, a on po prostu musiał tą prośbę zrealizować. - Zawsze robię to, o co mnie się poprosi. A Ty, Destiny? Co taka piękna Francuska robi w takim zadupiu jak Palm Springs?

      Usuń
    9. Destiny uśmiechała się delikatnie, nie odwracając od niego oczu. Wodziła wzrokiem po jego twarzy.
      - Hazard, powiadasz. Nieciekawa rzecz - stwierdziła szczerze. Miała okazję spotkać w swoim życiu kilku hazardzistów. Niektórym też wydawało się, że zawsze wygrywają i będą wygrywać.
      - Ja, no cóż. Przeprowadziłam się tu z rodzicami. Stwierdzili, że tu chcą pracować, więc przyjechałam z nimi - wyjaśniła, przybliżając się do niego nieco. Czuła zapach jego perfum.

      Usuń
    10. Dobrze wiedział jak słowo "hazard" rysowało się w głowach innych. Kasyna, jakieś ruletki, gry karciane, a to raczej zdarzało się naprawdę rzadko. W prawdziwym kasynie był tylko raz, kiedy brat wziął go przejazdem do Las Vegas.
      - Jeżeli pieniędzmi są przysługi, to jeszcze nie tragedia. - Chciał chyba trochę uspokoić Destiny. Co prawda, grał na o wiele bardziej niebezpieczne rzeczy niż tylko pieniądze, których utrata mogła doprowadzić człowieka do śmierci. On grał na życie i to w dosłownym znaczeniu tego słowa, bo czasami przez zakłady robił bardzo szalone i zagrażające życiu rzeczy. I jak widać, ciągle miał szczęście.
      - Chyba Twoim rodzicom naprawdę musieli być bardzo zdesperowani i naprawdę nie lubili waszego rodzinnego miasta, skoro ze wszystkich pięknych miejsc w Stanach, wybrali takie zadupie jak Palm Springs. Ja nie jestem w żadnym stopniu zadowolony, gdyby nie ludzie do których cholernie się przyzwyczaiłem. No i kilka innych powodów.

      Usuń
    11. - Mimo wszystko, hazard ma chyba raczej negatywny wydźwięk, co? Większość ludzi trzyma się od tego z daleka - powiedziała spokojnym, nieco może nawet znudzonym tonem, wciąż nie spuszczając wzroku z chłopaka. Sama nie lubiła hazardu, raczej się nie zakładała, chyba że o naprawdę niewinne rzeczy.
      - Nie wiem, co ściągnęło ich aż tutaj, choć to całkiem zabawny zbieg okoliczności. Poznałam kiedyś kogoś stąd. Ale, w sumie, spodobało mi się tutaj. Ludzie w porządku, ładna pogoda. Więc co ciebie, poza ludźmi, tutaj trzyma? - Spojrzala na niego z uwagą. Bywała ciekawska, jednak była tak rozbrajająca i urocza, że rzadko kto odmawiał jej udzielenia jakichś informacji.

      Usuń
    12. Uśmiechnął się tajemniczo. W sumie nigdy nie mówił nikomu wszystkich szczegółów przez które znalazł się w Palm Springs, mimo że zawsze wiedzieli, że zdecydowanie bardziej wolał swoje rodzinne Nashville.
      Przesunął dłonie trochę wyżej, cały czas nie przerywając kontaktu wzrokowego z dziewczyną.
      - Mówił Ci ktoś, kiedyś, że patrząc w Twoje oczy można poczuć się tak przyjemnie, jak na łące w letni wieczór? Mają tak piękny kolor, że od razu czuję zapach świeżo skoszonej trawy.
      Może i to co powiedział brzmiało śmiesznie, ale taka była prawda. Czasami Russell miał jakieś swoje dziwne skojarzenia, których nikt nie rozumiał.
      - Obietnica - odpowiedział na pytanie dziewczyny, z delikatnym, nieskrępowanym uśmiechem. - A obietnica z moich ust jest rzeczą świętą. Jako piętnastolatek obiecałem bratu, że zawsze będziemy nierozłączni, więc oto jestem. Zaprosił nas tutaj nasz ojciec, załatwił Josh'owi pracę w tutejszej stadninie, nie mógł odmówić. Tak więc, zgodnie z obietnicą, musiałem tutaj przyjechać. W sumie matka i ojczym sami mi walizki pakowali, tak strasznie mieli mnie już dość - dodał z rozbawieniem na ustach. Doskonale pamiętał tą sytuację, kiedy Sam kupił mu największą walizkę jaką sprzedają i wepchnął tam do niego prawie wszystkie jego rzeczy, bez nawet wcześniejszego pytania czy podoba mu się ten pomysł.

      Usuń
  8. Harriet ciągle nie wiedziała czy powinna iść na tą imprezę, z jednej strony potrzebowała dobrej zabawy, głośnej muzyki i alkoholu, ale z drugiej chciała tylko zostać w domu i posiedzieć w samotności. W końcu kilka minut po 22 zdała sobie sprawę, że nie warto użalać się nad swoim i tak już żałosnym życiem więc po prostu szybko wziągnęła na siebie malinowe spodenki, bialoą koszulkę i tenisówki. Pospiesznie ułożyła swoje nowe, krótkie włosy i wyszła z domu zmierzając w kierunku plaży, na której znalazła się po dwudziestu minutach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Adam sam nie wiedział jak udało mu się wyrwać z domu na imprezę, bo ostatnio miał całą masę obowiązków na głowie. Powoli zaczynało go to męczyć i dlatego właśnie, postanowił tego jednego wieczoru wyjść chociaż na godzinę lub dwie. Kto wie może jeśli impreza okaże się udana zostanie na niej dłużej? Bardzo prawdopodobne.
      Los chciał, że pierwszą osobą, na jaką trafił po przyjściu na plażę była Harriet. Nie znał jej za dobrze, jedynie kojarzył, ale przecież nic nie stało na przeszkodzie temu, by się z nią przywitać.
      - Cześć - zagadnął ją, uśmiechając się przyjaźnie.

      Usuń
    2. Na plaży było już sporo osób, ale blondynka nie zamierzała pchać się między nich. Grzecznie wyciągnęła z torby piwo, które ze sobą przyniosła i z odpowiedniej odlgegłości wszystko obserwowała, kilka par stało na uboczu chcąc zachować prywatność, inne się tym kompletnie nie przejmowały i obściskiwały się gdzie tylko się dało. Harriet zaśmiała się gorzko i upiła łyk alkoholu. W tym samym momencie usłyszała za sobą męski głos, o mało się nie zakrztusiła.- No cześć.- Uśmiechnęła się nieco zakłopotana kiedy już przestała kaszleć.

      Usuń
    3. On też póki co wolał pobyć na uboczu, oswoić się z całą tą atmosferą, ogromną ilością ludzi. Już dawno nie był na imprezie takiego formatu, bo nawet najlepsze domówki u jego serdecznego przyjaciela, Nathaniela nie miały tylu gości. Cóż, chętnych może i nie brakowało, lecz przecież dom państwa Williamsów nie był z gumy i nie dało się go rozciągnąć.
      Kiedy dziewczyna zaczęła kaszleć, Adam zmarszczył lekko czoło, starając się przypomnieć sobie zajęcia z pierwszej pomocy, kiedy to ćwiczyli sytuacje takie jak te. Na szczęście jednak blondynka przestała się krztusić i chłopak mógł darować sobie powrót do dawnych lat.
      - Wszystko w porządku? - spytał jeszcze dla pewności. - Może cię poklepać albo coś?

      Usuń
    4. Dziewczyna nagle zauważyła krztuszącą się Harriet i już zamierzała ją ratować, kiedy ta przestała kaszleć, a po chwili jakiś brunet zaczął się upewniać czy wszystko w porządku.
      Mimo to i tak już stała tuż obok niej i zorientowała się, że rozmówcą koleżanki był jej chłopak.
      Oczywiście ucieszyła się na jego widok, bo szczerze mówiąc, nie spodziewała się, że go tutaj spotka, w końcu ostatnio prawie w ogóle nie miał na nic czasu.
      -Cześć Harriet! - powiedziała wesoło, po czym zwróciła się do chłopaka, któremu zarzuciła ręce na szyję i pocałowała go krótko w usta na powitanie. - Cześć Adaś.

      Usuń
    5. Nie wiadomo kiedy i skąd obok nich pojawiła się Lena, oczywiście uśmiechnięta i zadowolona z życia. Adam już dawno nie widział jej w gorszym nastroju, wyłączając ich ostatnią kłótnię. Blondynka zazwyczaj zarażała swoim optymizmem i choć tego wieczoru, chłopak miał dobry nastrój, w momencie jej przyjścia, jeszcze bardziej mu się polepszył. Przywitał się ze swoją dziewczyną, a później uśmiechnął się lekko.
      - Od dawna już tu jesteś?

      Usuń
    6. Pokiwała energicznie głową. Już trochę wypiła, więc nie dość, że miała doskonały humor, to jeszcze pełno energii. Mieszanka wybuchowa.
      -Od półtorej godziny - oznajmiła. - Ale ty chyba dopiero co przyszedłeś, prawda?
      [O Boże, brak weny]

      Usuń
  9. Impreza trwa w najlepsze, ale gdzie jest Nathaniel? Oto pytanie, które nurtowało wiele głów. Na telefonie bruneta kilkanaście nieodebranych połączeń, kilkanaście nieodczytanych smsów, a ten w najlepsze sobie śpi. Serio! Dopiero jeden z chłopaków z drużyny Nate’a dodzwonił się na domowy i matka chłopaka pojawiła się w jego sypialni, żeby podać mu słuchawkę. Ciężko było mu zwlec się z łóżka, a gdy już to zrobił okazało się, że jego rodzicielce nie podoba się pomysł kolejnego wyjścia młodszego syna, bo otóż Williams ostatnio wedle jej uznania traktował dom jak hotel. Nie bardzo zrozumiał to porównanie, ale obiecał że nie wróci późno. Tak, jakby to w ogóle było możliwe. Wsiadł do samochodu z zamiarem nie ruszania alkoholu, choć każdy wiedział dobrze, że i tak to zrobi, po czym pojechał pod wskazane przez kumpla miejsce. I tak oto Nathaniel pojawił się na plażowej imprezie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, ciągłe imprezy wykańczały ją powoli psychicznie. Na tę przyszła więc w pełni świadoma swoich możliwości. Oczywiście wybrała się sama. Po drodze nie miała zamiaru wstępować do nikogo. Większość znajomych z pewnością na miejscu już się znalazła, a pomimo tego miała przecież do przesłuchania najnowszy album jednego z lepszych zespołów. Pojawiając się na miejscu, ściągnęła więc z uszu słuchawki i umiejscowiła je na szyi. Stojąc po środku parkingu rozejrzała się dookoła, natrafiając w końcu na znajomą i w miarę lubianą twarz. Katie była swoim dżipem, na którym Lachowska perfidnie usiadła. Ale nic dziwnego, większość ludzi obkupywała go od początku imprezy. Po pewnym czasie koło dżipa pojawiło się inne auto. Mniej jej znane, a wręcz go nie kojarzyła. Dopiero gdy ujrzała cwaniacką minę właściciela pokręciła nieznacznie głową. - Bry panie Williams - mruknęła od tak, mierząc chłopaka kilkakrotnie.

      Usuń
  10. Śmiać jej się chciało na wspomnienia wydarzeń, które miały miejsce dwa, trzy lata wcześniej. Wyjście na imprezę stanowiło całą kwintesencję istnienia Avery, a tydzień bez przysłowiowego party hard był tygodniem straconym. A tu nagle taka zmiana. Możliwe, że Ave wydoroślała, zmieniła się i jej priorytetem nie była szalona zabawa. Niemniej, dalej lubiła imprezować. W mniejszych dawkach, ale lubiła.
    Dlatego wkroczyła na plażę w cekinowych szortach i gładkich t-shircie, czując lekką ekscytację w związku z tym konkretnym wydarzeniem.
    Cóż, każdy wiedział, że plaża, alkohol, przyjaciele i przyszli znajomi to genialny zestaw.
    Ave wytężyła spojrzenie morskich oczu, szukając kogoś znajomego. Jednakże nikogo konkretnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lena zauważyła w tłumie Avery. Natychmiast podbiegła do niej i uściskała dziewczynę na powitanie.
      -Już myślałam, że nie przyjdziesz, po tym jak się zrobiłaś taka grzeczna! - zawołała, próbując przekrzyczeć głośną muzykę. Wcisnęła przyjaciółce szklankę z wyjątkowo mocnym drinkiem. - Pij!

      Usuń
  11. Hans rozejrzał się dookoła. Dopiero przed chwilą dołączył do imprezowiczów i od razu skierował się w stronę barku. Usiadł pomiędzy półprzytomnymi pierwszoklasistkami (z trudem zdobył to miejsce).
    Jeszcze raz omiótł wzrokiem towarzystwo. Nie dostrzegał żadnej znajomej twarzy. Uniósł w górę prawą dłoń - tak, na wszelki wypadek, gdyby akurat któryś z kumpli spoglądał w jego stronę i zainteresował się wyciągniętą do nieba ręką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Hej, mistrzu - zawołał Russell, gdy dostrzegł że przy barze siedzi jego kolega Hans. Znali się, może nie jak najlepsi kumple, ale że Eichmann był na tym samym profilu co Collins, tyle że w klasie wyżej, Russ'owi czasami zdarzyło się pożyczyć od niego notatki, albo zapytać o rzeczy, których nie rozumiał. - Widać, że impreza naprawdę świetna - powiedział i zepchnął jednego z pijanych dzieciaków ze stołka i usiadł na jego miejscu. Pierwszoklasista rzucał się przez chwilę, ale kilka ostrych słów ze strony Russell'a sprawiły, że chłopak sobie po prostu poszedł.
      - To jak? Gotowy na francuskie szaleństwa? - powiedział z uśmiechem i poklepał Hans'a po plecach. - Tylko mam nadzieję, że nie skończymy tak jak ci tam... Tyle że oni wypili tylko dwa małe piwa, a my sobie je jednak odpuścimy.

      Usuń

Archiwum