sobota, 26 stycznia 2013

Tyl­ko małomówny, przys­tojny mężczyz­na po­siada dla ko­biety czar za­gad­ko­wości. Tyl­ko małomówna, piękna ko­bieta za­cieka­wia mężczyznę aż do szału.

Jonathan 'John' Smith || 06.07.1993 r. || klasa IV ||
profil dziennikarski || wiceprzewodniczący szkoły || w 100% heteroseksualny||
zatwardziały singiel ( jeszcze się taka nie urodziła, co by mu dogodziła) || ukochany synuś || duma rodziców || Pan Popularny || zajęcia twórczego pisania, kółko teatralne || mieszka razem z rodzicami na przedmieściach Palm Springs

Historia Smitha jest nudna jak flaki z olejem. Chłopak przyszedł na świat dziewiętnaście lat temu w pewien słoneczny dzień lata w mały miejskim szpitalu w Palm Springs. Jest jedynym dzieckiem Antoniego i Marie Smithów- właścicieli małej kawiarenki " Coffe Bar" znajdującej się w centrum miasta.
Od najmłodszych lat Jonathan dostawał to co najlepsze. Każda zachcianka słodkiego blondwłosego berbecia była niemal natychmiast spełniana przez nadopiekuńczych rodziców, którzy za punkt honoru postawili sobie  uszczęśliwienie swojego jedynego dziecka. Stawiali oni przed swoim ukochanym synkiem mnóstwo wymagań, chcąc by zawsze był najlepszy we wszystkim. Doszło nawet do tego, że zaczęli układać mu życie, widząc go jako wziętego prawnika lub lekarza.
Jakie, więc było ich zdziwienie i rozczarowanie, gdy pewnego dnia dziesięcioletni Jonathan oznajmił rodzicom, iż chce zostać pisarzem, ewentualnie dziennikarzem. 
Od tamtego czasu chłopiec systematycznie uczęszczał na wszelkie warsztaty pisarskie szlifując swój niebywały talent. 
Obecnie młody Smith kończy naukę w liceum oraz planuje studia dziennikarskie lub literaturoznawcze na Harvardzie lub Yale. 
Jak wygląda każdy widzi. Na szkolnym korytarzu zazwyczaj się nie wyróżnia. Idealna fryzura, nienaganny ubiór- niemalże  Pan Perfekcyjny.
Nie zdaje sobie sprawy, że być może jedna czy druga panienka wzdycha na jego widok. On się tym nie przejmuje. Dziewczyny mu nie w głowie. Może i chciałby jakąś mieć, ale nie znalazł jeszcze takiej, która bez reszty zawróciłaby w tej jego kudłatej główce.
Jonathan to sto osiemdziesiąt osim centymetrów ładnie umięśnionego męskiego ciała; wynik mnóstwa treningów bokserskich  oraz porannego biegania po pobliskim parku.
Przystojną twarzyczkę chłopaka okalają ciemne blond włosy, które raz wyglądają tak, jak gdyby chłopak dopiero co wstał z łóżka, zaś innym razem są w nienagannym stanie.  Jasnoniebieskie oczęta patrzące na wszystkich z dużą dozą sympatii oraz pewnej rezerwy; prosty nos; jasnoróżowe, niemal identycznej wielkości wargi układające się w delikatnym, tajemniczym półuśmiechu; kwadratowa, męska szczęka obsypana delikatnym dwudniowym zarostem nadająca chłopakowi zadziornego charakteru; podłużna blizna na lewym policzku( pamiątka po spotkaniu pierwszego stopnia z pewną natrętną gałęzią sędziwego dębu rosnącego w ogrodzie Smithów).

Smith  to osóbka pełna tajemnic i sprzeczności. Nie da się opisać jego charakteru w kilku prostych zdaniach. Najprostszą drogą do całkowitego poznania Jonathana, jest zaskarbienie sobie jego przyjaźni, co jest niezwykle trudną i mozolną pracą, gdyż chłopak jest niezwykle wybredny w doborze swoich przyjaciół. Przez jego oschłe  i zimne traktowanie wielu ludzi szybko sobie odpuściło, jednak warto wiedzieć, że jeśli już raz zaskarbisz sobie przyjaźń młodego Smitha ten będzie twoim wiernym i oddanym przyjacielem.  Chorobliwie niemal ambitny; z uporem maniaka dąży do postawionych sobie celów chcąc udowodnić sobie, rodzicom oraz całemu światu, że potrafi, że stać go na wszystko, i że może być najlepszy we wszystkim.
Niezwykle małomówny i tajemniczy. Pytany o swoje prywatne sprawy mruczy tylko coś niezrozumiale po czym oddala się od rozmówcy szybkim krokiem. Wśród swoich przyjaciół zaś zmienia się nie do poznania. Jest wesoły, wiecznie uśmiechnięty. Mówi dużo, jednak z rozwagą dobiera słowa. Prawdziwa dusza towarzystwa( szkoda tylko, że ta cecha objawia się u niego w gronie nielicznych znajomych). Szalenie inteligentny; niemal natychmiast zapamiętuje nowe zaklęcia, słownictwo czy co tam jeszcze innego. 

Typowy samotnik, chodzący własnymi drogami. Szybciej znajdziesz go w bibliotece otoczonego książkami oraz zawzięcie czytającego kolejne opasłe tomisko, niż  na hucznej imprezie bawiącego się w najlepsze z innymi. Zawsze dotrzymuje słowa; wierzy w czyny, a nie w obietnice rzucane na wiatr. 

Jest idealnym słuchaczem, gdyby tylko chciał mógłby być kimś w stylu cioci dobrej rady, ale po co brać na siebie problemy innych skoro ma się tak wiele swoich własnych( oczywiście nie tyczy się to elitarnego grona jego przyjaciół).

Toleruje wszystkich, bez względu na to  jaki mają status społeczny. Uważa bowiem, że każdy człowiek ma prawo do szacunku ze strony innych osób. Lubić już go nie trzeba.

Zazwyczaj miły i sympatyczny dla wszystkich, jednak spróbuj mu wdepnąć na odcisk, a zaraz zamieni się w wrednego i chamskiego typa, który w głębokim poważaniu ma uczucia innych. Zmiesza cię z błotem nie patrząc przy tym na to, czy rani twoje uczucia czy nie. 

Nigdy jeszcze nie miał dziewczyny, bo jak uważa związki krótkoterminowe go nie interesują, a i w szkole i mieście nie widział jeszcze takiej, która zainteresowałaby go i zaintrygowała na tyle by zaczął starać się o jej względy. Szalenie romantyczny, co ukrywa przed całym światem. Woli późną nocą pójść na spacer brzegiem plaży , gdzie przy oglądaniu  nocnego nieba będzie marzył o prawdziwej miłości, niż zwierzyć się ze swoich pragnień przyjacielowi. 

Dla płci przeciwnej zawsze grzeczny i szarmancki. Przepuści w drzwiach, odsunie krzesło jak trzeba czy poniesie ciężką torbę z książkami. Bycie dżentelmenem oraz  szacunek do kobiet wpoiła mu matka. 


  • Jonathan posiada też swojego pupila. Norweskiego kota Belzebuba, który spokojnie załatwił by niejednego psa. Tak jak jego pan kociak jest niezależny i chodzi własnymi drogami. Niesamowicie zazdrosny o swojego właściciela kiedy trzeba potrafi zrobić użytek ze swoich niezwykle ostrych pazurków. 

  • Na szesnaste urodziny chłopak dostał od rodziców wymarzonego mustanga gt, którym podczas wakacji rozbija się podczas wakacji.

  • Uzdolniony pianista, który swoją grą oczarował już niejedną dziewczynę. Jego długie smukłe palce poruszają się po biało - czarnych klawiszach instrumentu z niezwykłą szybkością oraz precyzją




Ważni i ważniejsi || Smith w obiektywie 

 Piórem pisane 



28.01.2013 nieobecna z powodu sesji, będzie jutro i wszystko nadrobi













[Hej,
1. Buziaczka użyczył Mathias Lauridsen. Zdjęcia z tumblr'a.
2. Cytat w tytule autorstwa Alfreda Konara
3.  Wątki i powiązania - jak najbardziej
4. Wolę zaczynać, potrzebuję tylko pomysłu
5. Lubię dłuższe wątki
6. Karta będzie pewnie jeszcze zmieniana, bo jest beznadziejna.
Jeszcze raz dzień dobry :)]

40 komentarzy:

  1. [Pierwszemu zdjęciu mówię: nie. Bleeeeh :( Ale witam, witam!]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam! Piszę jako pierwsza, choć nie mam jeszcze karty (poczekam trochę, żebyś mogła nacieszyć się byciem na głównej :D), bo Jonathan mnie urzekł. Karta wcale nie jest beznadziejna, a gdy przeczytałam, że lubisz dłuższe wątki, to oszalałam z radości :> I tak sobie nieśmiało pomyślałam, że może Sun w przyszłości mogłaby zostać jego dziewczyną, co? Jeśli taka relacja by Ci odpowiadała, to bez problemu wymyśliłabym całą resztę (jak się poznali lub poznają, a także okoliczności wątku). Pozostaje tylko pytanie... Czy się na to godzisz? ;)

    P.S. Póki co odpisuj mi tutaj, chyba, że chcesz, abym już Cię przykryła :P]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Dzię dobry! Pan tak idealny, że aż się boję wątkować <3
    Ale w drugim zdjęciu to się zakochałam + pozdrawiam jako właścicielka kota norwega! *.*]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Noellcia chętna na wątek z panem wiceprzewodniczącym, tudzież może nawet na jakieś powiązanie, jeśli nie mamy nic przeciwko :)]

    Noelle

    OdpowiedzUsuń
  5. [Moja karta już jest, więc teraz zostaje nam jedynie uzgodnić szczegóły. Wolisz, żeby już się skądś kojarzyli/znali, czy też raczej nie widzieli o swoim istnieniu? Jasne jest, że kilka razy musieli się spotkać na jakimś korytarzu, ale mogli nie zwrócić na siebie uwagi, zresztą jak wolisz. Daj znać co wybierasz, a ja podrzucę Ci jakiś pomysł i... Uśmiechnę się pięknie z prośbą o zaczęcie :D]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Wiem, dlatego wyraziłam tylko swoje zdanie, bo aż mną wstrząsnęło ;P Niestety, mam ostatnio humorki, musicie mi wybaczyć, ale po prostu wydaje mi się mało męskie, no :D I w sumie pomyślałam sobie, że ich rodzice mogliby się znać, przez co chłopcy też się znają. A w dodatku młodsza siostra Timo mogłaby się w Johnie podkochiwać?]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ja mam grubą rudą panią kot norweżkę, toż to są puchate i skaczące dzieła sztuki niemal <3
    Wątek musi być ;) Tylko nie za bardzo mam pomysł na powiązanie i okoliczności spotkania, ale chętnie zacznę, jeśli coś wymyślisz. A przystaję na wszystko!]

    OdpowiedzUsuń
  8. [To niech będzie, że się kojarzą, ale jakoś ich do siebie nigdy nie ciągnęło. Sunniva oczywiście zna też jego imię (bycie wice coś znaczy ;)), on jej niekoniecznie. Do spotkania mogłoby dojść w nocy na plaży, zakładając, że mieszkają blisko siebie. Jonathan nie mógłby spać, ona z kolei miałaby dosyć siedzenia w pustym domu. Co sądzisz? :)]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Mi pasuje, oczywiście, że mi pasuje ;) A że Susan jest upierdliwa, to interwencja będzie wskazana. Problem w tym, że ja już dzisiaj raczej nie zasnę ;)]

    OdpowiedzUsuń
  10. [Jaki Ci wyjdzie taki będzie dobry - lubię zarówno te mega długaśne jak i długie :D]

    OdpowiedzUsuń
  11. [Ok ok, jak dla mnie jest dobry! Napiszę albo za jakąś godzinkę, albo jutro ;)]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Zaraz ci odpiszę, ale z małym zastrzeżeniem - Timm w Palm Springs jest od czterech lat, to może uznam, że ich rodzice widywali się raz-dwa razy do roku na jakiś imprezkach rodzinnych? :D]

    OdpowiedzUsuń
  13. Jęknęła sfrustrowana, gdy jej ojciec zbył ją tym samym tekstem co zwykle „Jesteś za duża, żeby być dzieckiem, Sunniva”. W momentach takich jak ten, blondynka chciała zwyczajnie się go pozbyć. Raz na zawsze wymazać ze swojego życia człowieka, traktującego ją niczym obcą osobę, która jedynie mu przeszkadza. A nie prosiła znowu o tak wiele, zapytała się jedynie, czy mógłby po prostu pojawić się jutro na obiedzie w domu. On jednak oczywiście nie miał na to czasu, goniły go projekty, musiał pojechać gdzieś załatwić coś z jakimś klientem, znowu oddać się pracy. Kiedy zaczęła protestować, zwyczajnie ją uciszył, choć w zasadzie nie powiedział jej niczego krzywdzącego. No prawie. „Jesteś za duża, żeby być dzieckiem, Sunniva”. To zdanie prześladowało ją od bardzo dawna i mimo tego, że na kimś innym nie wywarłoby zupełnie wrażenia, ona nie była w stanie sobie z nim poradzić. Nie po raz tysięczny, nie, gdy w grę wchodziła prośba o jakiekolwiek rodzicielskie uczucia.
    - Nie wiem na co ja jeszcze liczę… Przecież on nigdy się nie zmieni – mruknęła pod nosem, obróciła się na pięcie i poszła do swojego pokoju, zostawiając ojca w upragnionej samotności.
    Trzasnąwszy drzwiami, rzuciła się na łóżko. Marzyła o tym, żeby zasnąć i już więcej nie płakać, miała stanowczo dosyć wylewania łez z powodu swojego rodziciela. I tym razem się jej to jednak nie udało. Po policzkach popłynęły pierwsze słone krople, a za nimi kolejne. W którymś momencie blondynka podniosła się gwałtownie. Wyjęła z szafy sweterek pierwszy z brzegu, po czym nie zawracając sobie głowy zabraniem telefonu, wyszła z domu. No dobrze, trafniejszym określeniem było „wybiegła”.
    Nie wiedziała dokąd się kieruje, nie zdawała sobie również sprawy z tego, iż w dalszym ciągu zanosi się płaczem. Po tym jak przebiegła kilka ulic, a jej organizmowi zabrakło sił na dalszy sprint, szła jedynie szybkim krokiem, patrząc pod nogi. Teraz nie łudziła się, że jej ojciec za nią wybiegnie, czy chociażby zadzwoni. Nigdy się nią nie przejmował, nie chciał nawet zjeść z nią nawet posiłku, więc niby czemu miałby zainteresować się tym, w jakim stanie opuściła dom i dokąd poszła. Tak robili tylko prawdziwi rodzice, a on… On był jej biologicznym stwórcą, nikim więcej.
    Kiedy w którymś momencie w oddali zamajaczył jej widok plaży, jeszcze bardziej przyspieszyła kroku. Dotarłszy na miejsce, zatrzymała się na chwilę, żeby móc spojrzeć na bezkresną wodę. W nocy było tu pięknie, choć niekoniecznie bezpiecznie. Wtedy jednak Sunniva w ogóle o tym nie myślała – całą swoją uwagę koncentrowała na uspokajaniu się. Biorąc głębokie oddechy, zaczęła spokojnie spacerować nad brzegiem oceanu. Ocierała właśnie swoją twarz, gdy poczuła, iż na kogoś wpadła. Zmęczona płaczem i biegiem, zatoczyła się nieznacznie i upadła na piasek w momencie, gdy nadeszła większa fala i zmoczyła większą część jej sukienki. Jęknęła, dopisując to zdarzenie do listy niepowodzeń, jako kolejną osobistą porażkę, a potem zaczęła się podnosić.

    OdpowiedzUsuń
  14. [ Mam pomysł lekko szalony. Załóżmy że Nicke wracając na przykład z zakupów zupełnie niespodziewanie wpadnie na jezdnię a John zauważy ją w ostatniej chwili. ]
    /Nicke

    OdpowiedzUsuń
  15. [Wiedziałam że to ty:D A mam jeszcze taką malutką prośbę Zaczniesz?? ^^]

    OdpowiedzUsuń
  16. Ona także nie nazwałaby bycia jedynaczką wielkim szczęściem czy fartem. W jej przypadku byłoby to po prostu ogromnym kłamstwem – nie dość, że nie miała matki (bo czym jest rodzicielka, która zwyczajnie odeszła), to jeszcze ojciec traktował ją jak zło konieczne. Miało to co prawda również swoje dobre strony, bo przynajmniej mogła decydować sama o sobie, nie musiała się nikomu podporządkowywać, ale… Z dwojga złego Sun wybrałaby chyba nadmiar troski niż jej wieczny niedosyt, a właściwie brak. Mimo wszystko cieszyła się jednak, że jest jedynaczką, ponieważ tylko ona była skazana na borykanie się z całą masą rożnych problemów, nikt nie musiał dzielić jej przeżyć.
    Kiedy usłyszała czyjś zdenerwowany głos, automatycznie poczuła się jeszcze gorzej, o ile to było możliwe. Nie chciała przecież, robić komuś problemu, ale z drugiej strony chyba było jej już to wszystko jedno. W duchu podziękowała nieznajomemu za pomoc, a potem na niego popatrzyła. W tamtej chwili nie obchodziło ją to jak wygląda, ani co ten chłopak sobie o niej pomyśli, za kogo ją weźmie. Za pijaną imprezowiczkę? Naćpaną małolatę? Prawdopodobnie tak się teraz właśnie prezentowała.
    - Nic mi nie jest – odpowiedziała, chcąc brzmieć twardo.
    Nigdy się nad sobą nie użalała. No dobrze, przynajmniej starała się tego nie robić. Nie wychodziło jej to zawsze, bo kto mógłby poradzić sobie z tym wszystkim w wieku osiemnastu lat, lecz… Próbowała. Zazwyczaj odnosiła sukcesy, a gdy ponosiła porażkę to nie pozwalała na to, by ktoś widział ją w tym stanie. Nawet jej przyjaciele słyszeli jej płacz tylko kilka razy w życiu, choć znali się od bardzo dawna.
    - Przepraszam, że przeze mnie jesteś teraz mokry – powiedziała, ocierając policzki. – Nie patrzyłam przed siebie… - usprawiedliwiała się, nie zdając sobie sprawy z tego jak żałośnie teraz brzmi. W głębi duszy miała tylko nadzieję, iż chłopak jej nie współczuje. Tego by nie zniosła, po prostu nie dała rady udźwignąć jeszcze tego.

    OdpowiedzUsuń
  17. Zmieszała się nieco, słysząc jego głos, który jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stał się bardziej miękki i sympatyczny? Jeszcze dziwniej poczuła się, gdy spojrzał jej w oczy, ponieważ momentalnie straciła kontakt z rzeczywistością. Jego tęczówki zdawały się przewiercać ją na wskroś – przenikać przez duszę, poznawać każdy kłębek jej serca. To zdecydowanie nie było normalnie, jeszcze nigdy nie czuła się w taki sposób. Prawdziwe zawstydzenie pojawiło się jednak w momencie zetknięcia jego ust z jej dłonią. Na jej policzki wkradły się dwa małe rumieńce, zaś nogi zrobiły się jak z waty. Dopiero wtedy uświadomiła sobie jak żałośnie musi się prezentować, a szkarłatne plamy jeszcze bardziej się powiększyły.
    Jeśli tutaj jest ktoś niewychowany to z pewnością ja, nie ty, przemknęło jej przez myśl, ale nie odezwała się ani słowem, nie chcąc jeszcze bardziej wszystkiego komplikować. I tak już zrobiła z siebie co najmniej głupią nastolatkę, nie miała zamiaru pogarszać sytuacji jakimiś bredniami.
    - Sunniva Larsen – przedstawiła się grzecznie, powoli odzyskując zdolność trzeźwego myślenia, jaką niewątpliwie zabrał jej ten chłopak. Przemilczała fakt, iż zna jego imię, ponieważ nie była pewna co do tego czy kojarzy ją ze szkoły, a później znowu przetarła dłonią swoje policzki. Przestała nagle, słysząc jego propozycję i spojrzała na niego z wyraźnym i szczerym zaskoczeniem.
    Blondynka zdecydowanie nie była przyzwyczajona do takiego zachowania ze strony obcych jej ludzi. Owszem, sama zawsze starała się wszystkim pomagać, również nieznajomym, ale… Sun była po prostu Sun. Nigdy nie przejmowała się czymś tak „błahym” jak zawieranie znajomości – ona od razu wolała działać. Dlatego tak często brała udział w rozmaitych akcjach charytatywnych, a także służyła pomocą każdemu, kto o nią poprosił. Mało kto jednak później chciał się jej odwdzięczyć, zwykle większość ludzi wolała zwyczajnie o niej zapomnieć, jakby jej interwencja nigdy nie miała miejsca. Sunniva nie czuła się z tego powodu skrzywdzona, zależało jej jedynie na tym, by pomóc drugiej osobie.
    W tamtym momencie, gdy stała na plaży w opłakanym stanie, była po prostu zszokowana. Tylko jej przyjaciele mogli i pragnęli jej pomagać, innych raczej nie obchodził jej los. Jonathan z pewnością nie zaliczał się do tej grupy, a mimo wszystko wyciągał do niej pomocną dłoń… Niesamowite.
    - Dziękuję, ale raczej nie skorzystam – odpowiedziała, przygryzając leciutko dolną wargę. Nie chciała go wykorzystywać i pakować mu się do domu, nawet jeśli sam jej to zaproponował. – Chyba zostanę jeszcze na plaży, żeby trochę się uspokoić - odwzajemniła jego spojrzenie. – Jeśli chcesz mógłbyś dotrzymać mi towarzystwa… - dodała cicho, niemalże szeptem.

    OdpowiedzUsuń
  18. [Dobrze, jestem za. :) To znaczy zgadzam się na wątek. Przeczytałam, że wolisz zaczynać, także nie będę się sprzeciwiać. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  19. [Dziękuję *.*]

    Musiałam załatwić tyle spraw a miałam tak mało czasu. Kiedy już myślałam że wszystko pójdzie gładko to nie! Ja na złość musiałam wbiec jakiemuś kierowcy przed maskę. Podbiegłam szybko do niego.
    - Przepraszam, serio. Po prostu strasznie się spieszę. - gestykulowałam przy tym bardzo dziwnie. Byłam zdenerwowana i było mi głupio.
    /Nicke

    OdpowiedzUsuń
  20. Droga przed jej oczyma wcale się nie chwiała, a stojący obok znak drogowy wcale nie kołysał się na boki, zupełnie jakby miał się zaraz załamać i spaść prosto na nią. Nogi też jej się nie plątały. Szła prosto środkiem pustej ulicy, stawiając stopę za stopą wzdłuż białej linii. Taki test na trzeźwość. Nie było tak źle. Uśmiechnęła się do siebie, podziwiając swój prosty i trzeźwy chód. Och, jest się czym pochwalić. Na dodatek nie było jeszcze tak późno, niedawno wybiła pierwsza, a ona już grzecznie wracała do domu. No cóż, jutro musiała wcześnie wstać i powrócić do ułożonego szkolnego życia. Całkiem to lubiła. W szczególności że już na drugiej lekcji miała nauki polityczne, a ten przedmiot uwielbiała. No dobra, uwielbiała nauczycielkę, ale przecież przez to naprawdę dobrze się uczyła! No nieważne. Teraz musiała skupić się na drodze powrotnej - wylądowała na jakimś kompletnym wypizdowie i nie była stuprocentowo pewna, czy idzie w dobrym kierunku. Przydałby się jakiś przystanek autobusowy, ale najwidoczniej tutaj nie znano czegoś takiego. Poza tym zapomniała wziąć komórkę i nawet gdyby chciała, nie mogłaby sprawdzić lokalizacji. Zresztą... i tak by tego nie zrobiła. W końcu i tak trafi do jakiegoś centrum, prawda? Niekoniecznie Palm Springs, może jakiejś innej dzielnicy czy miasta, ale centrum to centrum - stamtąd można się wszędzie dostać. Wciągnęła do płuc świeże nocne powietrze - cudowna odmiana po zadymionym mieszkaniu, z którego właśnie wyszła. Z drugiej strony sama się do tego zadymienia przyczyniała. Tutaj było jej lepiej.
    Nagle usłyszała pisk opon za plecami, wobec czego szybko odwróciła głowę, a jasne reflektory uderzyły jej w oczy mocnym światłem. Przez głowę przemknęło jej, że przecież nie ma gdzie uciec, gdyby ten ktoś chciał ją zgwałcić. Po prawej stronie miała tylko ciemny park bez żadnej latarni, a po lewej uśpione apartamenty, do których i tak prowadziły długie ścieżki wijące się za wysokimi ogrodzeniami. Nie było tu nikogo, kto mógłby jej pomóc. Odruchowo postąpiła parę kroków do przodu, jednak po chwili zdała sobie sprawę z czegoś innego. Była ubrana na ciemno, nie miała niczego odblaskowego. Szła środkiem drogi. To dość logiczne, że ktoś mógł jej nie zauważyć. Skupiła wzrok na szybie i spróbowała dostrzec, kogo tak zaskoczyła swoją obecnością na drodze.

    OdpowiedzUsuń
  21. [Taak? Moja pamięć mnie zawodzi, ale chyba sobie przypomnę. W każdym razie to chyba nie przeszkadza, w zaczęciu jakiegoś wątku i ustaleniu powiązania jeśli chcesz? Jakieś pomysły? Chętnie zacznę]

    ~Scarlett Lavender

    OdpowiedzUsuń
  22. Po raz kolejny w jego obecności zwyczajnie się zmieszała, czując na sobie jego przenikliwy wzrok. Potrząsnęła nieznacznie głową, żeby wyrwać się z dziwnego otępienia, a potem zdobyła się na lekki uśmiech.
    - Założę się, że jestem pierwszą Sunnivą jaką kiedykolwiek poznałeś, mam rację? – spytała nieco weselszym tonem głosu.
    Nie lubiła się smucić, więc rzadko popadała w stan przygnębienia. Kiedy jednak już się jej to zdarzało można było być pewnym, iż przyczyną jest albo jej ojciec albo ktoś z jej przyjaciół, bo to ich kochała najmocniej na świecie, a co się z tym wiązała – oni potrafili zranić ją tak jak nikt inny.
    - Nic mi nie będzie – zaprotestowała, słysząc jego pytanie.
    Zdążyła się już przyzwyczaić do tego, że radziła sobie sama, poza tym naprawdę nie chciała robić chłopakowi problemu. Nie znali się, on dopiero dowiedział się jak blondynka ma na imię, a poza tym już wcześniej trochę pokrzyżowała mu plany przejścia się brzegiem plaży, wpadając na niego i powodując, że jego koszula była mokra. Nie była w stanie mu się jednak sprzeciwić, gdy dostrzegła jego uśmiech. Grymas tak przyjemny, iż mogłaby oglądać go zawsze. O czym ty myślisz, zganiła się w myślach i już chciała otworzyć buzię, żeby mu podziękować i odejść, kiedy spostrzegła, że blondyn ciągnie ją w stronę swojego domu (a przynajmniej tak się jej wydawało).
    Wchodząc do środka, czuła się bardziej niż skrępowana. Nie miała pojęcia czy są tu jacyś domownicy i jeśli tak, to jak zareagują na przemoczoną i zapłakaną dziewczynę, która pojawiła się w ich domu o tak późnej godzinie. Z wdzięcznością zabrała od niego rzeczy i skierowała do łazienki, uprzednio posyłając mu promienny uśmiech w podzięce za to co dla niej zrobił.
    Będąc w toalecie, skrzywiła się, widząc swoje odbicie i zaczęła doprowadzać się do porządku. W kilka minut udało się jej sprawić, że twarz przestała być opuchnięta (zimna woda nie ma sobie równych), a jej włosy zaczęły prezentować się w miarę normalnie, nie tworząc jednego wielkiego strąka. Wyszedłszy z pomieszczenia natknęła się na chłopaka, który niósł właśnie dwa kubki herbaty do swojego pokoju. Chciała je od niego zabrać, by choć minimalnie mu pomóc, ale się nie zgodził. Oboje natomiast kilka chwil później siedzieli już naprzeciwko siebie – ona na jego łóżku, on na obrotowym krześle.
    - Dziękuję – powiedziała, gdy podał jej naczynie z herbatą. – Za wszystko – dodała jeszcze, spoglądając na niego znacząco. – Mało kto przejąłby się jakimś zapłakanym chomikiem, który na dodatek jeszcze cię moczy – uzupełniła.

    OdpowiedzUsuń
  23. [Ależ proszę bardzo. Może spotkają się w przerwie miedzy lekcjami? Oczywiście wagary wchodzą w grę, bo moja Jas jest przemęczona obowiązkami. :)]

    OdpowiedzUsuń
  24. [Cudowny Belzebub i cudowny Lauridsen <3 To ja chcę wątek. Możesz sobie wybrać z którą panią:D]

    Destiny&Mia

    OdpowiedzUsuń
  25. [Hm, skoro Jonathan lubi towarzystwo książek, a Grace pracuje w księgarni.. Może to jakoś ze soba połączymy?:>]
    Grace

    OdpowiedzUsuń
  26. Cóż, wyglądało na to, że ich sytuacje w domu nie różniły się od siebie znowu aż tak bardzo. Kto jak kto, ale Sunniva na pewno zrozumiałaby jego pragnienie czucia obecności rodziców. Sama miała przecież identyczne odczucia, mimo tego, iż większość osób w ich wieku, wolało, by ich starych nigdy nie było w domu, a oni mogli robić co chcą. Sun także dostrzegała zalety takiej sytuacji – nikt cię nie ograniczał, żyłeś na własny rachunek – lecz na dłuższą metę zwyczajnie jej to przeszkadzało, wręcz bolało. Można było powiedzieć, iż nigdy nie miała prawdziwej matki, bo ta wolała ją zostawić, później natomiast jej ojciec zmienił się tak diametralnie, że zupełnie go nie poznawała. Nie przypominał on już kochającego mężczyzny, który kiedyś czytał swojej córce bajki na dobranoc. Teraz był jedynie wiecznie nieobecnym „rekinem biznesu”.
    Zaśmiała się ciepło, serdecznie, gdy usłyszała jego wypowiedź. Jonathan był naprawdę dobrze wychowany, a przy tym przemiły – nikt inny nie mógłby zaprzeczyć temu, że wyglądała jak kupka nieszczęść. Sama Sunniva doskonale zdawała sobie z tego sprawę i nie było w tym żadnej próżności, dziewczyna nie oczekiwała, iż chłopak zacznie protestować. W końcu nikt nie prezentował się dobrze z zapłakanymi oczami, opuchniętymi policzkami i czerwonym nosem. Blondynka doceniała jednak jego uprzejmość, nawet jeśli wiedziała, że jest ona troszeczkę naciągana.
    - Urodzony z ciebie dżentelmen, wiesz? – spytała, przyglądając się mu z uśmiechem. – Miło jest wiedzieć, że tacy jeszcze istnieją, bo przez długi czas wydawało mi się, że w dzisiejszych czasach wszyscy już wymarli – dodała żartobliwie. Ostrożnie przybliżyła kubek do ust i upiła łyk gorącego napoju, rozkoszując się ciepłem, rozchodzącym po jej drobnym ciele. Później dyskretnie rozejrzała się dookoła, aż jej uwagę przykuły jakieś kartki, leżące w nieładzie na biurku. Wydawało się jej, iż są zapisane. Nutami. – Grasz? – zapytała, przenosząc spojrzenie na niebieskookiego kolegę. – Mogę wiedzieć na czym, czy to będzie już zbyt osobiste pytanie? – uśmiechnęła się do niego lekko. Nie chciała naruszać jego prywatności, wiedząc, iż nie ma do tego najmniejszego prawa. W obecności swoich przyjaciół nie była co prawda tak ostrożna i delikatna, ale z drugiej strony, przyjaciele wiedzieli o sobie praktycznie wszystko. Sun natomiast Jonathana ledwo co poznała.

    OdpowiedzUsuń
  27. Sunniva po raz kolejny przyłapała się na tym, że wpatrywała się w chłopaka jak w obrazek, a to wszystko za sprawą jego uśmiechu. Niebieskie oczy blondyna wyglądały wtedy na jeszcze jaśniejsze, jego twarz zdawała się emanować ciepłem, natomiast sam nastolatek… Wyglądał zabójczo przystojnie. Cholera, przemknęło jej przez myśl. Znowu się zapomniała i po raz kolejny popisała się „elokwencją”. Brawo, Sun, brawo, skarciła się i nieznacznie potrząsnęła głową, by powrócić do rzeczywistości. Jasne loki zafalowały wokół jej twarzy, lecz szybko opadły w typowy dla siebie sposób.
    - Sądzę, że dinozaury to szalenie interesujący gatunek zwierząt – rozbawiona rzuciła aluzją, odwzajemniając grymas, jaki posłał jej Jonathan. W jej wykonaniu z pewnością nie wyglądało to tak efektywnie jak u niego, ale cóż…
    Dopiero później blondynka zmarszczyła nieznacznie czoło, słysząc dalszą część jego wypowiedzi. Zimny drań, który zalicza wszystko co się rusza? Po tym jak Smith jej pomógł byłoby to ostatnie określenie, jakiego by użyła, aby go opisać. Żyła jednak wystarczająco długo na tym świecie, żeby rozumieć prawa nim rządzące. Plotki wymyślali ludzie zazdrośni, pragnący posiąść to co posiadał inny. Zwykle jednak nie byli w stanie, stąd też się brały czcze historie, zazwyczaj obraźliwe, pełne nienawiści. Plotkarze chcieli zepsuć życie drugiej osobie, by straciła ona to, czego jej zazdroszczą. Niektórzy ludzie przejmowali się tego typu pogłoskami, inni zupełnie je ignorowali, kolejni zaś w ogóle starali się ich nie słuchać. Sun zaliczała się do ostatniej z grup.
    - Nie mam w zwyczaju oceniać człowieka po tym co słyszałam, więc nawet jeśli takie plotki kiedyś do mnie dotarły, to masz moje słowo, że się nimi nie przejęłam. Chociaż na daną chwilę niczego sobie nie przypominam… - powiedziała, w skupieniu przygryzając wargę. – Tak czy siak, dla mnie jesteś dżentelmenem i już – uśmiechnęła się do niego.
    W momencie, gdy odwrócił się, by zerknąć na biurko, nastolatka prześlizgnęła wzrokiem po całej jego sylwetce, bardziej z ciekawości niż tak zwanej chęci oceny. Potem jednak szybko przestała, bo zaciekawiła ją jego wypowiedź.
    - Muzycy zawsze mi imponowali, pianiści w szczególności – stwierdziła szczerze. – Precyzja z jaką poruszają palcami po klawiaturze… - westchnęła. – Coś pięknego – posłała mu ciepły uśmiech. Później pokręciła głową w odpowiedzi na jego pytanie. – Zostałam stworzona raczej do zachwycania się muzyką niż do jej tworzenia, ale to nic złego, bo w końcu ktoś musi podziwiać geniuszy – zakończyła, po czym zanurzyła malinowe wargi w ciepłej cieczy.

    OdpowiedzUsuń
  28. Skupiła wzrok na wysokiej postaci, która wysiadła z samochodu. Skądś go znała. Co prawda panowały egipskie ciemności, ale Kelsey miała pamięć do twarzy i w sumie ten fragment, który oświetlony był przez reflektory jej wystarczył. Pewnie też wyszedł niedawno z imprezy. Albo mieszkał w Palm Springs. Albo chodzili do tego samego liceum. Albo nawet wszystko naraz. Reakcje miała trochę opóźnione, więc przez chwilę wpatrywała się w niego jak w obrazek. Dopiero po parunastu sekundach zareagowała.
    - Och. Przepraszam - powiedziała, uśmiechając się lekko. - Nie planowałam swojej śmierci, jakby coś.
    Jeszcze tego by brakowało, żeby postrzegał ją jako młodocianą niedoszłą samobójczynię. Zresztą nie miała powodu, by chcieć zakończyć swoją egzystencję. Właściwie to była na swój sposób szczęśliwa. Co prawda biologiczni rodzice zostawili ją zaraz po porodzie, nie była nikomu potrzebna, a na dodatek była beznadziejnie i platonicznie zakochana w swojej nauczycielce, ale kto by się przejmował? Ach, i jeszcze spała ze swoim przyjacielem. Żeby nikomu nie było mało.
    W sumie to miała nadzieję, że jego jedyną reakcją nie będzie wywrócenie oczyma i wskoczenie do samochodu, po czym odjechanie z piskiem opon tuż przy jej stopach. Było, kurczę, ciemno, jutro był poniedziałek i musiała iść do szkoły, więc mógłby okazać serce lub chociaż namiastkę ludzkiego współczucia i zaproponować jej podwózkę. Sama raczej nie miała zamiaru pakować się do samochodu chłopaka, to ewidentnie nie było w jej stylu.

    OdpowiedzUsuń
  29. W jej głowie pojawiła się myśl, iż śmiech chłopaka jest naprawdę uroczy, że mogłaby go słuchać częściej, o ile nie zawsze. Był to co najmniej dziwny pomysł, bo w końcu nie znała go dobrze, a już zaczęła zastanawiać się nad tym, jakie będzie ich kolejne spotkanie… Zdecydowanie działo się z nią coś specyficznego, nie wiadomo czy do końca odpowiedzialnego.
    - Kiedyś gdzieś słyszałam, że muzyk który wkłada w grę swoje serce jest o wiele lepszy od muzyka, który technikę ma opanowaną do perfekcji – powiedziała. – Poza tym jestem pewna, że jako dinozaur, czyli dżentelmen jesteś nazbyt skromny – dodała, odstawiając kubek na szafkę nocną znajdującą się przy łóżku.
    W momencie, gdy chłopak złapał ją za rękę, popatrzyła na niego z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, a przez jej ciało już drugi raz tego wieczoru przeszedł dziwny dreszcz, wywołany jego dotykiem. Nie zaprotestowała jednak, ciekawa tego co jej pokaże. Był jednak także drugi powód, przez który nastolatka nie chciała zgłaszać żadnych zastrzeżeń – podświadomie bała się, iż wtedy puści jej dłoń, a tego zdecydowanie sobie nie życzyła. Na jej twarzy pojawił się wyraz podziwu, kiedy zobaczyła piękny instrument.
    Nie mącąc ciszy między nimi, usiadła koło chłopaka i posłała mu ostatni uśmiech. Później zaczął grać, a ona kompletnie straciła kontakt z rzeczywistością. Wpatrywała się w jego palce, które z precyzją sunęły po klawiszach, tworząc przy tym wspaniałą melodię. Dziewczyna miała wrażenie, iż pojedyncze nuty łączą się ze sobą tak, jakby były dla siebie stworzone, a sam utwór opowiadał jakąś historię.
    Nie zarejestrowała momentu, w którym melodia dobiegła końca, była zbyt poruszona. Dopiero cichy szept chłopaka wybudził ją z tego „zapomnienia”. Przeniosła na niego spojrzenie swoich błękitnych oczu.
    - To było… przepiękne – powiedziała szczerze zachwycona. – Zazwyczaj nie brakuje mi słów, więc czuj się naprawdę wyróżniony – dodała, uśmiechając się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  30. [No dobra, to by mi nawet pasowało, mam nawet pomysł na zaczęcie wątku]
    Dlaczego? Cholera, jasna dlaczego? Mniej więcej takie pytania pojawiały się w głowie Scar, gdy przypominała sobie usilne próby swojej matki zeswatania ją z Jonathanem. Jakim cudem w jej głowie narodziła się idea, że ta dwójka mogłaby być razem? Przecież byli w zasadzie zupełnie odmiennymi charakterami. Ona rozgadana, leniwa, skora do zabawy, raczej krążąca na granicy elity i normalnych, zwykłych ludzi. On cichy, sumienny, ambitny, popularny. Dziewczyna pokręciła tylko głową. Zawsze wiedziała, że jej matka miała nie równo pod sufitem, chociaż jej działanie w pewnym sensie tylko umocniło przyjaźń, jaką budowali już od dziecka.
    Teraz Scarlett siedziała u siebie w domu i czekała na przyjście Johna. Spojrzała nerwowo na zegarek, nie lubiła kiedy ludzie się spóźniali. Miała swoje dziwne pomysły na karanie ludzi za brak punktualności i kiedy zegarek wskazał umówioną godzinę, a w pukanie do drzwi nie rozległo się, zaczęła przygotowywać się do wymierzenia sprawiedliwości. Napełniła mały balon zimną wodą i stanęła pod drzwiami. Zaledwie kilka minut później rozległo się głośne pukanie. Dziewczyna niewiele myśląc otworzyła je i od razu wyrzuciła balon przed siebie. Sekundę później zamarła, gdy zorientowała się, że pukającym okazał się listonosz. Kiedy starszy mężczyzna próbował zrozumieć co się właśnie stało, tuż za nim pojawił się John.
    - To jego wina ! – krzyknęła wskazując palcem na chłopaka, będąc przy okazji w dość potężnym szoku.

    OdpowiedzUsuń
  31. [A nie powinno być "Me, myself and I"? Wtedy to by miało sens. ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Samą grą na pianinie?, powtórzyła sobie w głowie. To było ogromne niedomówienie. Przecież chłopak robił coś magicznego! Tworzył melodię z pojedynczych dźwięków w taki sposób, że nawet największy ignorant osłupiałby z wrażenia, a co dopiero tak wrażliwa artystka jaką była Sunniva. Dziewczyna często bywała na różnych wydarzeniach, związanych ze sztuką – galeriach, wystawach, a także koncertach. Mało kiedy czuła się jednak tak poruszona, co teraz. A pomyśleć, że nic takiego nigdy by się nie wydarzyła, gdyby nie kolejna kłótnia (o ile tak to można nazwać) z jej ojcem. W tamtym momencie była mu zwyczajnie wdzięczna.
    Nie zareagowała, gdy poczuła jego wargi na swoich ustach. Była w zbyt dużym szoku. Po pierwsze dlatego, iż wraz z jego dotykiem znowu przeszedł ją elektryzujący dreszcz. Po drugie, bo zupełnie się tego nie spodziewała, a po trzecie… Było jej tak cholernie przyjemnie, że nie miała serca się odsuwać i psuć tego nastroju. Po chwili się jednak otrząsnęła i odsunęła nieznacznie od chłopaka, przyglądając się mu swoimi błękitnymi oczami. Ten pocałunek nie powinien się zdarzyć, przecież nawet się nie znali! Blondynka szanowała samą siebie, nie mogła więc pozwolić sobie na podobne bezmyślne zachowanie. A nie wiedziała przecież co takiego chodziło chłopakowi po głowie. I choć nie podejrzewała go o nic złego, to sama miałaby wyrzuty sumienia, gdyby uległa pragnieniu i tej chemii, jaka się między nimi wytworzyła.
    - Przepraszam – mruknęła, przechylając nieznacznie głowę. Z całego serca pragnęła ukryć się za kurtyną jasnych włosów, bowiem jej policzki zdążyły się już zaróżowić. – To chyba nie był dobry pomysł – dodała jeszcze, niepewnym głosem. – Nadal jestem w nie najlepszej formie, poza tym praktycznie się nie znamy… Pójdę już – powiedziała, podnosząc się z miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  33. Prawdopodobnie każda inna dziewczyna zemdlałaby z wrażenia, że pocałował ją ktoś tak przystojny i uzdolniony. Następnego dnia opowiadałby wszystkim koleżankom, iż udało się im przyskrzynić cudownego Jonathana Smitha, ale… Sun nie była jak każda inna. Owszem, ruch chłopaka wywołał burzę zarówno w jej głowie jak i brzuchu, aczkolwiek mimo to nie chciała się temu poddawać. Miała swoje zasady i się ich trzymała.
    Zadrżała, czując jak blondyn łapie ją za rękę i spojrzała na niego z niepewnym wyrazem twarzy. Nadal była zarumieniona. Widząc jednak jego autentyczne zmieszanie, nie potrafiła się gniewać. Nie zrobił tego ze złych pobudek i naprawdę żałował, że tak wyszło. Nie mogła się na niego gniewać, po prostu nie mogła.
    - Jest w porządku, nic się nie stało – powiedziała. – Po prostu to dla mnie za szybko. Nie jestem za tym, żeby robić cokolwiek bez uczuć – dodała jeszcze, bo choć wszyscy jej przyjaciele wiedzieli, jaka z niej romantyczka, Jonathan miał prawo nie być tego świadomym. – Naprawdę, nie musisz już przepraszać – oświadczyła jeszcze, gdy chłopak znowu przeprosił.
    Zagryzła dolną wargę, zatykając kosmyk włosów za ucho i zastanowiła się nad jego propozycją. Raczej dziwnie by się czuła, gdyby tu została, lecz powrót do domu nie wchodził w rachubę. Poza tym nie chciała rozstawać się ze Smithem, nawet jeśli zaszło między nimi to co zaszło. Kiedy zabrał już nuty i spojrzał na nią z niemym pytaniem wymalowanym w oczach, miała już odpowiedź.
    - Chyba wrócę na plażę – powiedziała powoli. – Masz ochotę iść ze mną?

    OdpowiedzUsuń
  34. Sama Sunniva nie musiała udawać niczego przed ludźmi. Wychodziła z założenia, że najlepiej jest być sobą, bo tylko wtedy można mieć pewność, iż ktoś lubi cię bądź ceni za to jakim jesteś człowiekiem, nie docenia tego, co ty tylko naśladujesz. Ponadto blondynka zwyczajnie nie potrafiłaby zachowywać się przy innych w nietypowy dla siebie sposób. Nie była dobrym kłamcą, praktycznie nigdy niczego nie zatajała – jak więc miałaby wmówić, że zachowania, którymi się brzydziła tak „naprawdę” są jej częścią? W życiu by się jej to nie udało. I choć nie lubiła porażek, ta jedna w ogóle jej nie przeszkadzała.
    Zmieszała się lekko, gdy Jonathan uśmiechnął się w taki, a nie inny sposób, gdy jej serce straciło naturalny dla siebie rytm. Wiedziała, że chłopak powiedział to po to, by rozładować atmosferę, ale ten jego szalenie przyjemny dla oka grymas jeszcze bardziej ją zdekoncentrował. Oczywiście, o ile to było możliwe. Jako tako uspokoiła się, kiedy usłyszała jego odpowiedź. Chciał z nią spędzić czas, nie był na nią zły za to, że nie pozwoliła mu się całować. Momentalnie u niej zapunktował i przemknęło jej przez myśl, iż jest to naprawdę wyjątkowa osoba – każdy inny chłopak po prostu by się wściekł, albo i obraził.
    - Jeśli będę miała dosyć to na pewno ci o tym powiem, zgoda? – zaproponowała. – A na razie chyba powinnam się przebrać – stwierdziła, zerkając na jego rzeczy, które nadal miała na sobie.

    OdpowiedzUsuń
  35. Nie wiedziała co ma zrobić, więc szybko odwróciła się i zniknęła na moment w mieszkaniu. Można by stwierdzić, że po prostu uciekła się schować, żeby tylko listonosz nie patrzył się na nią wściekłym spojrzeniem. Ostatecznie wróciła po paru minutach niosąc w rękach granatowy ręcznik. Podała go mężczyźnie i przepraszając go kilkakrotnie wzięła list, który miał zamiar jej doręczyć, zanim został zaatakowany.
    - Niech pan go zatrzyma - odparła, kiedy listonosz próbował oddać jej ręcznik. Nie bardzo wiedziała, co powinna z nim zrobić, więc po prostu wolała mu go oddać. Fakt, że John stał zaledwie metr dalej i prawie lał w spodnie ze śmiechu, wcale jej nie pomagał. Ostatecznie kiedy weszli już do mieszkania odzyskała oddech.
    - To absolutnie nie było śmieszne - mówiąc to wskazała palcem na drzwi - To było tragiczne. - dodała. W zasadzie dopiero w tamtej chwili otrząsnęła się z szoku. Nie była zdenerwowana, jedyną winną osobą, była ona sama. Ofiarą okazał się niewinny listonosz, a jej przyjaciel miał po prostu dużo szczęścia.
    - To miałeś być Ty - syknęła, jakby to była jego wina - Nie dostałbyś ode mnie ręcznika, gdyby mi się udało - stwierdziła wchodząc do kuchni - Piwa?

    OdpowiedzUsuń
  36. [O, wspólne granie w sztuce mi odpowiada. Może więc już wiedzą, co i jak i spotkają się, co by się lepiej poznać i omówić co nieco związane ze sztuką? :D]

    Mia

    OdpowiedzUsuń
  37. Sunniva Larsen1 lutego 2013 20:24

    Z Sun i tak by mu się nie udało. Bardziej bezczelni próbowali zaciągnąć ją do łóżka, ale żadnemu się to nie udało. Dziewczyna miała do siebie szacunek i nie w głowie były jej jednorazowe przygody. Swoją romantyczną naturę próbowała tłumaczyć przed samą sobą, jako wynik czytania w dzieciństwie klasyków literatury, nie tylko współczesnej. Prawdą było jednak to, że Sunniva po prostu nie spotkała jeszcze nikogo na tyle interesującego, by zechcieć angażować się w związki. Co innego z przyjaźniami – te pragnęła zawierać niemalże z każdym, często źle na tym kończąc. Zdążyła już przywyknąć do rozczarowań, jakby stanowiły one nieodłączną część życia osób wielkodusznych, otwartych oraz nieco naiwnych. Cóż, może jednak tak właśnie było?
    Nie chciała robić Jonathanowi kłopotu, a jeśli teraz by się nie przebrała, to później znowu musiałaby przyjść do jego domu. Zdawało się jej, że może być to niewygodne, ale skoro sam blondyn zaprotestował, gdy chciała zdjąć jego ubrania, nie miała zamiaru się z nim kłócić. Uśmiechnęła się do niego jedynie, a potem skinęła głową na znak, że mogą już iść.
    - Przyszedł mi do głowy pewien pomysł – oświadczyła po chwili, gdy spacerowali już wzdłuż plaży. – Możemy zagrać w grę – powiedziała, uśmiechając się do niego pogodnie. – Każde z nas mówi pięć rzeczy o sobie, takich jakie pierwsze przyjdą mu do głowy – wyjaśniła. – Wchodzisz w to? – spytała, zatykając za ucho niesforny kosmyk jasnych włosów.

    OdpowiedzUsuń
  38. [Nie chcę z tobą wątku, bo jak mam z tobą wątek to zawsze w końcu któreś z nas ucieka. xD Zazwyczaj ty. xD
    A wcześniej z Ori miałaś taki ładny wątek w kinie. xD]

    OdpowiedzUsuń

Archiwum