sobota, 26 stycznia 2013

Too many chocolates, too many bonbons...


Timothy Timmy Wellington


Klasa czwarta || rocznik '93 || profil fotograficzny || aparat prawdziwą miłością || Nikon D5100 || maniak || w związku z Noelle || starszy brat || nieco rozpuszczony dzieciak || syndrom piotrusia pana || daj mi cukierka, bo się obrażę! || słodyczożerca, wieczny głodomór || zdolniacha i bystrzacha, o || kapitan drużyny koszykówki || kółko taneczne grupa II || heteroseksualny na 100% || marzenie z dzieciństwa? zostać striptizerem


POWIĄZANIA



Na temat historii naszego bystrzachy nie ma, co się rozwodzić. Urodził się pewnego dnia i pewnego roku, jak to każdy człowiek, spłodzony wcześniej przez rodziców. Przybrał formę pulpecika, wiecznie rozkrzyczanego i zarazem bardzo rozkosznego. Mały Timmy został oczkiem w głowie wszystkich krewnych, wszakże jego najmłodszy kuzyn miał już piętnaście wiosen. Był wyczekiwanym cudem, obchodzącym urodziny trzynastego kwietnia, ale.. Po pięciu latach jego prym w rodzinie został zakończony. W macicy matki rozwijał się kolejny potomek. Potwór, chudy z z długimi, patykowatymi nóżkami. I z waginą. Mała Sue rozkoszna nie była, większość czasu przesypiała i bywało, że domagała się jedzenia. Timothy był cholernie zazdrosny o Susan, która odebrała mu blask i sławę. Do tej pory wypomina siostrze, że przez nią ucierpiała jego reputacja. Oczywiście, że w żartach. Wellington pod żadnym pozorem nie jest egocentrycznym narcyzem. Może odrobinę. Ale kto potrafiłby mu się oprzeć? Jest chłopakiem typu: przebojowa sława szkolnej drużyny. Mimo tego, że stanowisko kapitana objął dopiero w tym roku, nie czuje się dobrze w roli kogoś, kto musi decydować i jakby nie było - utrzymywać w ryzach bandę wysokich, silnych chłopaków. Do dyktatora mu daleko, ale wybuchowy z niego gość. Nerwus taki, a to wszystko przez to, że nie potrafi poradzić sobie ze stresem. Jak widać - nie ma ludzi idealnych, a nawet jeśli są tacy, którym do ideału blisko, Timothy zdecydowanie do nich nie należy. Chyba, że z wyglądu. 
Mogłoby się wydawać, że jest rozszczekanym gówniarzem, biegającym wte i wewte. Ku zdziwieniu wszystkich powiem, że Tim z natury należy do tych spokojniejszych osób. Potrafi usiąść na kanapie i przez trzy godziny milczeć. Nie musi mówić, aby ludzie zrozumieli, że coś go gryzie. W chwilach słabości, idzie czytać z niego jak z otwartej książki. Głównie jednak stawia w okół siebie mur, gdzie dusi wszystko co niedobre - stres, problemy, obawy i takie tam, co potem okazuje w wybuchach agresji. Nic więc dziwnego, że zawsze musi mieć co robić, bo bezczynność - niegdyś mu bliska - po prostu go zabija. Miażdży, no. Do siebie dopuszcza niewiele osób, ale lubi otaczać się ludźmi, nawet jeśli są mu obcy. Być może dlatego wziął na siebie, aż dwa kółka zainteresowań, może dlatego zaczepia wszystkich i ich fotografuje? Głównie z tych powodów co tydzień odwiedza psychologa, do którego zapisała go matka. 
Jego prace uchodzą za dobre, nawet za bardzo dobre, a sam Timothy uznaje je za przeciętne. Cierpi na manię dążenia do perfekcyjności. Nigdy nic mu się nie podoba, nawet jeśli inny to zachwalają. Dopiero po dłuższym czasie, kiedy jakaś praca odstoi, potrafi docenić jej walory i prawdziwe atuty dostrzegane przez innych. Nie ufa opinii postronnych. Dlaczego? Bo uczony był samodzielności od zawsze, wpajano mu, że ma liczyć tylko na siebie. Ojciec - wojskowy - nie wychował mięczaka, chociaż ze względu na swoje pasje nie jest uznawany za prawdziwego mężczyznę. Miał przecież trafić do szkoły wojskowej w Nowym Jorku, a nie babrać się z aparatami. Jako dziecko doświadczył mnóstwa przeprowadzek. Nigdzie nie zatrzymali się na dłużej, nigdzie nie zbudował żadnych poważniejszych więzi. Do momentu, kiedy trzy lata temu trafił do Palm Springs, gdzie poznał grupkę przyjaciół. Od jakiegoś czasu jest również w związku, co mu zupełnie nie przeszkadza, mimo tego, że do tej pory traktował dziewczyny jak zabawki. W Noelle jest zakochany po uszy i wcale tego nie ukrywa. Dziewczyna jest jedną z nielicznych osób, które były świadkami jego wybuchów, i które potrafią go uspokoić. Taki jego anioł. W dodatku, jest o nią cholernie zazdrosny, ale to chyba normalne, kiedy ma się ładną dziewczynę, nie? I jakoś nie ciągnie go do innych, nawet mu zdrada przez myśl nie przeszła. Ale lubi kobiece towarzystwo. 
Jak na inteligentnego chłopaczka przystało, nie brakuje w nim również ironii. Na zaczepki odpowiada zaczepkami - głównie słownymi, do rękoczynów stara się nie przechodzić, bo jest w stanie zakatować człowieka. W poprzednich miejscach zamieszkania często wdawał się w bójki, może po to, aby udowodnić coś ojcu. Jest naprawdę niepoprawny - rzadko kiedy wykazuje się jakąś etykietą czy dobrymi manierami, jednak wobec płci pięknej jest szarmancki i dżentelmeński. Mogłoby się też o nim powiedzieć, że jest rozrywkowy, bo przecież imprezy mu nie obce. Pali praktycznie nałogowo, próbuje rzucić, oczywiście, że próbuje. Pije, kiedy tylko ma okazję - lubi się wprawiać w stan odurzenia alkoholowego, co czasami odbija się na jego wynikach sportowych. Ale po narkotyki nie sięga, ma wręcz wobec nich baaaardzo negatywny stosunek. I chwała mu za to!
Na chwilę obecną mieszka w sporej wielkości domu z całą rodziną, dwiema suczkami, trzema kotami i żółwiem swojej siostry. 

Nad jego skomplikowanym charakterem można byłoby się rozwodzić jeszcze długo i długo. Ale czy nie lepiej poznać Tima z autopsji? Serdecznie do tego zachęcam, ale teraz przedstawię wam pokrótce jego aparycję. Niczym młody grecki bóg... Nie, nie. Timothy może i uchodzi za przystojnego, ale nie spędza przed lustrem wielu godzin. Oczywiście, że o siebie dba! Zadbane ciało do podstawa do życia w społeczeństwie. Mierzy sobie metr dziewięćdziesiąt cztery, więc brany jest za bardzo wysokiego dziewiętnastolatka. Zwykł nosić koszulki, ale kiedy już je ściąga, może pochwalić się całkiem dopracowanym kaloryferem. Siłownia nigdy nie była mu obca, ale wyrzeźbił mięśnie również dzięki koszykówce i tańcu. 
Na głowie ma krótko ostrzyżone ciemnoblond włosy; oczy koloru szarego są dopełnieniem dla figlarnego uśmieszku, który często gości na jego twarzy. Od niedawna zaczął nosić też zarost, co by jego dziewczyna mogła pochwalić się iście dojrzałym chłopakiem. 


do wątków i powiązań zapraszamy, już dawno nie napisałam tak długiej karty.
jednocześnie informuję, że do połowy lutego mogę pojawiać się w kratkę, a czasami nawet milczeć przez parę dni, mimo to polubiłam już Tima, więc raczej go prędko nie opuszczę.
fc: Dean Geyer

sprawa wątków:
na krótkie odpowiadam krótko, na długie - długo, dlatego jeśli mam coś rozpocząć, poinformujcie mnie jakiej długości wątki preferujecie. 
aha, i działam według zasady - jedna osoba wymyśla (ew. burza mózgów), druga zaczyna, co by sprawiedliwie było.
czasami nie mam weny i odpisuję szitem, nie krzyczcie. 


58 komentarzy:

  1. [ Zajęcia taneczne? To aż się prosi o wątek;D Tylko pytanie kto zacznie?]

    OdpowiedzUsuń
  2. [No dobra xD]

    Kolejne zajęcia taneczne. Gdyby tylko mi się chciało na nie isc tak bardzo jak mi sie nie chciało. No ale czego sie nie robi dla pasji. Weszłam na salę a tam tyle ludzi. O matko! Przeszłam przez salę i usiadłam przy ścianie obok Timmiego.
    - No cześc. Skąd ich tu tyle, co?- to było aż dziwne. Zazwyczaj na zajęcia przychodziło max. dziesięc osób a teraz... Lepiej nie mówic.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Takiemu przystojnemu panu nie mogę odmówić :D Jasne, niech będą sąsiadami. Masz ochotę na jakąś konkretną relację, czy pozostajemy po prostu jako lubiący się sąsiedzi?]

    OdpowiedzUsuń
  4. Spojrzałam niepewnie na jego rękę.
    - Ochi. Nie mam tyle kasy. Nie mam mowy. - pokręciłam przecząco głową. - Ale zgadzam sie. Nie wytrzymaja długo. - pierwszaki pozbijały sie w grupki. - Pamiętasz jak my bylismy tymi pierwszakami? - uśmiechnełam sie szeroko do swoich wspomnień.

    OdpowiedzUsuń
  5. [...Cholera, liczyłam, że rzucisz jakimś pomysłem xDD
    Pierwsze co mi przyszło do głowy to 'friends with benefits' ale to nie jest dobre, bo Tim ma dziewczynę, więc możemy sobie to darować.
    Ale skoro on również pali, to np. może mieć z Leną taką małą tradycję, że zawsze na przedostatniej przerwie się spotykają w jakimś ich miejscu w okolicy szkoły albo nawet w szkole i razem palą, opowiadają sobie o wydarzeniach w szkole itd.]

    OdpowiedzUsuń
  6. -Jestes powalony, ale okey. - podałam mu dłoń i wstałam z podłogi.
    - Prosze o uwagę!- wydarłam się na całe gardło. - Dziś my poprowadzimy zajęcia! Ja nazywam sie Nicke a ten chłopak to... A nie ważne jak ma na imie.- machnęłam ręką. - Dobra i tak wam powiem... Timmy. Dobra najpierw rozgrzewka. - uśmichnęłam się szeroko do Timmiego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatnich parę tygodni to była istna męczarnia. W zasadzie trudno znaleźć jakiś problem, którego Lena wtedy nie przerobiła. Umarła jej prababcia, w szkole wszystko nad czym ciężko pracowała jakimś cudem zniszczyła, nie mogła się uporać z rozstaniem z chłopakiem, jedna z jej przyjaciółek wyjechała na stałe na drugi koniec kraju, wzięła ostatnio tyle dragów ile w życiu nie próbowała, a jej psychika to była jedna wielka ruina i co gorsza, wcale nie miała tendencji do poprawy; wręcz przeciwnie prowadziła prosto do autodestrukcji. Brakowało już tylko ciąży. I pomyśleć, że kiedyś to do niej wszyscy przychodzili po radę i wsparcie, a ona uznawana była za najsilniejszą i samowystarczalną.Stare czasy. Teraz nawet nie miała ochoty się nikomu przyznawać do tego, że coś jest nie tak. Chciała zawsze uchodzić za silną i szczęśliwą. No bo po co miałaby komukolwiek o tym opowiadać? I tak nikt nie był w stanie jej pomóc, mało tego; każdy miał swoje zmartwienia. Dlatego każdego dnia wychodząc z domu zakładała szeroko uśmiechniętą maskę i tak funkcjonowała aż do momentu, kiedy wchodziła sama do swojego pokoju.
    Ten dzień nie był wyjątkiem. Poszła do szkoły, zaliczyła kolejną wpadkę z rzędu, kiedy zestresowała się przed tablicą i nie była w stanie odpowiedzieć na jakieś banalne pytanie. Opuściła salę z obojętną miną, jakby w ogóle jej to nie obchodziło i z utęsknieniem doczekała przedostatniej przerwy. Miała przed sobą przyjemną wizję papierosa z Timmy'm, a potem jej ulubione zajęcia fotografii. Wreszcie.
    Wyszła ze szkoły, obeszła budynek i dotarła do wąskiego zaułka, gdzie czekał już na nią przyjaciel.
    -Cześć - powiedziała swobodnie siadając na nagrzanym murku.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogłam sie powstrzymac i zaśmiałam sie zbyt głośno. - Przepraszam. - również oparłam się o ścianę i zaczłema bawic sie rąbkiem koszulki. - Czego ich nauczymy panie trenerze? - spojrzałam na chłopaka i poruszyłam zabawnie brawiami.

    OdpowiedzUsuń
  9. - Cicho, ciągle łudze sie że to dobra grupa. - usmiechnelam sie i podeszłam do sprzętu szukając odpowiedniego utworu. Poszukiwania zajęły mi niezłą chwilę, ale był. Na szczęście. Kiedy tylko przyszli tancerze skończyli sie rozciągac ustawiliśmy ich tak żeby każdy widział ukałd.

    OdpowiedzUsuń
  10. Z tym namawianiem do pójścia do wojska ojciec Timmy'ego nie był wyjątkiem. W Ameryce ludzie służący ojczyźnie byli bohaterami narodowymi i bycie jednym z nich faktycznie było dumą i pewnym przywilejem. Dlatego sporo rodziców pragnęło, by ich dzieci dołączyły do wojska i czasem nawet je do tego zmuszało. Problem w tym, że przecież nie każdy ma do tego predyspozycje i nie każdy chce poświęcać swoje życie na rzecz kraju.

    Teraz akurat był jego tydzień dzielenia się papierosami, więc po prostu wzięła od niego jedną fajkę i zapaliła ją swoją starą, błękitną zapalniczką Zippo, z którą nigdy się nie rozstawała. Prezent jeszcze z czasów, gdy mieszkała w Wielkiej Brytanii.
    -Jak zawsze - odpowiedziała, spoglądając na niego i powoli wydmuchując dym. - Ale ty...coś chyba przede mną ukryłeś, chłopcze! - oznajmiła z wesołymi iskierkami w oczach. - Ostatnio byłam w galerii na Emerson Avenue i o ile mnie oczy nie mylą, zobaczyłam tam "Timothy Wellington" pod dwoma zdjęciami. Wiesz coś o tym?

    OdpowiedzUsuń
  11. [O, jak cudownie wiedzieć, że nie tylko ja się zachwycam jej boską osóbką *o*]
    /Grace

    OdpowiedzUsuń
  12. [Hahaha, u mnie też jej wizerunek towarzyszy od dawien dawna, chociaż dopiero niedawno dowiedziałam się, jak się nazywa :D]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Exactly. I rozumiem, że masz chęć na wątkowanie? :>]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Hm.. U mnie też ciężko z wymyślaniem koncepcji.. Ale skoro z Timothiego taki fotograf to możemy ten fakt wykorzystać. Powiedzmy, chłopak będzie miał jakiś projekt i będzie mu potrzebna jakaś "modelka", więc poprosi Grace by mu pomogła :D]

    OdpowiedzUsuń
  15. [A jak Tobie będzie pasowało? Bo możemy zrobić tak i tak, to już od Ciebie zależy :>]

    OdpowiedzUsuń
  16. [Też tak uważam. Zaczniesz czy ja mam zacząć? ^^]

    OdpowiedzUsuń
  17. [Jestem za! Bo nie chcę robić z Kelsey jakiegoś forever alone, a coś czuję, że jej walnęłam emowatą kartę postaci...
    Na marginesie - kocham pierwszego gifa <3
    O. Kot rozłożył mi się na kolanach, to i wena się znajdzie! Jak podrzucisz jakiś pomysł, to chętnie zaczniemy ;)]

    OdpowiedzUsuń
  18. [O, to świetnie pasuje, już się biorę za pisanie! Choć kot właśnie mi zwiał. Nie ma mi kto grzać nóg *płacze*]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Nie wątpię ;D]

      W końcu przyszedł tak długo wyczekiwany weekend, a z nim sobotni wieczór! Kelsey pojawiła się w domu około dwudziestej tylko po to, by zmienić podarte rajstopy i chwycić jakiś sweter, bo gdy wieczorami zimne powietrze uderzało nagle w jej rozgrzaną od alkoholu i tańca skórę, to nie było to zbytnio przyjemne uczucie. Wyszła z domu tak szybko, że Christine pewnie nawet nie dostrzegła jej obecności, choć siedziała na tarasie.
      Ruszyła w stronę centrum, z którego miała zamiar przejść do zachodniej części miasta, a tam wkręcić się na jakąś imprezę. Z pewnością nie było to trudne zadanie, bo ludzie przyszli już pewnie ze dwie godziny temu, a teraz połowa nie wiedziała, co się wokół nich dzieje. Druga połowa pilnowała pierwszej. Droga wolna, Kelsey, time to party.
      Szybko odnalazła pulsujący od świateł i muzyki dom. Szerokie białe drzwi były otwarte na oścież, minęła więc obściskującą się w wejściu parę oraz kilku leżących na podłodze chłopaków, i znalazła się w centrum imprezy. Wtopiła się w tłum tańczących ludzi i bez problemu odnalazła kuchnię. Sięgnęła do lodówki po jedyną nieotworzoną jeszcze butelkę wódki i zaczęła zabawę.
      Po godzinie ona również niespecjalnie wiedziała która jest godzina, dzień tygodnia, ani gdzie w sumie się znajduje. Rozpoznała kilka twarzy, zdążyła nawet zaliczyć całowanie się z jakąś dziewczyną. Wszystko to oczywiście nie sprawiło, że zrezygnowała z picia - wręcz przeciwnie, dopiero teraz zaczynała się prawdziwa impreza! W pewnym momencie po prostu usiadła na jakiejś kanapie i przechyliła głowę do tyłu. Musiała w końcu chwilę odpocząć.

      Usuń
  19. [Zacznij jeśli możesz, bo mnie osobiście już coś trafiało podczas pisania tej karty :D Chyba przez nią totalnie skopałam Noellcie, bo się dziewczynka zrobiła nudna, jak flaki z olejem, ale cóż - mówi się trudno.
    Buźki użyczyła Julija Stepanaviciute(nie wiem czy dobrze napisałam, trudne nazwisko :) Wczoraj przeglądałam różne strony i stwierdziłam, że będzie idealnie pasowała.
    Czy ze sobą sypiają? Dobre pytanie! W sumie... mogą, coby nie robić z niej takiej cnotki. Skoro jest szalenie zakochana w Timmusiu. Aczkolwiek mi tam wszystko jedno xD]

    Noelle

    OdpowiedzUsuń
  20. [Racja, racja! Ale nie wiem czy w komentarzu będzie wygodnie ustalić szczegóły powiązania, dlatego proponuje zrobić to drogą mailową bądź przez gg :D]

    Noelle

    OdpowiedzUsuń
  21. [mogą być z Gregorym kumplami? ;____; najlepiej od x-boxa i ładnej mamy, której Date będzie Timmiemu zazdrościł i której będzie się kłaniał w pas, za każdym razem kiedy ją zobaczy. weeeź, on będzie ze sobą przynosił jedzenie - kto nie chce darmowego żarcia?]

    G.Date

    OdpowiedzUsuń
  22. Noelle z pewnością jeszcze półtora roku temu nie przypuszczała, że drogi jej oraz Timothiego skrzyżują się właśnie w ten sposób, niemniej jednak teraz nie potrafiła sobie wyobrazić życia bez niego, choć czasem nieźle dawał jej w kość i miała go serdecznie dosyć, ale ostatecznie zawsze zmieniała zdanie, śmiejąc się z tego w duchu, bo przecież bardzo go kochała. Nie było chyba osoby we wszechświecie, której bardziej by ufała. Czasem oczywiście strasznie się denerwowała tym, iż jej chłopak ma stałe grono wielbicielek, aczkolwiek to było przecież naturalne uczucie, typowe dla par. Przed nim właściwie nie miała nikogo na poważnie, z nikim nie spotykała się na dłuższy dystans, ponieważ zawsze kończyło się na przyjaźni zwieńczonej kilkoma niewinnymi pocałunkami, więc logiczne, że panienka Dawson nie miała wcześniej okazji zaznać czegoś podobnego, nawet w snach.
    Przez ostatni tydzień strasznie doskwierała jej nieobecność panicza Wellingtona, tudzież doskwierający brak jego uśmiechu, dotyku, bliskości. Nie chciała się jednak do tego przyznawać, chociaż dziewczyny z drużyny siatkówki miały swoje zdanie na ten temat, przy którym hardo obstawały. I nie, nie była najładniejszą dziewczyną w szkole. Przeciętną, tak - to bardziej odpowiednie określenie.
    Przestraszyła się kiedy nagle ją objął w pasie. Wówczas niemalże podskoczyła w miejscu, po czym parsknęła wesołym śmiechem. Koleżanki ukradkiem się oddaliły, a oni pozostali w tyle.
    - Nie przejmuj się małym. Dzisiaj wyjątkowo nocuje u kolegi - skwitowała, obróciwszy się przodem do ukochanego chłopaka, patrząc nań roziskrzonym wzrokiem - Nikt nam nie będzie przeszkadzał, obiecuje. Musisz się teraz wkupić w moje łaski, abym wybaczyła ci to zaniedbanie - dodała i bez ostrzeżenia po prostu wpiła się jego utęsknione, gorące wargi.

    OdpowiedzUsuń
  23. [Greg przeżyje życie na kanapie Timma, skoro atrakcyjna kobieta siedzieć będzie blisko :D Ale co tam, za szpiegowanie dziewczyny, Wellington będzie musiał przecierpieć swoje.
    Oja, ja mam zacząć? Słodki Mitsuji, to może być porażająco beznadziejne! Poza tym, gdzie sprawiedliwość? D:]

    OdpowiedzUsuń
  24. Czy powinna czuć z tego powodu wstyd? Czy powinna się obwiniać o to, że jej chłopak zaspakaja swoje potrzeby przed laptopem, oglądając filmy porno zamiast po prostu się z nią przespać, jak zrobiłby to każdy? Nie, przecież o niczym takim nie wiedziała. Nie miała zielonego pojęcia o jego problemach, dopiero kończyła osiemnaście lat. Mogła tylko najwyżej kierować się własnymi przypuszczeniami, a już tym bardziej nie przyjmowała do siebie myśli, iż ją zdradza. Kto jak kto, ale żeby on? Poniekąd może miał racje wściekając się, kiedy mu odmawiała. Nawet święty w pewnym momencie straciłby cierpliwość. No bo rok w celibacie? Czy naprawdę nie skazywała go na niezasłużone cierpienia? Skazywała, owszem, lecz cóż zrobić, jeśli się bała, nie czując dostatecznie gotową na tak poważny krok? Poza tym nie chciała zostać zaraz nastoletnią matką, a znając własne roztargnienie, w końcu by do tego doszło. Jednocześnie naprawdę nie mogła go już dłużej trzymać na dystans. To było nieuczciwe.
    Lubiła jego dotyk(na pośladkach też) oraz pocałunki. Gdyby nie miejsce publiczne, chmara ludzi i krępujące spojrzenia, na pewno przedłużyłaby tę chwilę, niemniej jednak oboje musieli powrócić do brutalnej, szarej rzeczywistości. Serce Noelle zaczęło rytmicznie tłuc się w klatce piersiowej.
    - O której chcesz. Osiemnasta? Dziewiętnasta? Dwudziesta? Możesz nawet i teraz. Okropnie się za Tobą stęskniłam - czule pogładziła go po policzku, po czym wspiąwszy delikatnie na palcach, zarzuciła mu dłonie na szyje - Będę czekać.

    OdpowiedzUsuń
  25. Wiedziała, że do niczego by jej nie zmusił. Wiele razy zachowywał zimną krew, próbował nad sobą panować nawet, jeśli mu nie wychodziło, więc Noelle nie czuła strachu, co najwyżej jedynie czystą niepewność w związku z ich przyszłością. Nie miała tym samym zielonego pojęcia, jak wyjaśnić Timo swoje własne obawy oraz szczegóły dotyczące tej nieszczęsnej nocy z przed ponad półtora roku, gdyby wszystko usłyszał, na pewno by zrozumiał, ale z drugiej strony - przecież i tak przejawiał niezwykłą empatię. Czego mogła jeszcze wymagać?
    - Kup. Dobrze wiesz, że prędzej wysadzę dom w powietrze niż sama coś zrobię - przyznała z rozbawieniem, wywracając oczami. Na Boga! Nie musiał jej nieść. Przecież posiadała własne, a w dodatku całkiem sprawne nogi, toteż logiczne, iż nie potrzebowała wsparcia w tej jakże trudnej czynności.
    **
    Równo o dziewiętnastej rozebrzmiał dzwonek do drzwi. Brunetka doskonale wiedziała, kto stoi po drugiej stronie, dlatego bez wahania wpuściła gościa natychmiast do środka, uwieszając mu się na ramionach, aby złożyć powitalny pocałunek. Matki, jak zwykle nie było w domu, natomiast mały Aidan zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią spędzał noc u kolegi. Elle nie wiedziała czy to dobry pomysł, ponieważ są całkiem sami, lecz tęsknota nie pozwoliła jej myśleć o ewentualnych skutkach tego wieczoru.
    - Wchodź - uśmiechnęła się szeroko - Naszykowałam już parę filmów. Oby tylko były odpowiednie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Och, niczego nie rozumiała. Przecież wszyscy cudownie się bawili. Bo przecież od tego były weekendy, prawda? Od bawienia się. I Kelsey bawiła się doprawdy wspaniale. Tylko musiała na chwilę się położyć. Albo chociaż usiąść. Cokolwiek, byle przymknąć na chwilę powieki, bo zrobiły się doprawdy ciężkie. Ale zaraz miała zamiar wstać, no bo przecież nie będzie marnować nocy na sen, to by było żałosne, prawda?
    A Timmy chciał wszystko zepsuć. Może niespecjalnie, a może robił to z premedytacją? Na przykład pocałowała jego dziewczynę i teraz chciał ją wziąć na dwór i dotkliwie skrzywdzić? Wizja atakującego ją Timmy'ego była tak zabawna, że roześmiała się głośno. Żaden z niego wilkołak, żeby miał na nią napadać, więc to doprawdy zabawne! Nieprawdaż? Cóż, żarciki Kelsey śmieszyły tylko ją. Zresztą nawet nie mówiła ich głośno. Uchyliła powieki i spojrzała na przyjaciela.
    - Witaj, Timothy! - odpowiedziała z udawaną powagą i parsknęła śmiechem. Oooch, ten wieczór był cudowny, wszyscy byli tacy zabawni! Jak ona!
    Odkaszlnęła. Zaschło jej w gardle, a butelka z wódką gdzieś zniknęła. Na pewno ktoś ją jej wypił. Miała ochotę mu przywalić. Szkoda, że nie wiedziała, który z tych skurwysynków to zrobił.
    - Nie chcę iść do domu... - powiedziała. - Tutaj jest świetnie! - dodała z radością i uśmiechnęła się do niego słodko. Lubiła być słodka.

    OdpowiedzUsuń
  27. [ Wiesz nie każdemu musi sie podobać, ale jak dla mnie jest genialne :)]

    Jonathan

    OdpowiedzUsuń
  28. [ Nie ma sprawy ja wszystko rozumiem :) A co do wątku to mogą się nawet przyjaźnić, choć trochę się od siebie różnią :) Siostrzyczka może się podkochiwać w Jonathanie, a ten powiedzmy będzie prosił kumpla o interwencję w tej sprawie. ]

    Jonathan

    OdpowiedzUsuń
  29. [Cieszę się, że się podoba <3 Niestety SoLL jeszcze nie przeczytałam, choć mam już u siebie na półeczce. Czasu jednak brak :< A imię wytrzasnęłam skądśtam, nie pamiętam dokładnie. Tak czy siak proponuję wątek, skoro już tu jestem. Mam już nawet pomysł: oboje mogliby się spotkać na wystawie prac jakiegoś fotografa. Timmy poszedłby tam, żeby zobaczyć poziom innego artysty (ach ten profil ;)), a Sun znalazłaby się tam, bo lubi takie wydarzenia. Mogliby na siebie wpaść przy tym samym zdjęciu i zorientowaliby się, że chodzą to tej samej szkoły. Co Ty na to? :)]

    OdpowiedzUsuń
  30. [Nie na ja mogę zacząć, nie ma problemu.:)]

    Timmy był przyjacielem Jonathana od niepamiętnych czasów. Kto wie czy nawet nie od urodzenia. Ile to już razy obaj ze znudzonymi minami słuchali opowieści rodziców jakimi to słodkimi berbeciami byli bawiąc się razem w piaskownicy czy taplając w błotku. Ohyda..
    Jedno było jednak pewne. Smith wiedział, że może liczyć na Timmy'ego, a ten zaś wiedział, że może liczyć na Johna.
    Wszystko byłoby ładnie pięknie, gdyby nie pewien drobny szczegół. A mianowicie siostrzyczka Wellingtona- Suzan, która Jonathanowi jawiła się jako wrzód na tyłku. Nieusuwalny. Dodałabym.
    Pannica ta bowiem ubzdurała sobie, że Smith jest miłością jej życia, i że zrobi wszystko by z nim być.
    Może i cała afera obeszłaby się bez jakiejkolwiek awantury, gdyby nie fakt, że pewnego sobotniego popołudnia, po powrocie z treningu Jonathan zastał wspomnianą wcześniej panienkę rozwaloną na jego łóżku. I to w samej bieliźnie!.
    Nie, no to już było ponad jego siły.
    Smith rzucił torbę treningową pod szafę by już po chwili skierować swoje kroki do mieszkającego nieopodal przyjaciela.
    Nie czekał aż ktoś otworzy mu drzwi, ponieważ u Wellingtonów był traktowany jak członek rodziny.
    Wtargnął niczym burza do pokoju przyjaciela.
    -Timmy musimy pogadać.- powiedział złowieszczym tonem nawet się nie witając oraz ciężko siadając na łóżku.

    Jonathan

    OdpowiedzUsuń
  31. [Tym razem mogę zacząć, choć uprzedzam, iż nie wychodzi mi to specjalnie dobrze :)]

    Poprawiła kołnierzyk swojej granatowej marynarki, a potem westchnęła ciężko, spoglądając na zegarek. Uroczyste rozpoczęcie wystawy zaczynało się za niecałych dwadzieścia minut, a taksówka wciąż jeszcze nie podjechała pod jej dom. Zaklęła pod nosem, myśląc o tym, iż oddała samochód do warsztatu akurat na ten weekend. Co prawda nie wiedziała, że będzie on jej specjalnie potrzebny – ulotkę z galerii dostała dopiero dziś rano – jednak mimo wszystko była zła. Kiedy już traciła nadzieję w to, iż w ogóle uda się jej ruszyć spod domu, kilka metrów dalej, na parkingu zatrzymała się czarna taksówka, a dziewczyna odetchnęła z ulgą.
    - Najwyższy czas – mruknęła cicho i ruszyła w kierunku czekającego na nią pojazdu.
    Za pięć osiemnasta wchodziła już do eleganckiego budynku z delikatnym uśmiechem na twarzy. Lubiła imprezy tego typu i bynajmniej nie chodziło jej o tych wszystkich „ważnych” ludzi. Sunniva przepadała po prostu za podsycaniem swojej artystycznej natury, toteż za każdym razem, gdy w mieście działo się coś związanego ze sztuką, blondynka musiała być obecna. Czasem zjawiała się z osobą towarzyszącą, przeważnie jednak na tego typu wydarzenia przychodziła sama – żaden jej znajomy niespecjalnie lubił takie widowiska, a ona nie miała w zwyczaju nikogo do niczego zmuszać.
    Tym razem też tak było. Ubrana w dopasowaną sukienkę i buty na obcasie z uśmiechem wzięła od kelnera kieliszek szampana i przeszła do głównego pomieszczenia. Cierpliwie wysłuchała przemowy, potem nagrodziła artystę brawami i tak jak inni, ruszyła naprzód, aby móc podziwiać eksponaty wystawy fotograficznej.

    OdpowiedzUsuń
  32. [ Okey:) I sorki za niedopatrzenie :)]

    Jonathan

    OdpowiedzUsuń
  33. Biedna Susan. Biedny Tim. Noelle nie wiedziała, komu bardziej współczuć, dlatego przeważnie starała się nie komentować ich wzajemnych relacji, czując, że wówczas wkracza na bardzo niebezpieczny grunt, po którym poruszać się może jedynie rodzeństwo Wellingtonów. W każdym bądź razie, owej dwójce nigdy nie potrafiła odmówić. Zakupy? Porada sercowa? Korki z matmy? Proszę bardzo. Zawsze na wyciągnięcie ręki.
    Charlotte naturalnie nie było w domu, bo musiała zostać w pracy do późna, jednak ona - jej córka - szczerze w to wątpiła. Już od dawna podejrzewała, że matka pomimo okazywanej niechęci do wielu mężczyzn, musiała wdać się w romans. I choć przekroczyła szlachetną linię lat czterdziestu, nadal wyglądała atrakcyjnie, dorównując swą aparycją niejednej dwudziestolatce. Dlatego wraz z Aidenem radzili sobie sami. Dziwne, że mając niespełna osiemnaście lat, Dawson przejęła na siebie większą część obowiązków dotyczących wychowywania małego. Większość jej rówieśniczek pewnie olałoby sprawę.
    Powracając do rzeczywistości, oboje po wymienieniu jeszcze kilku czułości wraz z pudełkami powędrowali do salonu, gdzie na stoliku leżała ustawiona sterta filmów różnej maści. Znalazło się też parę horrorów do wyboru, bo przecież chłopak by jej tego nie podarował. Sama, co prawda nie miała ochoty ich oglądać, jednak, czego się nie robi dla ukochanej osoby?
    - Zaraz siądziemy i zjemy - zaproponowała nader błyskotliwie. Chciała dodać coś więcej, lecz jej myśli krążyły wokół pustego domu oraz bliskości Timmiego. Czy zdoła po raz kolejny powiedzieć nie, gdy dojdzie do takiej konieczności? - Horror? - prychnęła z rozbawieniem, po czym kontynuowała, ewidentnie się z nim drocząc - Później będą śniły mi się koszmary. Te krwawe sceny. Chyba nie chcesz, żebym się bała? - filuternie przegryzła dolną wargę.

    Noelle

    OdpowiedzUsuń
  34. [Nie aż tak bardzo, po prostu bardzo entuzjastycznie wita nowe promile w swoim organizmie ;D]

    Zaraz zaraz.
    Ktoś tu mówił coś o McDonaldzie?
    Chwileczkę.
    Przecież w McDonaldzie jest jedzenie.
    - Jedzenie? - spytała z nabożną czcią wymalowaną na jasnej twarzyczce. Co tam odgryzanie uszu, co tam wymiotowanie. Nagle jej celem życiowym stało się zjedzenie czegoś. Może dlatego, że zdała sobie sprawę z tego, że ostatni posiłek jadła gdzieś koło siódmej rano i był to kawałek czekolady. Niewiele jak na tyle energii, którą wykorzystywała. Poza tym, pomijając fakt, że prawdopodobnie jedząc nuggetsy, pochłaniała kurczaka razem z ogrodzeniem i psem z budą z sąsiedniego gospodarstwa, uwielbiała te świństwa.
    Skończywszy rozważanie zupełnie poważnych kwestii zjadania Burka razem z jego łańcuchem, a także procesów jego mielenia, zadecydowała że jest w stanie zrezygnować z imprezy na rzecz McDonaldsa. Na dodatek miała towarzystwo, co znacznie poprawiło jej i tak doskonały humor. Uśmiechnęła się więc szeroko i oznajmiła:
    - Jedzenie w McDonaldzie.

    OdpowiedzUsuń
  35. Noelle udawała wielkie zainteresowanie filmem, ukrywając, jak wielką przyjemność sprawia jej dotyk dłoni chłopaka na udzie. W rzeczywistości jednak po skubnięciu odrobiny chińszczyzny nie miała najmniejszej ochoty patrzeć na wielki ekran telewizora, gdzie powoli zaczęły mieć miejsce niezbyt ciekawe sceny. Zupełnie odruchowo wetknęła nos w ramię Tima, po czym zmrużyła oczy, aby przypadkiem nie zwrócić treści żołądka, bo nie ukrywajmy, byłoby to mało romantyczne i taktowne. Nie chciała tym samym wyjść na zwykłego tchórza. Ta drobna szatynka poniekąd nie miała problemu z wytrzymaniem wielu rzeczy, niemniej były pewne granice, których wolała się trzymać.
    - Łatwo ci mówić - powiedziała całkiem poważnie, marszcząc brwi - Bo sobie potem pójdziesz i zostawisz mnie samą w tym wielkim domu. Bez wsparcia, bez opieki… - powoli wyliczała. Ktoś z zewnątrz w stu procentach uznałby jej marudzenie za komiczne, ale Noe była Noe. Z upodobaniem zaczęła gładzić policzek partnera opuszkami palców, zaś dłoń umiejscowiła na jego karku, masując go lekko. Przecież od tego się nie umiera, prawda? A ile może zdziałać po ciężkim dniu.

    Noelle

    OdpowiedzUsuń
  36. Zaczęliśmy tańczyć a dzieciaki przyglądały nam się oniemiałe a niektóre nawet i przerażone. Dla nas układ był łatwy. Dla nich była to magia. Nie dziwiłam im się. Jeśli ja miałabym się nauczyć tego w pierwszej klasie umarłabym. Kiedy skończyliśmy odwróciliśmy się do nich przodem.
    - To cały układ. Łatwiutki. Szybko się go nauczycie. - uśmiechnęłam się szeroko. Jaaasne.

    OdpowiedzUsuń
  37. Noelle była z natury bardzo delikatną dziewczyną, może nazbyt cnotliwą i niewinną, niemniej jednak oczywiste, że nie zamierzała zostać do końca życia żelazna dziewicą, zwłaszcza, iż całym sercem kochała Tima i nie miała, co do tego żadnych wątpliwości. Ale on mógł myśleć inaczej. Tyle razy go spławiała, odpychała, odmawiała. Po roku trwania związku nie widział jej nawet nago! Ale co w tym złego? Gdyby dostał ją od razu, szybko by mu się znudziła. Tak przynajmniej zaostrzy sobie apetyt i niczego nie będzie żałował. Swoją drogą, dzisiejszy wieczór powinien rozpocząć się w nieco inny sposób, bowiem nie powinna lądować na jego kolanach, nie powinna kusić, nie powinna odwzajemniać pieszczot, wiedząc, do czego one prowadzą. Tylko jak się oprzeć najprzystojniejszemu facetowi na ziemi?
    Brunetka już dawno straciła zainteresowanie filmem. Nie czuła potrzeby zerkania na ekran, wręcz przeciwnie, pochyliła się nieznacznie nad chłopakiem, nosem torując się drogę wzdłuż jego szyi w subtelnym geście.
    O tak. Przymknęła oczy i westchnęła cicho.
    - Nie opowiadałeś mi jeszcze, co robiłeś przez ostatni tydzień - powiedziała ściszonym, nieco drżącym głosem, od czasu do czasu muskając wargami rozgrzaną skórę.
    Chciała, żeby został. Chciała, aby był przy niej. W rzeczywistości tylko dzięki paniczowi Wellingtonowi czuła się potrzebna na tym świecie. Matka miała ją w głębokim poważaniu, natomiast sześcioletni brat bez przerwy liczył na jej pomoc.

    OdpowiedzUsuń
  38. [Jak tam wygląda sprawa z szablonem? :)]
    Pomimo faktu, że Tim był w pewien sposób konkurencją dla Leny, bo oboje byli na profilu fotograficznym i nie da się ukryć, że byli naprawdę dobrzy, to dziewczyna bardzo się cieszyła z sukcesów przyjaciela. W końcu ona też mogła wysyłać swoje zdjęcia do galerii, brać udział w konkursach. Nie musiała przecież ich wszystkich wygrywać (zresztą to by było niewykonalne), zdecydowanie nie przeszkadzało jej takie współzawodnictwo. Wiedziała, że gdyby jej się coś takiego przydarzyło, to Timmy cieszyłby się razem z nią.
    Co do jego ojca, faktycznie, był dosyć specyficzny i Lena nie mogła zrozumieć, dlaczego ostatnio zaczęła mu przeszkadzać Noelle. Była inteligentna i ładna, czego chcieć więcej?
    -Właśnie miałam spytać co to za seksbomba była na tym zdjęciu! - zażartowała wesoło - I się wszystko wyjaśniło! Nawet nie pamiętam momentu kiedy robiłeś mi to zdjęcie. Boże, to było tak dawno. Tyle się wydarzyło przez te trzy lata - westchnęła i zaciągnęła się papierosem totalnie ignorując chłopaka, który do tej pory nie pozbył się nawyku czochrania jej włosów, które już przecież nie były krótkie.
    -A właśnie, jakiś progres z twoim ojcem i dziewczyną? Może powinieneś z nim o tym pogadać, dowiedzieć się o co mu chodzi, hm?

    OdpowiedzUsuń
  39. [Lubimy się! Zdecydowanie się lubimy! :D
    Ale z racji, że brat mnie pogania to z pomysłami na wątek przyjdę jutro chyba że ty jakieś masz. Ale podstawą niech będzie fakt że a) przyjaźnią się od początku, może zaczęli jak Tim widział kiedyś Mitcha grającego w kosza, zagrali razem, Tim chciał go zaciągnąć do drużyny, ale Lockhart do teraz tego nie zrobił? b) właśnie przez to że mają kontakt od dawna to często może wychodzili razem ze swoimi dziewczynami gdzieś, zabierali je na różne wypady i c) przez to wszystko Tim mógł być jedyną osobą której Mitch ufał i zostawiał z nią Olivię, gdy była słabsza, a nie chciał żeby siedziała sama?
    No, reszta jutro. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  40. Gdyby jednak nie miała z tym większego problemu, to znając życie oraz popęd seksualny kochanego Tima, w ogóle przez większość czasu nie wychodziliby z łóżka, a więc może ten cały celibat nie był wcale taki najgorszy, przynajmniej sąsiedzi nie patrzyli na nich koślawym wzrokiem, a oceny w szkole nie uległy pogorszeniu. Owszem, Noe powinna smażyć w piekle za swoje nędzne tłumaczenia i było jej nawet trochę głupio, bo, co jeśli chłopakowi, któregoś pięknego dnia przyjdzie do głowy myśl, że ona, Noelle Dawson go nie kocha? Każdy jest cierpliwy, ale tylko do pewnego czasu. Ponadto nigdy nie rozmawiali też o tym, dlaczego NIE CHCE.
    Zamruczała cicho, po czym usiadła na nim okrakiem. Serce jej biło, jak szalone, żołądek zaczął wywijać nieznośne fikołki, mózg nagle przestał analizować myśli, zdrowy rozsądek znowu poszedł na spacer, a ona? Ona pragnęła jego bliskości. Z upodobaniem wręcz zatapiała się w miękkich, gorących wargach, podszczypując je od czasu do czasu ząbkami. Zimnymi dłońmi badała silne, męskie ramiona.
    Cholera! Znowu traciła kontrole.

    Noelle

    OdpowiedzUsuń
  41. [Eh, aż szkoda, że zajęty xd Chęć na wątek jest, ale pomysłu brak. Cholerka.]

    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  42. Prawdę powiedziawszy, nie myślała w tym momencie o przerwaniu pieszczot, wręcz przeciwnie, odwzajemniała z pasją pocałunki, coraz śmielej wędrowała dłońmi po jego ciele, a także sama zbytnio nie protestowała, kiedy dotykał jej pod bluzką, co mogło w zasadzie stanowić niejaką nowość w ich związku. Ewidentnie dała się ponieść chwili. Ufała mu, wiedziała, że nie wykorzystałby jej słabości czy utraconej czujności.
    Naturalnie nie wątpiła w niezliczoną ilość obowiązków Tima. Chłopak angażował się w wiele rzeczy, podobnie zresztą, jak i ona miał gamę zainteresowań, której starał się poświęcać swój wolny czas. Noelle na przykład grała w siatkówkę oraz uczęszczała na koło teatralne. W tajemnicy przed wszystkimi również rysowała. Posiadała nawet szkicownik, taki w formie pamiętnika tyle, że zamiast wpisów pojawiały się tam rysunki.
    Brunetka westchnęła cicho, aby niewiele myśląc uwiesić mu dłonie na szyi, jednocześnie językiem drażniąc podniebienie partnera. Doprawdy, niech ktoś nią potrząśnie. Nie mogli tego zrobić, przecież doskonale wiedziała. O ile grze wstępnej nie miała nic przeciwko, tak do samego aktu podchodziła z dystansem. Bała się.
    Oderwawszy się od jego ust, wargami przesunęła wzdłuż linii żuchwy partnera.
    Musi przestać, musi!

    Noelle

    OdpowiedzUsuń
  43. [Yep, łączymy xD
    + strasznie nie lubię zaczynać, więc wybacz to coś na dole]

    Niewiele było osób, z którymi się przyjaźnił. Miał dziwną osobowość, od dziecka mu to mówili, a najczęściej wypominała ten fakt własna siostra, Maille. Bo niby był otwarty, pomagał gdy widział kogoś w potrzebie, nigdy nie odmawiał w trudnej sytuacji i nie zostawiał nikogo na pastwę losu, a mimo to mało osób wiedziało co czuje, jaki jest w środku, co tak naprawdę kieruje nim. Z zewnątrz był przyjaznym gościem, który da od siebie ściągać na teście albo wstawi się za młodszym dzieciakiem maltretowanym przez gwiazdki szkolne, ale w środku.. Wcale nie był taki otwarty. Mało mówił o sobie, częściej słuchał innych niż opowiadał o problemach, a już szczególnie rzadko przyznawał się, że potrzebuje pomocy. Unikał tego jak ognia. Licz na siebie tak długo, jak tylko możesz - to była jego dewiza życiowa, która utrzymywała się nawet, gdy był już z Olivią. Jako łagodna blondynka, przyjaciółka każdej żywej istoty (nie tylko zwierzęta i małe dzieci lgnęły do niej jak pszczoły do miodu) miesiącami starała się zmienić to w nim, ale udało jej się dopiero, gdy jasne było, że jest poważnie chora. Cóż za paradoks, dopiero jej krytyczny niekiedy stan sprawiał, że sięgał po telefon i dzwonił do jednej z nielicznych osób, którym ufał. Do Tima.
    Na szczęście Mitch nigdy nie rozdzielał ludzi w żadne grupki, miał gdzieś czy ktoś jest popularny czy nie. Istotne było czy może dogadać się z daną osobą, a Timothy był żywym przykładem tego, że nawet z jednym z najbardziej popularnych kolesi w szkole można po ludzku się przyjaźnić. Poznali się w pierwszych dniach pobytu w Palm Springs, nic więc dziwnego, że Mitch nie bał się zostawiać z nim osłabionej Olivii - wiedział, że przy nim nic jej nie grozi. I właśnie ta ich znajomość w trójkę, a czasem i czwórkę, gdy Timo zabierał swoją dziewczynę na wspólny wypad do kina, sprawiła, że bardziej zbliżyli się w tej przyjaźni. Także jej śmierć była jakoś dziwnie wiążąca. Może dlatego że Wellington nie dręczył go głupimi pytaniami i nie klepał za każdym razem współczująco po ramieniu. Obaj wiedzieli jak było, kim była ona i jak jest teraz. Nie musieli tego roztrząsać.
    - Lockhart, poczekaj chwilę.. - Odruchowo na dźwięk swojego nazwiska zatrzymał się w półkroku. Puszczone drzwi od męskiej szatni zatrzasnęły się cicho, a on mógł tylko poprawić pasek od sportowej torby. Włosy ciągle miał trochę wilgotne po godzinnym pływaniu na basenie i szybkim prysznicu. Trener zarówno drużyny pływackiej, jak i koszykarskiej podszedł do niego powoli. W ręce trzymał plik jakichś dokumentów, które na pewno nie były przeznaczone dla niego. Pewnie miał jest przekazać Sunnivie.. - Będzie się widział z Wellingtonem?
    .. Albo Timowi. Wzruszył ramionami i po krótkim tłumaczeniu, że to coś ważnego wziął teczkę z kartkami, a później wydostał się z budynku szkoły. Wiedział gdzie znajdzie kumpla, a przynajmniej domyślał się po tym jak wcześniej na korytarzu spotkał samotną Noelle. W trzy minuty przeszedł na boisko do koszykówki, jednak nie to szkolne, bo tam jak zwykle kręciło się w piątkowe popołudnia pełno dzieciaków. Jasne było, że Tim pójdzie na to, gdzie nie spotka nikogo znajomego. I nie pomylił się, faktycznie był tam, a pomarańczowa piłka odbiła się akurat od obręczy kosza i poszybowała w stronę Mitcha. Złapał ją dość łatwo i odbił od ziemi, żeby wróciła do kumpla, do którego zaraz też podszedł.
    - Trener Cię szukał. Jeszcze mu nie powiedziałeś gdzie ćwiczysz? - spytał ze zdziwieniem, machając teczką, którą miał przekazać. - Masz, coś dla waszej drużyny, ale sam przeczytaj co. Nie zrozumiałem czemu ten koleś pieprzył przez pięć minut o jakichś rozgrywkach.

    Mitch

    OdpowiedzUsuń
  44. [Chłopaki są z jednej paczki, więc wypadałoby zrobić wątek ;D Masz może jakieś pomysły? :)]

    David

    OdpowiedzUsuń
  45. Tym razem na pewno nie panowała nad sobą tak dobrze, jak dotychczas, niemniej jednak starała się zachować realizm sytuacji, co w gruncie rzeczy wcale nie stanowiło łatwego zadania, gdy czuła, że pożądanie wręcz spala ją od wewnątrz.
    Stop! Powinna to natychmiast przerwać. Nie może mu robić po raz kolejny cholernej nadziei na seks. Nie może sobie pogrywać w ten sposób. Timo był przecież tylko dziewiętnastoletnim facetem i kiedyś w końcu nie usłucha jej próśb, bo po prostu weźmie sobie to, na co zasługuje.
    Tylko spróbowałby ją zdradzić. Wówczas naprawdę nie wyszedłby cało z zemsty, którą w stu procentach by mu przygotowała. Noelle może i była cnotką, może i sprawiała wrażenie niegroźnej, jednak na pewno nie dawała sobą pomiatać.
    Oplotła go nogami wokół bioder, wydając z pomiędzy ust cichy, pełen rozkoszy jęk. Timothy samym dotykiem doprowadzał ją na skraj wytrzymania. Ale w pewnym momencie brunetka ewidentnie znieruchomiała.
    - Przestań - wyszeptała cicho, niemal niedosłyszalnie. Delikatny rumieniec pokrył oba jej policzki.

    Noelle

    OdpowiedzUsuń
  46. Noelle wydała się totalnie przerażona i bezbronna w obliczu tego nagłego wybuchu. Czy naprawdę aż tak bardzo go zraniła? Czy naprawdę jej nie rozumiał? Cholera, wiedziała, że nie powinna drażnić złego wilka, jednak ochota była zbyt wielka. A teraz za to płaciła. Przez jeden moment poczuła się naprawdę winna. Niestety nie mogła mu pozwolić wyjść z domu bez wcześniejszej rozmowa, pomijając zupełnie fakt, że jego słowa bardzo ją zabolały i sprawiły, iż przez pewien moment nie rozpoznawała swojego kochanego Timo.
    Poderwała się z miejsca, w między czasie jeszcze naciągnęła na siebie bluzkę i z głośnym tupotem ruszyła za Wellingtonem.
    - Nic nie rozumiesz! - wrzasnęła, co było poniekąd do niej wcale niepodobne - Myślisz tylko o sobie, o tym, jak najlepiej zaciągnąć mnie do łóżka, aby zaspokoić swój popęd. Jednak czy kiedykolwiek zapytałeś mnie, dlaczego ci za każdym razem odmawiam? Zapytałeś? - oparła dłonie na biodrach - Nie! Nigdy cię to nie interesowało. A teraz masz jeszcze czelność wygadywać takie głupoty! Nigdy-przenigdy nie uważałam cię za odpychającego. Kocham cię!

    Noelle

    OdpowiedzUsuń
  47. - Myślisz, że tak łatwo jest o tym mówić? Otworzyć się? - zacisnęła dłonie w piąstki - Jednak może rzeczywiście zrobiłam błąd. Ale… ale ciężko jest mówić o takich sprawach. A ty nawet nie wiesz, czego ode mnie oczekujesz. Najpierw wściekły wychodzisz z pokoju, po czym teraz próbujesz mi tłumaczyć, że wcale nie chodziło o zaciągnięcie mnie do łóżka. Zdecyduj się w końcu! - Noelle znacznie pobladła, przegryzając nerwowo dolną wargę - Pamiętasz, jak wtedy uratowałeś mnie przed tym mężczyzną na imprezie? On mnie molestował. Nigdy o tym nikomu nie mówiłam, nie widziałam potrzeby, zresztą dla szesnastolatki, którą wtedy byłam wyjawienie prawdy stanowiło zbyt krępujące przeżycie. Nie rozumiesz, że nigdy nie czułam się wystarczająco czysta, aby pozwolić ci? - głos jej chwilowo zadrżał.
    Oczywiście, nie zamierzała go zatrzymywać. Już teraz żałowała własnych słów, w środku czuła dotkliwą pustkę. Łzy piekły ją pod powiekami, ale przecież się nie rozklei, nie da mu tej satysfakcji.

    Noelle

    OdpowiedzUsuń
  48. Noelle o wszystkim słyszała. Nie sposób było zresztą pominąć w dzisiejszym świecie tak ważne wiadomości, kiedy wręcz wszyscy naokoło plotkowali o legendarnej bójce Timo z Rowleyem. Jednak brunetka ewidentnie nie miała na tyle śmiałości, aby zainteresować się sprawą głębiej, choć niepokój ściskał ją od środka. Przecież częściowo za to odpowiadała. Gdyby wtedy nie odmówiła, na pewno do niczego by nie doszło, a oni dalej tworzyliby nadal szczęśliwą parę. W gruncie rzeczy, nie miała już nawet pojęcia, na czym stoją. Od tygodnia się do siebie nie odzywali, nie chciała ryzykować, ponadto sam Wellington niespecjalnie palił się do rozmowy, zmiatając wszystko, co stanęło mu na drodze.
    Akurat stała koło szafki, wpychając do środka grube tomiszcze książek. Całkowicie skupiona oraz zamyślona nie usłyszała stawianych kroków, wręcz przeciwnie, zdawał się wszystko ignorować. Była nieobecna. Od czasu ich ostatniej kłótni prawie nic nie jadła. Tak się przejęła. Pewnie gdyby nie fakt, że jeden z egzemplarzy wysunął jej się z rąk i wypadł, nawet nie zdałaby sobie sprawy z obecności Timothy’ego. Ale tym razem ich spojrzenia, jakby specjalnie ze sobą spotkały. Brunetka lekko zmieszana próbowała odwrócić wzrok, lecz nie najlepiej jej szło, całe to udawanie, dlatego postanowiła podejść do sprawy normalnie.
    - Cześć - rzuciła cicho, spokojnie, nie licząc nawet odpowiedź, choć podświadomi chciała, żeby powiedział do niej jakieś jedno słowo. Nie wymagała wiele. Tęskniła.

    Noelle

    OdpowiedzUsuń
  49. [O! To troszkę zmodyfikuję twój pomysł :D Mogą się przyjaźnić. Mogą pomagać sobie nawzajem, a że Timo stroni od narkotyków, a Charlie wręcz przeciwnie, więc może próbować ją jakoś nawracać, by przestała. A jako że oboje są trochę wybuchowi, więc może być ciekawie. Jako przyjaciółka, Charlie nie będzie lubiła Noelle, bo widzi co robi z Timothym przez ten celibat, czy coś. Tacy przyjaciele, bez żadnego zakochiwania się bez wzajemności. Może potem wyjdzie w praniu, że jednak Charlie coś… :D]

    OdpowiedzUsuń
  50. [To jeszcze nie był tasiemiec. Tasiemce się zaczynają jak muszę dzielić komentarz na dwa albo i trzy xD Ale wiem, trochę mnie poniosło, następnym razem ograniczę, a teraz sobie poczekam :)]

    Mitch

    OdpowiedzUsuń
  51. Nudny wieczór? To raczej nie w stylu Davida Bakera. Nie lubił siedzieć w domu, więc dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Wziął szybki prysznic, ubrał coś normalniejszego, ułożył włosy i oczywiście wypryskał na siebie chyba pół perfumu.
    - Babciu, dziś wrócę późno - dał buziaka w policzek staruszce i wyszedł z domu.
    Po drodze oczywiście musiał wstąpić w jeszcze jedno miejsce. "Bez witaminki A nie ma zabawy" - często sobie tak żartował, jednak ostatnio się to sprawdzało. Po niej był żywszy i dłużej wytrzymywał, no i zawsze był w stanie. Zakupił trzy gramy, z myślą, że i ktoś ze znajomych da się na to namówić.
    Wszedł do klubu i od razu skierował się do baru. Wypił szybko dwie szkockie z lodem i ruszył szukać znajomych. W oczy rzuciła mu się tylko jedna osoba - Timothy Wellington.
    - Siema - klepnął kumpla w plecy i się zaśmiał. - Mam "co nie co" i mam nadzieję, że będziesz trochę chciał - jego twarz wyrażała błaganie.
    Nie lubił sam wciągać, bo wtedy było mu dziwnie. Zresztą z kimś zawsze raźniej. Teraz tylko ubłagać go i będzie luz.

    David

    OdpowiedzUsuń
  52. Jak to mówi stare przysłowie pszczół, dla głodnego nic trudnego. Tak też było w przypadku Kelsey, która doszedłszy do wniosku, że jest głodna w stopniu niewyobrażalnym, była w stanie poświęcić wszystko. No, prawie wszystko. Większość istotnych spraw. Nawet tak istotnych jak tańczenie i chlanie na jakiejś dzikiej domówce. Kto by się w takim momencie przejął wódką? Na pewno nie panienka Quennan.
    Wobec powyższego przytaknęła energicznie główką, przez co nieco zakręciło się jej w główce, ale niczym nie strapiona, powiedziała odważnie:
    - Dobrze, Timo.
    Zupełnie jakby nigdy w życiu nie brała alkoholu do ust, wstała szybko, co bynajmniej nie było decyzją odpowiedzialną, jednak w pełni uzasadnioną, biorąc pod uwagę ssanie w żołądku, które odczuwała. Uśmiechnęła się do niego szeroko.
    - Chodź.

    OdpowiedzUsuń
  53. Noelle nie zamierzała już dłużej trzymać emocji na wodzy, zresztą, to, co teraz zobaczyła przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Serce zabiło szybciej. Jak mogła nie zauważyć wcześniej? Czy naprawdę była taką zapatrzoną w siebie idiotką? Nagle całkowicie przestała myśleć o kłótni z przed tygodnia, w zamian przylgnęła do niego w lekkim uścisku, chowając dumę na bok. Musiał cierpieć. Rany pewnie bardzo bolały. Głupota pewnie też, bo wszczynanie bójki bez powodu nikomu nie przynosiło powodów do domy. Przymknęła oczy.
    - Wszystko w porządku? - wyszeptała. Cholernie brakowało jej jego zapachu, dotyku. Nie wiedziała, co prawda, jak Timo zareaguje, ale w nosie miała jego zmienne humorki. Po prostu ta cała farsa musiała się w końcu skończyć. Bezapelacyjnie - Idziesz już do domu? Podwieźć się? Nie wyglądasz najlepiej. Może trzeba obmyć rany. Nie, nie… najlepiej zawiozę cię do siebie. Nie chcę, żeby twój ojciec mnie widział - wyrzucała z siebie słowa z zawrotną prędkością - Nie pozwolę ci samemu nigdzie pójść - odsunęła się nieznacznie i zerknęła mu prosto w oczy błagalnym wzrokiem, po czym dłonią w opiekuńczym, czułym geście pogładziła jego policzek.

    Noelle

    OdpowiedzUsuń
  54. Od kilku dni towarzyszyło jej bezustannie rażące poczucie winy. Dużo czasu spędzała na przemyśleniach, bywało nawet tak, że nie mogła się skupić na wykładach profesorów, bo zatracała się w innym świecie, kalkulując plusy oraz minusy swojego zachowania względem Tima. Z jednej strony była przekonana, że postępuje słusznie, że przecież nic złego nie robi, bo ma prawo wymagać odrobiny więcej czasu, ale z punktu widzenia drugiej wyglądało to, co najmniej dziwne i nieodpowiednio, kiedy ukrywała wszelkie obawy oraz niemiłe doświadczenia przed chłopakiem, zamiast normalnie, szczerze z nim porozmawiać. A jeszcze na dodatek cholernie tęskniła, właśnie uświadomiła sobie, iż nie potrafi bez niego normalnie funkcjonować, nawet sześcioletni Aidan zauważył dziwne zachowanie starszej siostry i próbował ją pocieszyć, dzieląc się ulubionymi pluszakami. Noelle uznała to za słodkie.
    Trochę się zagalopowała. Nie wiedziała nic o uszkodzonych żebrach, bo niby skąd? Mimo to powinna zachować należytą ostrożność. Choćby przezornie, na wszelki wypadek.
    - Przepraszam - wyszeptała, zaciskając wargi w wąską, cienką linię najwidoczniej bardzo zmieszana. W końcu nadal nie wiedziała, czego się spodziewać, na jakie spoufalanie może sobie pozwolić. Jednak w momencie, gdy poczuła tą kojącą bliskość, odetchnęła z widoczną ulgą.
    - Chętnie, ktoś przecież musi pilnować, abyś nie zemdlał za kierownicą - delikatnie chwyciła go za dłoń - Ponadto musimy porozmawiać - dodała już poważniej, utkwiwszy parę zielonych oczu w twarzy szatyna.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum